Chwile wspomnień - cz.2

kzarecka

2008-12-31

chwile_wspomnie324_160I powoli doszliśmy do kolejnej części wspomnień. Jakie książki tym razem wybrały autorki? Podejrzewam, że część z opisanych opowieści znacie. O części może słyszeliście, a o istnieniu części może w ogóle nie wiedzieliście. Właśnie dlatego, warto przejrzeć tych kilka notek. Może świat skrył przed wami coś niesamowitego? Najważniejsze, że nigdy nie jest za późno, by odkrywać, by przeżywać, by wspominać. I jeszcze jedno pytanie - dlaczego "trafiło" na owe autorki? Wszystkie udzieliły swojego głosu i stworzyły historie do "Dziewczyńskich bajek na dobranoc". Nie zawsze jednak to, co inspiruje do napisania jednego, wiąże się z najwspanialszymi chwilami z dzieciństa i możliwością napisania drugiego. Finito.


Do końca mojego życia będę pamiętała książkę Ewy Ostrowskiej: "Mama, Kaśka, Ja i Gangsterzy". Po raz pierwszy przeczytałam ją mając lat zdaje się dwanaście, a później to już czytałam ze dwa razy w ciągu roku. Książka ta miała nie tylko niezwykle barwną fabułę, przygody, nieprzeciętny humor, szczyptę kryminału, ale uczyła mnie również bycia odważną, akceptowania własnego wyglądu, wskazywała, że rodzina niepełna też może być wartościowa, choć z tego zdałam sobie sprawę już jako osoba dorosła. Prócz tego urzekły mnie opisy. Opisy wszystkiego. Przyrody, dobrego jedzenia, zwierząt. Pamiętam do dziś torty wielkości młyńskiego koła, sweterek mamy, w którym wyglądała czarująco i podrapane nogi Danki. Czytając tę powieść czułam, widziałam, dotykałam, wybuchałam śmiechem. Jeśli, któraś z książek dzieciństwa pobudziła moją wyobraźnię, z pewnością była nią właśnie ta.

Edyta Szałek

**********

Julian Tuwim (łódzki poeta, odbywający w wyobraźni podniebne loty na koniu weterynaryjnym, koniu z brązu, który do dziś czuwa nad wejściem do lecznicy dla zwierząt przy ulicy Kopernika) szczęśliwym zrządzeniem losu napisał kilkanaście, może kilkadziesiąt wierszyków dla dzieci, a że wyszły spod pióra mistrza, zachwycają finezyjnym językiem, skrzą dowcipem, a niekiedy wzruszają do łez. Najpierw czytała mi je mama, a potem… jak ziarna "zalęgły się, rosły, pęczniały" we mnie, budząc wrażliwość na słowa, słowa, które dźwięczą, łaskoczą, pachną, podsuwają najpyszniejsze lody z obłoków i wyczarowują sugestywne obrazy. Ta przygoda zaczęła się niewinnie, zupełnie jak w "Lokomotywie", która "Najpierw – powoli – jak żółw – ociężale,/ Ruszyła", a potem: "(…) biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,/ I dudni, i stuka, łomoce i pędzi." Każdy wiersz to "fraszka, igraszka", które mnie, jako dziecku, najzwyczajniej w świecie pozwoliła być sobą: marzyć, leniuchować, kłamać, przechwalać się, dociekać niedocieczonego, przekomarzać się, bez popadania w przesłodzony infyntalizm. Uwielbiałam wcielać się w kolejnych bohaterów wierszy Tuwima, które zmuszały mnie, żeby czytać je głośno. Dzięki nim "kreowałam" niezapomniane role w domowym teatrzyku. I tak zaprzyjaźniłam się z Grzesiem-kłamczuchem, Samochwałą, słoniem Trąbalskim czy panem Hilarym.
Julian Tuwim i tu dał się poznać jako mistrz humoru, który nie bał się od czasu do czasu chłostać małych czytelników ciętą puentą, i był to dla mnie dowód wprost, że ten dorosły dzieci traktuje z należytą powagą – co wtedy raczej przeczuwałam, niż byłam tego w pełni świadoma. A potem? Potem przyszła kolej na "Wiosnę", "Bal w operze", "Kwiaty polskie" i tak ta czytelnicza zażyłość trwa do dziś.

Wioletta Sobieraj poleca "Wiersze dla dzieci" Juliana Tuwima

***********

Długi szereg ukochanych książek mojego dzieciństwa zaczyna "Karolcia" i "Witaj Karolciu" Marii Kruger. Nie wiem, czy cała Polska czytała wówczas dzieciom, ale codziennie robiły to panie w moim przedszkolu. A ja z niecierpliwością oczekiwałam, co tym razem przydarzy się Karolci i Piotrkowi, dokąd zaprowadzi ich spełniający życzenia błękitny koralik, albo co też wyczarują dzięki błękitnej kredce.

Byłam zafascynowana tą historią. Sprawdzałam wszystkie niebieskie kredki, bo przecież nigdy nie wiadomo, która z nich okaże się właśnie tą... Z nadzieją zaglądałam w szpary podłogi, szukając błękitnego koralika, a tato, po drodze z przedszkola informowany na bieżąco o kolejnych przygodach bohaterów, zaczął nazywać mnie Karolcią.

Wyobrażałam sobie, co narysowałabym błękitną kredką, o co warto byłoby poprosić koralik i co by z tego wynikło. Doświadczenia Karolci nauczyły mnie, że trzeba dobrze się zastanowić, bo nieprzemyślane życzenia mogą spowodować kłopoty. A poza tym czarodziejska moc też się zużywa...

Kiedy świat liter odsłonił przede mną swoje tajemnice, oczywiście sięgnęłam po "Karolcię". Czytałam ją potem wielokrotnie, zawsze odnajdując tę magię, która mnie zachwyciła. I muszę się przyznać, że i dzisiaj, gdy widzę samotny, zbłąkany koralik nie umiem mu się oprzeć. Ostatecznie nigdy nie wiadomo, gdzie czeka na nas Przygoda...

Joanna M. Chmielewska

**********

Zawsze chciałam dotrzeć do Bullerbyn. Otworzyć okno w pokoiku Lizy i zobaczyć jej braci: Lassego i Bossego, psotnie chowających się za drewutnię. Przeciągnąć listy na sznurku. Poczuć zapach jabłuszek i pierniczków wieszanych na bożonarodzeniowej choince… Jeszcze dziś pamiętam moje dziewczęce zdziwienie, że szwedzkie dzieci starannie (!) sprzątają kuchnię (!) przed otwarciem świątecznych prezentów ułożonych pod choinką.

Zawsze próbowałam wprowadzić to w moim domu. Z synami mi nie wyszło, może uda się z wnukami?... Ale każdemu dziecku i rodzicowi życzę zanurzenia się w takiej książce, jak "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren. To taki świetlisty drogowskaz na wszystkie, nawet najbardziej zamglone dni życia.


Bajkowe dziewczynki są w nas i wśród nas. I te z zapałkami, i te na ziarnku grochu, i te gubiące pantofelek. Gdy przybywa nam lat - dziewczynek wokół staje się więcej i więcej. Zmieniają sukienki, fryzury i telefony komórkowe. Zamiast do karocy, wsiadają do samochodów, a zamiast zapałek, sprzedają siebie. Ale tak samo marzną z braku miłości, czyjegoś lodowego serca lub porzucenia. Jak tamte, mieszkające na kartkach bajek naszego dzieciństwa. Te Dziewczynki w nas – przecież nigdy nie będą miały zmarszczek i zawsze będą wyciągały rękę, aby z nami przejść następny kawałek drogi. Zabierzmy je ze sobą. Rozejrzyjmy się razem z nimi dookoła nas.

"Dziewczyńskie bajki na dobranoc" pomogą nam poczuć się wyjątkowo. Bo życie bywa bajką, a my księżniczkami...

Maria Bereźnicka-Przyłęcka

Tagi: Edyta Szałek, Dziewczyńskie bajki na dobranoc, dzieci z bullerbyn,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany