Spirale strachu - Jeffery Deaver

kzarecka

2008-01-04

deaver_160Stali czytelnicy PL pewnie wiedzą - mam słabość do Deavera. Uwielbiam jego prozę i na każdą kolejną książkę czekam okrutnie niecierpliwie. Rozpaczałam, gdy zakończył serię z Lincolnem Rhyme'em i Amelią Sachs, a jednocześnie radowałam, że na plan pierwszy wychodzi Kathryn Dance. Dla mnie Deaver jest jednym z najlepszych pisarzy thrillerów, jacy do tej pory stąpali po ziemi. Można się z tym zgadzać lub nie. Jedno jest pewne - kiedy brałam do rąk "Spirale strachu", wiedziałam, co mnie czeka. Czy mimo wszystko gdzieś tam po drodze się zawiodłam?



Zacznę od okładki - bardzo przyjemna! Drut, a może bardziej - fragment zasieki, na którym oplata się wąż. Błyszczące litery imienia i nazwiska (napis wybity; czuć go opuszkami palców), nierówny, blady tytuł (wystarczy mu się przyjrzeć i już czuje się powiew czegoś groźnego; litery wyglądają, jakby składały się z idealnych fragmentów betonu, może marmuru, może ziemi, a może dalekiego zdjęcia krzaków - cudowne). Okładka jednak nie jest najważniejsza (tak sądzi wielu) i wielu nie interesuje (a szkoda). Dlatego przejdę do formy i treści publikacji.

"Spirale strachu" to zbiór opowiadań, szesnastu przesyconych grozą historii (jak czytam na skrzydełku okładki; niestety nieco przesadzone stwierdzenie). Zbiory opowiadań mają swoje dobre i złe strony. Zacznę od złych - są za krótkie. Człowiek się w nie zatapia, a tu rach ciach, koniec. Z niektórych mogłyby powstać niezwykle wciągające powieści (z drugiej strony niektóre nie miałyby na to najmniejszych szans). A dobre strony? Można przeczytać jedno na dobranoc i zajrzeć do książki za kilka dni. Można przeczytać jedno ze środka, jedno z końca i też nie ma najmniejszego problemu (nie zauważyłam, aby były ułożone według jakiegoś szczególnego klucza, który zabraniałby nam wertowania książki). Pamiętacie "Opowieści z krypty"? Telewizyjne, półgodzinne opowiastki grozy. Takie bajki na dobranoc dla dorosłych. Obejrzało się, pobało lub nie i szło spać. I tak można zrobić ze "Spiralami strachu". Nie ma tego okropnego uczucia, które towarzyszy przy czytaniu powieści Deavera - już chcę odłożyć książkę, ale nagle akcja tak przyśpiesza, tak robi wielki zwrot, że zdziwienie nie pozwala, skończyć czytać. Tutaj wystarczy pochłonąć jedno opowiadanie i pójść spać. Historia zakończona. I nie tłuką się myśli w stylu: "Co będzie dalej?".

Zbiór otwiera bardzo ciekawe opowiadanie zatytułowane "Bez Jonathana". Sześć kartek, a przynajmniej dwa ogromne zdziwienia. Po takim początku, aż chce się poznawać resztę. W całym zbiorze jest jeszcze tylko jedno tak doskonałe opowiadanie - "Trójkąt". Dość ciekawie skonstruowany jest również "Punkt widzenia". Zakończenie całej reszty można wywnioskować zdecydowanie wcześniej. Co oczywiście nie oznacza, że są słabe. Czyta się je bardzo przyjemnie, myśli biegają jak oszalałe, ale rozszyfrować zagadkę można wcześniej. Jest i prezent dla fanów pary Rhyme i Sachs (czy jeszcze kiedyś Deaver do nich wróci? oby!). I jeszcze "Świat cały jest sceną" - dość oryginalny tekst. Jednym z bohaterów jest Szekspir. Oczywiście dochodzi do morderstwa i okazuje się, że z takiego wydarzenia dramatopisarz zaczerpnął natchnienie do stworzenia "Otella". Podejrzewam, że opowiadanie jest na tyle szczególne, że albo komuś się bardzo spodoba, ale nie spodoba wcale. Czas umiejscowienia akcji, język... Przykład:
- Dalibóg, łaskawa pani, zaręczam, że sie nie mylisz. Murtaugh jest parem, lecz pośledniego herbu, a tytuł swój kupił za pieniądze. Zamierzył sobie takie przedsięwzięcie, by wynajdować szlachciców, którzy toną w długach. Potem zaś knuje przeróżne intrygi, dzięki którym dłużnicy bezprawnym sposobem zdobywają ziemie i majątki. Sam bierze od nich suty procent.
- I mój ojciec padł ofiarą takiej intrygi? - wyszeptał ze zgrozą Charles.
- Dalibóg, panie, tak właśnie było. To ja, wraz z szubrawcami...
I tak dalej, i tak dalej. Wszystko zależy od gustu. Mnie osobiście przeczytanie opowiadania przyszło z trudem. Słowem - męczyłam się przy nim. Podchodziłam do niego aż trzy razy. Przeczytałam, ale intryga nie wydała mi się zbyt wyjątkowa. Nawet Szekspir jej nie pomógł.

We wstępie do "Spiral strachu" Jeffery Deaver napisał: - Opowiadanie przypomina pocisk wystrzelony przez snajpera. Szybki i porażający. W opowiadaniu mogę uczynić zło z dobra, ze zła jeszcze większe zło, a największą przyjemność sprawia mi sytuacja, gdy coś naprawdę dobrego okazuje się naprawdę złe. To dobre opowiadania. Jedne są świetne, drugie słabsze, wszystkie jednak dobre. Warto czekać teraz na kolejny zbiór "Spirale strachu 2", który czytelnicy w USA mieli przyjemność już poznać. Jeszcze potężniej warto uzbroić się w cierpliwość i czekać na nową powieść Deavera. A te opowiadania czytać sobie teraz w łóżku. Tak na dobranoc.

Jeffery Deaver "Spirale strachu"; Wydawnictwo: Prószyński i S-ka; Tłumaczenie: Łukasz Praski; Format: 142 x 202 mm; Liczba stron: 312; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7469-617-3

Katarzyna Zarecka

Tagi: jeffery deaver, spirale strachu, książka, autor, powieść, recenzja, lincoln rhyme, amelia sachs, szekspir, trójkąt, opowiadanie, spirale strachu 2, opowieści z krypty, serial, thriller, wydawnictwo prószyński,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany