Targi w Warszawie fundują złote zęby

kzarecka

2007-05-19

W Warszawie trwają Międzynarodowe Targi Książki. Ochy, achy, jakże pięknie! Pałac Kultury i Nauki stoi dumnie, a w jego wnętrzu rój ludzkich pszczół. W tę i we w tę, lewo, prawo, góra, dół. Tysiące książek, tysiące ludzi. Święto jakich mało.
Przyjechałam o świcie i pełna werwy wpadłam do rojowiska. Światła, muzyka, jakiś lektor: -  książka – kniga, litera – bukwa. Pomieszania zmysłów można dostać. Jak człowiek staje na chwilę z boku (ciężko znaleźć ten bok) i patrzy, to widzi i nie wie co. Przemieszcza się jakaś kolorowa fala. Jak stoi, patrzy, widzi, ale nie wie co, to też i słucha. Słyszy plątaninę języków. Raczej niezrozumiałą. I nie chodzi o to, czy ktoś jest poliglotą, czy nie. Tam po prostu trudno wyłapać słowa. Jak powyżej – rój.

podest_ukr Chora, blada, z namiętnie grubym głosem biegałam po Targach i nagle... ryp! Uderzyłam o coś, ale dzięki niezwykłej sprawności fizycznej wyszłam ze zderzenie bez uszczerbku. Człowiek? Nie. Coś na ziemi. Nazwijmy to platformą. Za kilkanaście minut Pan G. idzie szybkim tempem i... ryp! Trzy długie kroki, zdziwienie. Człowiek? Nie. Ponownie platforma. I już śpieszę z wyjaśnieniem. Honorowym gościem Targów jest Ukraina. Państwo zaprezentowało się rewelacyjnie. Pod tym względem nie można im nic zarzucić. Punkt informacyjny mają ustawiony na platformie, która odstaje kilka centymetrów od ziemi. Ich wina? Tak myślałam ja, Pan G. i ludzie, którzy podzielili nasz los. Okazało się jednak, że to nie wina Ukrainy a organizatorów (tak przynajmniej powiedziala po rosyjsku pani z punktu informacyjnego: - Od rana prosimy, żeby to jakoś oznaczyć.). Od rana prosiły i się nie doprosiły. A rój przelewał się przez salę, potykał lub padał (niczym Kasia Kolenda-Zaleska w Sejmie RP).

podest_zew



Jakby tego było mało przed Pałacem Kultury i Nauki zrobiono kolejną niespodziankę. Piętnaście płyt o wymiarach 2x3 m leżało sobie na ziemi. Ot, taka atrakcja! Po co? Myślałam, myślałam i nic nie wymyśliłam. Może jakaś scena, może stoisko... Przez cały dzień nic jednak tam nie wyprodukowano. Rozumiem, że nie od razu Rzym zbudowano, ale to „coś” chyba można było szybciej. Drewniany placek leżał i pięknie się reprezentował. Ludzie go widzieli (w końcu duży) i omijali. Byli jednak i tacy, którzy nie widzieli. I do tego też mieli prawo. Może podziwiali wtedy baner reklamowy Targów? Na przykład ta starsza pani z wnuczętami. Szła, spojrzała na baner, pomyślała: - O, Targi. Mnóstwo wystawców, książek. Może zajdę? I ryp! Wyłożyła się jak długo. Podbiegło kilku mężczyzn, pomogli jej wstać. Obolała spojrzała na baner i może wtedy wpadła jej do głowy inna myśl: - Jak tak, to ja k... nie idę!

Wiele, wiele lat temu jechałam na rowerze. Chciałam mknąć szybciej, więc przybrałam „kolarską pozycję”, schyliłam głowę i pedałowałam. Skończyło się na tym, że... dogoniłam groszkowe Audi. Wyleciałam do przodu, wybiłam tylną szybę, spadłam na bagażnik, na asfalt, zerwałam się na równe nogi i w kółko powtarzałam: - Ja Panu oddam za szybę! W rezultacie rowerowego szosowania Audi nie miało szyby, a ja zęba jedynki. Niedawno na odnowę zębiska wydałam majątek. A teraz tak sobie myślę, że gdybym po warszawskim ryp! wyrżnęła, wyłamała jedynkę, to mogłabym organizatorów zaskarżyć i może miałabym nowego zęba. Złote już niepopularne, ale może jakiś piękny implancik?

KaHa

Tagi: ,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany