Rachuba świata z genialnym figlem

kzarecka

2007-12-07

rachuba_160Kehlmann nie interpretuje, ale opowiada. Zamiast zmierzać do określonej puenty, nieustannie ukazuje komizm poszczególnych sytuacji. To książka przywołująca postaci historyczne, a przy tym aktualna. Dojrzałe, "późne" dzieło młodego pisarza, genialny figiel. (Frankfurter Rundschau). To wszystko dotyczy książki Daniela Kehlmanna "Rachuba świata", która w samych tylko Niemczech sprzedała się w liczbie miliona egzemplarzy. Tym samym książka stała się największym bestsellerem literatury niemieckiej od czasów "Pachnidła" Patricka Süskinda.


O ksiązce - Akcja bestsellerowej powieści Daniela Kehlmanna rozgrywa się na przełomie wieków XVIII i XIX. Żyją jeszcze myśliciele oświecenia, wchodzą w modę loty balonem i spirytyzm, nadciąga wiek pary i elektryczności. Na oczach czytelnika Goethe broni teorii o zimnym wnętrzu ziemi, a powstająca siedziba prezydentów USA malowana jest na biało. Jednocześnie powstają pierwsze zdjęcia dagerotypowe i prototyp telegrafu. Europą wstrząsają wojny napoleońskie i ruchy wolnościowe, w Ameryce powstają nowe państwa. W tym samym czasie przyrodnik Alexander von Humboldt podejmuje słynną ekspedycję do Ameryki Łacińskiej, zaś „książę matematyków”, Carl Friedrich Gauss, w czterech ścianach odbywa podróże do granic wiedzy. Kehlmann opisuje pełne przygód wyprawy badawcze Humboldta do Ameryki Łacińskiej i Rosji, samotne zmagania domatora Gaussa z wielkimi pytaniami nauk ścisłych, a także życie osobiste obu bohaterów. Przekonująco, żywo i z finezją przedstawia życie i epokę obu tych uczonych. Ta mądra, zabawna, wciągająca powieść zachęca do namysłu nad niedawną przeszłością kultury zachodniej, a także nad tym, jak dalece można wymierzyć świat i go zrozumieć. Czy umiemy przewidzieć zdarzenia prywatne lub historyczne i dzięki rozwojowi cywilizacji chronić siebie i innych od przeciwności losu?

Fragment
We wrześniu roku 1828 największy w kraju matematyk pierwszy raz od lat opuścił swoje miasto, żeby w Berlinie wziąć udział w Kongresie Przyrodników Niemieckich. Oczywiście nie miał chęci tam jechać. Przez długie miesiące bronił się, aż wobec nalegań Aleksandra von Humboldta, w chwili słabości wyraził zgodę – licząc na to, że nigdy nie nastanie ten dzień.
A teraz profesor Gauss ukrywał się w łóżku. Kiedy Minna kazała mu wstawać, bo czeka dyliżans, bo kawał drogi, złapał się poduszki i chcąc, żeby żona znikła, zamknął oczy. Kiedy je otworzył, a Minna wciąż była, nazwał ją zmorą, utrapieniem na starość i tłukiem. Skoro i to nie pomogło, odsunął kołdrę i postawił nogi na ziemi.
Po zrobieniu pobieżnej toalety wściekły zszedł do bawialni. Ze spakowanym sakwojażem czekał tam jego syn Eugeniusz. Zobaczywszy go, Gauss dostał furii. Rozbił stojący na parapecie dzban, miotał się i tupał. Eugeniusz i Minna zaczęli głaskać go z dwóch stron po ramionach i tłumaczyć, że będzie pod dobrą opieką, że niedługo wróci, że to minie jak zły sen – a mimo wszystko się nie uspokoił. Ochłonął dopiero, kiedy jego bardzo leciwa matka, wystraszona hałasem, wyszła ze swojego pokoju i szczypiąc go w policzek, zapytała, jak tam grzeczny synek. Chłodno pożegnał się z Minną, córkę i najmłodszego syna z roztargnieniem pogłaskał po głowie. Pomogli mu wsiąść do dyliżansu.
Podróż była pasmem udręk. Nazwał Eugeniusza ofermą, chwycił jego sękaty kij i z całej siły dźgnął go w stopę. Ze zmarszczonymi brwiami chwilę wyglądał oknem, a potem spytał o córkę. Kiedy wreszcie wyjdzie za mąż? Dlaczego żaden jej nie chce, o co chodzi?
Syn odgarniał z czoła długie włosy, miął w rękach czerwoną czapkę i nic nie mówił.
No gadaj, powiedział Gauss.
Cóż, odparł Eugeniusz. Bogiem a prawdą, jest niezbyt ładna.
Profesor kiwnął głową, odpowiedź go przekonała. Zażądał jakiejś książki.
Eugeniusz dał mu tę właśnie otwartą: Niemiecką sztukę gimnastyczną Friedricha Jahna. Była to jedna z jego ulubionych książek.
Gauss wziął się do lektury, ale już po kilku sekundach podniósł oczy i zaczął narzekać na nowomodny dyliżans. Przez te skórzane resory mdli człowieka jeszcze gorzej, niż to dotychczas bywało. Tylko patrzeć, a jakieś machiny będą z prędkością wystrzelonego pocisku przenosiły podróżnych z miasta do miasta. I wtedy z Getyngi do Berlina dojedzie się w pół godziny.
Syn z powątpiewaniem kołysał głową.

Daniel Kehlmann "Rachuba świata"; Wydawnictwo: W.A.B.; Format: 135 x 202 mm; Okładka: twarda; ISBN: 978-83-7414-353-0

KaHa

Tagi: daniel kehlmann, rachuba świata, książka, pachnidło, patrick suskind, wyadwnictwo wab, oświecenie, niemcy, literatura, fragment,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany