Czy zbrodnie zapisano w książkach?

kzarecka

2007-11-30

sardou_160Najpierw było bestsellerowe "I odpuść nam nasze winy", którego fabuła rozgrywała się w 1284 roku. Teraz jest współczesne "Nikt się mu nie wymknie". Moją uwagę przykuła okładka nowego thrillera francuskiego autora (Romain Sardou) - palce układające rządek kul. Tylko czekać i patrzeć, jak ten rząd stworzy nowy - tym razem rząd ludzkich ciał. Może być jednak gorzej, niż się wydaje. Okazuje się, że już na początku pojawia się ponad dwadzieścia ofiar. Stuarta Sheridana czeka zatem trudne śledztwo. Zwłaszcza, że policjanci z jego regionu... biorą łapówki.




O książce - Na placu budowy w New Hampshire dokonano makabrycznego odkrycia: w wykopie leżą zwłoki 24 osób, ułożone w równy stos, z ranami postrzałowymi w serce. Trop prowadzi do książek niejakiego Bena O. Bozy, znanych z opisów okrutnych zbrodni.

Fragment
Na skraju szosy dostrzegł drewnianą tablicę z napisem "Durrisdeer". Znał reputację tej placówki. Elitarna, bogata, dumna z zatrudnionych osobistości. Kilka razy musiał przeciwstawić się żonie i jej pomysłom, żeby wysłać tam tego czy innego syna. Kwestia zasad: nie podobała mu się atmosfera tej placówki. Ludzie, którzy tu pracowali, też nie.

Wiele opowieści krążyło w okolicy na temat Durrisdeer.

Sheridan wiedział, że gliniarze z jego rejonu brali łapówki, aby nie psuć renomy uniwersytetu. I to nie rodziny studentów wciskały im w ręce koperty, ale właśnie władze uczelni. Durrisdeer był jednym z największych płatników podatków w regionie, studiowała tu młodsza córka gubernatora, a deweloperzy z całego New Hampshire ostrzyli sobie zęby na działki budowlane będące własnością uniwersytetu. Z Durrisdeer nie było żartów.

Szef policji stanowej miał być tam dziś po raz pierwszy. Dotarł wreszcie do wielkiej żeliwnej bramy. Przedstawił się przez domofon i powiedział, że jest umówiony na spotkanie z jednym z wykładowców. Po drugiej stronie zapadła na chwilę cisza, a potem recepcjonistka wytłumaczyła mu, jak trafić do zamku.(...)

U szczytu schodów pojawił się jakiś mężczyzna i zaczął schodzić w jego stronę.
-
Pan Sheridan?
-
Poproszono mnie, żebym stawił się w...
-
Jestem Lewis Emerson, rektor uniwersytetu.
Mocno uścisnął dłoń policjanta.
-
Bardzo mi przyjemnie, panie Emerson. Nie spodziewałem się, że zejdzie pan...
-
Sheridan? Sheridan? Chwileczkę... Czy mamy tu studenta o takim nazwisku?
Emerson zmarszczył czoło. Nie wypuszczał z uścisku ręki pułkownika.

- Zwykle zapamiętuję nazwiska wszystkich przyjętych osób, ale... - mamrotał pod nosem.

Pułkownik przedstawił się przy bramie. Albo ten rektor został źle poinformowany i miał go naprawdę za ojca któregoś ze studentów, albo po prostu udawał idiotę.

- Pułkownik Stuart Sheridan, policja stanowa - wypalił Stu.

Przez twarz Emersona przebiegł szybki, ale widoczny skurcz przestrachu. Sheridan poczuł, jak ręka rektora mięknie, niemal traci konsystencję. Pokazał mu odznakę policji z New Hampshire.

- Czy coś się stało, pułkowniku? - Rektor szybko się pozbierał. - To znaczy... tu, na mojej uczelni?
- Chciałbym porozmawiać z... Chwileczkę...

Sheridan wyjął z kieszeni płaszcza płaski notes. Stary numer: milczenie oficera policji. Nawet jeśli trwa krótko, wystarcza, żeby wzbudzić obawy w każdym rozmówcy i przypomnieć mu, kto tu rządzi.

- Frank Franklin - przeczytał w końcu. - Wykłada tutaj, prawda?

Usłyszawszy to nazwisko, rektor zrobił zdziwioną minę.

- Oczywiście! Oczywiście! - odrzekł szybko. - Frank pracuje w Durrisdeer niecałe trzy miesiące. Jesteśmy z niego zadowoleni. Czy... wpadł w jakieś tarapaty?

Ale Sheridan tylko powtórzył:

- Czy mógłbym z nim porozmawiać? Nie ma chyba teraz zajęć?

Rektor spojrzał na zegar po prawej stronie drzwi wejściowych.

- Nie - odpowiedział. - Mam nadzieję, że wie o pańskiej wizycie.

Emerson wyglądał na zmartwionego i chyba miał po temu powody. Ogarnęło go przeczucie, że w Durrisdeer wybuchnie jakiś wielki skandal.

-
Wie - powiedział chłodno Sheridan. - W każdym razie zostawiłem mu dziś rano wiadomość. Nie oddzwonił.
-
Rozumiem.
Zapadło krępujące milczenie. Oczy rektora mówiły: "Tak łatwo nie ustąpię". Twarde spojrzenie gliniarza odpowiadało: "Streszczaj się".

Wreszcie Emerson się poddał:

- Proszę za mną, pułkowniku.


Romain Sardou "Nikt mu się nie wymknie"; Wydawnictwo: Świat Książki; Tłumaczenie: Magdalena Kamińska-Maurg; Format: 125 x 200 mm; Liczba stron: 336; Okładka: twarda; ISBN: 83-247-0658-5

KaHa

Tagi: Romain Sardou, nikt mu się nie wymknie, i odpuść nam nasze winy, książka, thriller, świat książki, bestseller, francuski autor, fragment,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany