A jakbym Ciebie tak zamordowała?

1."L’Amant". "The Lover". "Kochanek". W roku 1984 ukazuje się we Francji powieść Marguerite Duras (właśc. Marguerite Donnadieu). Wybucha skandal obyczajowy i literacki. Chyba bardziej obyczajowy, bo jakże to być może, aby siedemdziesięcioletnia kobieta (pisarka!) publikowała książkę opisującą zakazaną, namiętną miłość, która z góry skazana jest na porażkę. Przecież on jest od niej (bohaterki książki) dużo starszy. Ona ma dopiero 15 lat. Ona jest Europejką, on Azjatą. Ona jest biedna, a on bogaty. Ona chce od niego tylko seksu, bo nie może chcieć miłości, gdyż ta nie zostałaby zaakceptowana przez rodzinę, sąsiadów, ogół. Jej matka i jej starszy brat chcą od niego tylko pieniędzy. Różnice między głównymi bohaterami można mnożyć. Prościej powiedzieć – dzieli ich wszystko.
1. No, dobra, ale czy znam jakichś pisarzy izraelskich? Czy kiedykolwiek czytałem? Nie licząc Amoza Oza, którego niekoniecznie znam, ale o którym dużo słyszałem. Słyszałem, ponieważ jest jednym z tych autorów, którzy są wiecznymi kandydatami do Literackiej Nagrody Nobla. A czytałem jedynie dwie jego książki, "To samo morze" oraz "Aż do śmierci" i obie mi się nie podobały. Kogo jeszcze czytałem? Przychodzi mi na myśl Jehuda Amichaj, Natan Zach i Jakow Besler, ale oni są poetami, więc to się nie liczy. Może Miriam Akavia. Może Ida Fink. Może Avigdor Dagan. Jak sobie przypominam książki tych autorów, to już wiem, dlaczego nie przepadam za prozą izraelską.
1. Kilka tygodni temu ktoś napisał do mnie i poprosił, pewnie z racji tego, że zdarza mi się czasem czytać, abym polecił mu jakąś książkę. Zapytałem jakiego rodzaju, miałem na myśli czy powieść, czy zbiór opowiadań, czy kryminał, czy może tomik wierszy. Dostałem odpowiedź, że książka ma być miła. Nie bardzo wiedziałem, cóż może znaczyć kategoria "miła książka". Dlatego poprosiłem o dookreślenie. Niebawem nadeszła wiadomość: - Książka miła to taka, którą czytam z przyjemnością. Kiedy po przeczytaniu ostatniej strony żałuję, że skończyłam ją czytać i nie mogę dalej tkwić w jej świecie. To również taka, która towarzyszy mi cały dzień w myślach, kiedy idę w słońcu czy w deszczu. Czasami czekam na choćby chwilę wolnego czasu, by wziąć ją do ręki. Wtedy głaszczę okładkę i napawam się najpierw jej dotykiem, potem zapachem i wreszcie słowami. Poleciłem "Na skróty" Raymonda Cartera. Książkę, która nie jest miła.