Polityczna powieść grozy
kzarecka
2007-12-05

O książce - Spytasz, jak do tego doszło, że ponad pół wieku temu Polskę oddano pod władzę Szatana. Porazi Cię przypuszczenie, że w roku 1989 sytuacja się powtórzyła... Niecodzienni przyjaciele: milicjant i ksiądz trafiają na demoniczny spisek wiodący od grupki lekceważonych patriotów, przez lochy szpitala – katowni Służby Bezpieczeństwa, aż do hotelu sejmowego. Nim dojdą prawdy, zmierzą się z własnymi demonami, spotkają opętanych i anielskiego bękarta. Na ich drodze staną piękne dziewczyny i flaszki wódki. Sięgną samego dna Warszawy, czeluści, do których wcześniej nie zstąpił nikt.

Enka cisnął teczkę z materiałami na tylne siedzenie poloneza.
- Porządna bryka, panie poruczniku - rzekł ksiądz Andrzej Gil. W świetle południa wydał się porucznikowi nienaturalnie blady. Był wyższy niż Enka początkowo ocenił i miał śmieszne chude dłonie dyndające przy udach. Enka pokiwał głową. Wskazał księdzu miejsce obok kierowcy, ale Gil podziwiał kształt maski i kiwał głową.
- Nowa rzecz - odparł Enka.
- Niech pan jeszcze powie, że to rajdowa wersja. - Ksiądz Andrzej Gil po raz pierwszy uśmiechnął się. - Dwieście na godzinę?
- Sto osiemdziesiąt - przyznał porucznik Enka. - No dobra, jedzie ksiądz czy nie jedzie? - Zmrużył oczy. - Woli ksiądz z przodu czy z tyłu?
Ręka porucznika Enki zatoczyła łuk od przedniego siedzenia do bagażnika. Wsiedli jednocześnie.
- Woził pan porucznik już jakichś księży? - zapytał pogodnie Andrzej Gil.
- Koledzy wozili. - Enka zapalił silnik, ruszyli. Ledwo wydostali się z Szerokiej, a wbili się w korek na Bohaterów Stalingradu. Enka klął pod nosem, na Dietla korek stężał, porucznik Enka wycedził coś o torbie, która pękła, nałożył koguta na dach i popruł chodnikiem.
- No, namęczyłem się, żeby go dostać, genialna sprawa, w pracy i po pracy - powiedział. - Czym ksiądz jeździ?
- Nie mam samochodu.
- Może to i dobrze - mruknął Enka. - Po co ludziom tyle samochodów, no niech ksiądz patrzy, Święto Zmarłych, więc ci już jadą, wracają, mówię sobie, spokojnie, na własny pogrzeb każdy zdąży, ale nie, hołota musi, po prostu musi dymać na miasto całymi tuzinami, jedna kanalia z drugą byłaby chora, gdyby tego nie zrobiła. Myślał kiedyś ksiądz, czym Jezus by jeździł, gdyby żył dzisiaj? Grula twierdzi, że merolem...


KaHa