Puk, puk! Jest tam kto?

kzarecka

2007-12-17

jestatmkto_160Marian Keyes napisała osiem książek. Te osiem książek przetłumaczono na ponad trzydzieści języków. A sprzedano w łączym nakładzie ponad 10 milionów egzemplarzy. Oczywiście były i pierwsze miejsca na listach bestsellerów. I tak oto owe książki przyniosły autorce światową popularność. "Królowa podnoszących na duchu historii", jak nazwano Keyes, napisała kolejną powieść. "Jest tam kto?" to historia kobiety, która po wypadku i rekonwalescencji wraca na Manhattan. To właśnie tam mieszka jej mąż. Jest jednak problem. Mąż... zniknął.




O książce - W swym kolejnym bestsellerze autorka powraca do niesamowitych sióstr Walsh. Jedna z nich, mieszkająca za oceanem Anna, leczy po wypadku rany na ciele i duszy, unieruchomiona w domu rodzinnym w Dublinie. Bezskutecznie próbując skontaktować się ze swym niedawno poślubionym mężem Aidanem, pragnie jak najszybciej wrócić do normalności, czyli Nowego Jorku, gdzie zostawiła męża, przyjaciół i świetną pracę w firmie kosmetycznej. Powrót jednak nie jest łatwy, tym bardziej że okazuje się, iż Aidan tajemniczo i bez śladu zniknął.

Wzruszająca, ale nie sentymentalna, poprawiająca humor i przywracająca wiarę w życie powieść, w której śmiech miesza się ze łzami pojawi się w księgarniach w drugiej połowie stycznia.

Fragment
Byłam zmuszona przedzierać się przez coraz mniej znane banki, aż w końcu znalazłam maklera giełdowego w pewnym banku w środku miasta, który zgodził się ze mną spotkać, czyniąc to zresztą tylko dlatego, że posłałam jego asystentce, Nicie, tony bezpłatnych kosmetyków z obietnicą, że dostanie więcej, jeśli mnie umówi. Poszłam więc, korzystając z rzadkiej okazji zdjęcia z siebie tylu świrowatych akcentów, ile zdjąć mogłam. Już wyjaśniam: wszystkie specjalistki od reklamy w McArthur Agency muszą przybierać osobowość marki, którą reprezentują. Na przykład dziewczyny, które pracują dla EarthSource, są nieco zgrzebne i szorstkie, podczas gdy zespół Bergdorf Baby to klony Carolyn Kennedy-Besset. Ponieważ profil Candy Grrrl był trochę szalony i szurnięty, musiałam ubierać się zgodnie z nim, ale bardzo szybko zaczęłam mieć tego dość... Styl wariacki jest domeną bardzo młodej kobiety, a ja miałam trzydzieści jeden lat i byłam wykończona łączeniem różu z oranżem.

Zachwycona, że mam okazję wyglądać poważnie, z włosami szlachetnie pozbawionymi wszystkich idiotycznych spinek i dodatków, włożyłam granatowy kostium (wprawdzie ozdobiony srebrnymi gwiazdkami, ale to była najbardziej konserwatywna rzecz, jaką miałam) i przemierzałam osiemnaste piętro w poszukiwaniu biura pana Rogera Coastera, mijając starannie ubranych, kompetentnie wyglądających ludzi i żałując, że nie mogę nosić do pracy prostych, doskonale skrojonych kostiumów, kiedy skręciłam za róg i kilka rzeczy wydarzyło się naraz.
Z tamtej strony nadchodził jakiś mężczyzna i wpadliśmy na siebie z taką siłą, że torebka wypadła mi z ręki, rozsypując po całej posadzce różne kłopotliwe drobiazgi (łącznie z fałszywymi okularami, które zabrałam, by wyglądać inteligentnie, i portmonetką na bilon z napisem "zmiana zaczyna się od środka"). Pochylając się szybko, żeby to wszystko pozbierać, jednocześnie sięgnęliśmy po okulary i zderzyliśmy się głowami z nieźle słyszalnym trzaskiem. Oboje wykrzyknęliśmy "Przepraszam!", a kiedy on podjął próbę roztarcia mojego czoła, wylał mi na dłoń gorącą kawę. Oczywiście, ponieważ byłam w miejscu publicznym, nie mogłam wrzasnąć z bólu, a tylko energicznie potrząsać ręką, by ten ból złagodzić, i kiedy to robiłam, zachwycając się, że kawa nie uczyniła mi większej krzywdy, zobaczyliśmy, że przód mojej białej bluzki wygląda jak obraz Jacksona Pollocka.
– Wie pani co? – powiedział mężczyzna. – Z niewielkim wysiłkiem moglibyśmy nabrać prawdziwej wprawy w chodzeniu tutaj.

Wyprostowaliśmy się i, mimo że oparzył mi rękę i zniszczył bluzkę, spodobało mi się jego spojrzenie.

– Mogę? – Wskazał moją oparzoną dłoń, ale jej nie dotknął (procesów o molestowanie seksualne jest w Nowym Jorku tak dużo, że mężczyzna często nie chce wsiąść do windy z samotną kobietą, żeby przypadkiem nie wylądować w sądzie z niewymagającym świadków oskarżeniem, że starał się zajrzeć jej pod spódnicę).

– Proszę. – Powierzyłam mu dłoń. Poza czerwonymi śladami oparzenia była to dłoń, z której mogłam być dumna. Rzadko wyglądała lepiej. Wcierałam w nią regularnie supernawilżający krem do rąk Candy Grrrl, akrylowe paznokcie były zaokrąglone i pomalowane srebrnym lakierem, przestałam więc wyglądać jak gorylica, co zawsze wprawiało mnie w wesołość i beztroskę. Mam dość owłosione ręce – a Bóg tylko wie, że niełatwo o tym mówić – i trochę tych włosów... no, cóż... sięga na wierzch dłoni. Naga prawda w tej sprawie jest taka, że jeśli się je pozostawi samopas, przypominają łapki hobbita. (Czy ktoś jeszcze na to cierpi? Czy jestem jedyna?)

W Nowym Jorku woskowanie jest tak konieczne do życia jak oddychanie i w eleganckim towarzystwie tylko wtedy zyskuje się akceptację, jeśli jest się niemal całkowicie bezwłosą. Można mieć włosy na głowie, rzęsy i dwie wyskubane brwi. To wszystko! Wszystkie inne muszą zniknąć. Nawet włoski nosowe, z czym nie byłam w stanie się zmierzyć. Chociaż musiałabym, gdybym zamierzała zrobić znaczącą karierę w dziedzinie kosmetyków.

Marian Keyes "Jest tam kto?"; Wydawnictw: Wydawnictwo Dolnośląskie; Format: 120 x 200 mm; Liczba stron: 520; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-2458-549-6

KaHa

Tagi: marian keyes, jest tam kto, książka, fragment, bestseller, powieść, królowa podnoszących na duchu historii, wydawnictwo dolnośląskie, manhattan,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany