U Kinga wszystko jest względne

kzarecka

2007-10-16

king_160.I kolejny zbiór opowiadań. Była już zapowiedź Jeffery'ego Deavera, teraz jest Stephena Kinga. Za dwa dni będzie można kupić "Wszystko jest względne. 14 mrocznych opowieści". Jak widać fani horrorów, sensacji, kryminałów i thrillerów mogą wybrać się na żniwa. A jeśli chodzi o publikacje, okrzykniętego przez rzeszę ludzi "Mistrzem" pierwszego z powyższych gatunków, Kinga, nie wiem, czy lepsze są powieści z jego słowami, czy ich ekranizacje... I jedno, i drugie doskonałe.



O książce - Razem z bohaterami trafiamy do tajemniczego świata z cyklu Mroczna Wieża, by stawić czoła wampirzycom, ale już kilkanaście stron dalej uciekamy wraz z Johnem Dillingerem przed obławą FBI. Spotykamy wędrujących nieboszczyków, prześladuje nas zmieniający się obraz i trafiamy do nawiedzonego pokoju hotelowego, gdzie od lat dochodzi do makabrycznych wypadków. W restauracji musimy się zmierzyć z szaleńcem, który ni z tego, ni z owego postanowia nas zabić. A kiedy wybieramy się nad rzekę, by spokojnie połowić pstrągi, natykamy się na samego diabła.

Fragment
– Powiedziałbym, że pan jest problemem specjalnym. Pan, pan Robertson oraz wasze groźby.
Mike znowu się zjeżył. Nikomu nie groził, chyba że sam Robertson był już groźbą. A zaangażował go z konieczności, tak jak z konieczności wyważa się łomem zardzewiały sejf, gdy klucz na nic się już nie zdaje.
To nie twój sejf, powiedział jakiś wewnętrzny głos, choć prawo tego stanu i kraju twierdziły co innego. Prawo twierdziło, że pokój 1408 w hotelu Delfin należy do niego, jeśli on go pragnie, pod warunkiem że wcześniej nie dostał go ktoś inny.
Zdał sobie sprawę, że Olin się mu przygląda, nadal z tym bladym uśmieszkiem. Tak jakby śledził jego wewnętrzny dialog niemal słowo po słowie. Było to niewygodne wrażenie, a Mike zaczął dochodzić do wniosku, że całe to spotkanie w niespodziewany sposób także stało się niewygodne. Od chwili kiedy wyjął dyktafon i go włączył (co na ogół działało onieśmielająco), czuł się jak oskarżony.
– Jeśli dąży pan do czegoś, chyba straciłem to z oczu. A miałem ciężki dzień. Jeśli nasza potyczka o pokój 1408 już się skończyła, chciałbym pójść na górę i…
– Przeczytałem jeden z… hm… jak je pan nazywa? Eseje? Opowieści?
Czeki, tak je nazywał, ale nie zamierzał tego powiedzieć przy włączonym magnetofonie. Nawet przy własnym.
– Opowiadania – zdecydował się Olin. – Przeczytałem po jednym opowiadaniu z każdej książki. Ta o domu Rilsbych w Kansas z książki o nawiedzonych domach…
– A, tak. Morderstwa za pomocą siekiery. – Gość, który porąbał na kawałki całą sześcioosobową rodzinę Eugene’a Rilsby’ego nigdy nie został złapany.
– Otóż to. I ta o nocy, którą spędził pan przy grobach tych kochanków z Alaski, co popełnili samobójstwo – tych, którzy podobno zjawiają się w okolicach Sitka – oraz relację z nocy w zamku Gartsby. Ta była całkiem zabawna. To mnie zaskoczyło.
Mike miał doskonale wyostrzony słuch na nutki pogardy pobrzmiewające nawet w najbardziej neutralnych uwagach na temat jego książek i nie wątpił, że czasami słyszał pogardę, której tam nie było – jak się przekonał, niewiele stworzeń na tym świecie ma taką paranoję, jak pisarz, który głęboko w sercu wierzy, że poszedł na łatwiznę – ale tutaj nie wychwycił żadnego pogardliwego tonu.
– Dziękuję – powiedział. – Chyba.
Zerknął na dyktafon. Zwykle jego czerwone oczko wydawało się obserwować tego drugiego, prowokowało, żeby powiedział coś nie tak. Dziś zdawało się wpatrywać w Mike’a.
– O tak, to miał być komplement. – Olin poklepał książki. – Zamierzam je przeczytać… ale tylko ze względu na styl. To styl mi się podoba. Z zaskoczeniem przekonałem się, że śmieję się z pańskich całkiem nie nadprzyrodzonych przygód w zamku Gartsby, i z równym zaskoczeniem doszedłem do wniosku, że jest pan dobry. I subtelny. Spodziewałem się więcej krwi i mordów.
Mike przygotował się na to, co niemal z całą pewnością miało paść zaraz potem, na jakąś wersję „Co taka miła panienka robi w takim miejscu”. Olin, wielkomiejski hotelarz, gospodarz jasnowłosych kobiet, które w czarnych sukniach wychodziły w noc, pracodawca starszych, zaniedbanych mężczyzn we frakach, którzy brzdąkali w hotelowym barze stare standardy w rodzaju „Night and Day”. Olin, który prawdopodobnie w czasie wolnym czytywał Prousta.
– Ale te książki są także niepokojące. Gdybym do nich nie zajrzał, prawdopodobnie nie zadałbym sobie trudu i nie czekałbym na pana. Ledwie zobaczyłem prawnika z aktówką, wiedziałem, że uparł się pan zamieszkać w tym przeklętym pokoju i że żadne moje słowo nie odwiedzie pana od tego zamiaru. Ale te książki…
Mike wyłączył dyktafon – od tego czerwonego wytrzeszczonego oczka zaczęły go przechodzić ciarki.
– Chce pan wiedzieć, dlaczego się prostytuuję? O to chodzi?
– Zakładam, że dla pieniędzy – odparł Olin łagodnie. – I nie można mówić o prostytucji, przynajmniej według mnie… choć to interesujące, że tak szybko doszedł pan do takiego wniosku.
Mike poczuł ciepło pełznące mu po policzkach. Nie, to się zupełnie nie toczyło w sposób, którego się spodziewał. Jeszcze nigdy dotąd nie wyłączył dyktafonu w środku rozmowy. Ale Olin nie był taki, jak się spodziewał. Zwiodły mnie te jego ręce, pomyślał Mike. Te pulchne małe ręce kierownika hotelu, ze zgrabnymi białymi półksiężycami na wymanikiurowanych paznokciach.
– To, co mnie zaniepokoiło… co mnie przeraziło… to świadomość, iż czytam tekst inteligentnego, utalentowanego człowieka, który nie wierzy w żadną z opisywanych przez siebie rzeczy.

Stephen King "Wszystko jest względne. 14 mrocznych opowieści"; Wydawnictwo: Prószyński i S-ka; Format: 142 x 202 mm; Liczba stron: 472; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7469-602-9

KaHa

Tagi: stephen king, Wszystko jest względne 14 mrocznych opowieści, mistrz horroru, jeffery deaver, zbiór opowiadań, książka, publikacja, autor, prószyński,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany