Chodzi mi po głowie budowa barki i włóczenie się po rzekach. Niestety! - wywiad z Markiem Wiśniewskim

kzarecka

2010-09-21

mwi347niewski_160Marek Wiśniewski wypłynął swoją "Rzeką szaleństwa" na szersze wody - to bez dwóch zdań. Debiutant, o którym głośno - wielu zaczynających pisanie i wydawanie o tym marzy. Wiśniewskiemu się udało, choć nie ukrywa, że wydawnictwa się o niego nie biły (powinny żałować? najwyraźniej). Obserwator - to kolejna prawda. Pod wpływem jakiej sceny powstała "Rzeka..."? Co inspirowało autora? O tym i o kilku innych sprawach przeczytacie w tym wywiadzie.


Katarzyna Zarecka: - Ma Pan niezwykle popularne nazwisko (w literaturze to może i nie polski Kowalski, ale o Nowaku już można pomyśleć). Mamy kilku piszących Wiśniewskich. Nie obawiał się Pan pomyłek? Nie myślał o pseudonimie?

Marek P. Wiśniewski: - Według rodzinnej legendy (potwierdzona w toku obowiązkowej pracy semestralnej na WH UAM) przodek zmienił nazwisko po niefortunnym udziale w Powstaniu Styczniowym. Rodzina od strony ojca pochodzi z północnej Holandii, było więc to nazwisko niderlandzkie. Wiśniewski spodobało się przodkom, podoba się także mnie (interesujące - kilka redakcji myliło je z Malinowski, nikt jednak nie oglądał "Tanga" -"SALTA"- Konwickiego i nikt nie rozumiał moich dowcipów). Nigdy nie myślałem o pseudonimie, lubię swoje nazwisko.

Książka drogi – temat znany i popularny. Książka rzeki – temat może i znany, ale z pewnością do popularnych nie należy. Skąd pomysł na takie osadzenie fabuły?

Pierwotną i podstawową inspiracją do napisania "Rzeki..." była Odyseja, strzępy tego pomysłu widać w kilku miejscach, najdłuższym jest rejs. Dość szybko zarzuciłem tę narrację (konieczność pisania nietypowym stylem, nikt by tego nie wydał), skupiając się na wątku Kirke. Rejs, podróż wodą, jest archetypowym ujęciem życia i jest często wykorzystywany w literaturze, pasował do pomysłu na powieść, więc go wykorzystałem.

Pływał Pan statkami, barkami, miał jakąkolwiek styczność z tematami żeglugi śródlądowej?

Trochę przez przypadek, ale tak. W firmie R... sprowadzałem z Hamburga barkami tony mączki mięsnej (choroba wściekłych krów). Przez dobre pół roku koordynowałem transport ładunków; przepłynąłem bardziej z obowiązku, niż ciekawości kilka odcinków rzeki. Bardzo dziwne i specyficzne uczucie odizolowania; odtąd chodzi mi po głowie budowa barki i włóczenie się po rzekach. Niestety! Bezsensowne polskie przepisy!

Wielu debiutantom (choć nie tylko im) zarzuca się często zbyt słabe opisy psychologiczne bohaterów. U Pana psychologia, ludzka osobowość, manipulacja są niezwykle ważne. Czy te wątki nie sprawiały Panu problemu w pisaniu?

Rzeka... to powieść. Powieści są o ludziach. Powieść może mieć ograniczoną akcję, niedostatki narracji, kiepskie opisy, może być pogmatwana i właściwie bez sensu; ale musi mieć żywych ludzi. Większość powieści to nudziarstwa i pokręcone historie, które ratuje jedno - wyraźnie określeni ludzie i wyraźnie zarysowane relacje między nimi. Pisząc kryminał czy thriller, czy coś tam innego, można potraktować opisy psychologiczne instrumentalnie, lub pominąć je; pisząc najbardziej podłą powieść nie. Powieść wymyśliły kobiety, od nich więc należy uczyć się opowiadać. Dość słowa powieść!

Co Pan myśli o okładce? Osobiście – kupiłabym dla niej "Rzekę…", nawet gdybym nie miała pojęcia, z czym będę mieć do czynienia. Zmienić tylko tytuł na czerwono… Patrzę i widzę mroczny, wciągający, tajemniczy thriller (choć może nie tylko do tego gatunku należy wrzucać "Rzekę…").

Nie miałem wpływu na kształt czy formę okładki. Mariusz Krzyżanowski przesłał mi dwie wersje do zaopiniowania, zagłosowałem na tę, która się ukazała. Czerwony kolor liter to podobno wymóg szaty graficznej całej serii książek wydawnictwa. Zdjęcie jest bardzo fajne. Jestem zadowolony z całości.

"Odbijał się" Pan od drzwi wydawców próbując wydać "Rzekę szaleństwa", czy od czasu powstania powieści do jej ukazania się na księgarskich półkach nie minęło zbyt wiele czasu (przykładowo – propozycja wydania tylko dla SOLu i natychmiast decyzja pozytywna)? I czy spodziewał się, a może właściwszym słowem byłoby – liczył, Pan na taki sukces? Nie ukrywajmy, Pana debiut został zauważony i szeroko komentowany. Na dodatek nie spotkałam się jeszcze ze słowami krytycznymi.

Czy liczyłem na sukces? Każdy liczy. Tekst wysłałem do siedemnastu wydawnictw, niektóre odpowiedziały, niektóre nie. Te, którym się podobał, oznajmiły, że nigdy tego nie wydadzą (czasami po pół roku wielce tajemniczego milczenia). Po roku podchodów typu: "Bardzo interesująca rzecz, ale w Polsce to się nie sprzeda", uzyskano we mnie stan zadziwionego zgorzknienia, który niespodziewanie zakończył mejl od Pani Moniki. Następne wydarzenia - podpisanie umowy, Trójka, opinie o mojej książce - przyjąłem z lekkim niedowierzaniem. Mam świadomość niedociągnięć "Rzeki..." , zmarnowanego pomysłu, braków; ale aby zadebiutować trzeba napisać debiut, a on nigdy nie zadowoli pisarza. Głosy krytyczne są, ale według mnie biorą się z błędnego interpretowania "Rzeki..." jako thrillera, i zanikającego czytelnictwa większych narracji. "Rzeka szaleństwa" to słaby thriller (gatunek ten ma więcej wspólnego z opowiadaniem; wymaga prostej narracji, jednocześnie logicznej i racjonalnej). Powieść, opowiadając historię, rzuca światło na życie - absurdalne, nielogiczne, nieracjonalne, bez sensu. Thriller ma więcej wspólnego z telenowelą - próbą przedstawienia uporządkowanego, racjonalnego życia.

Słuchał Pan fragmentów "Rzeki szaleństwa" czytanych w radiowej Trójce? Rafał Mohr wypadł bardzo dobrze (a przynajmniej takie jest moje zdanie). Gdyby miał Pan wskazać inną osobę do tej "roboty", na kogo padłby wybór? Czy może po wysłuchaniu interpretacji "trójkowej", nie jest już Pan w stanie dokonać takiego wyboru?

Zauważyłem, że audycja ta prowadzi osobne od książki życie (pirackie audiobooki, wrzuta itp.) Interpretacja Baszki Marcinik i Rafała Mohra jest odrębnym bytem, i tak należy ją traktować. Podoba mi się, choć ja zastąpiłbym w pewnym momencie Rafała Mohra kobietą.

Jest Pan w trakcie pisania nowej książki? A może takowa powstała już dawno temu? Co teraz będzie robił Marek Wiśniewski?

Miałem skończyć do października, ale chyba się nie uda. Inspirowane "Wichrowymi Wzgórzami", wałkowanymi od dziesięciu lat, nieco "Morze, morze" Murdoch, pewnie jeszcze czymś. "Rzeka szaleństwa" powstała pod wpływem jednej, jedynej sceny: widoku ubranej w jasną, opadającą do ziemi suknię kobiety podlewającej róże pod ścianą pałacu w Lubostroniu. Nigdy nie widziałem twarzy tej kobiety, ale jej postać pozostała w pamięci i wyszła w książce. Teraz też coś zobaczyłem.

"Rzeka szaleństwa" - recenzja

Kup książkę

Tagi: manipulacja, Wiśniewski, Homa, Kuczyński, Szwaja, SOL,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany