Kafka za oceanem

kzarecka

2008-01-30

kafka_160Jest książka Haruki Mirakamiego "Kafka nad morzem" (piętnastoletni Kafka ucieka przed klątwą ojca na daleką wyspę). Jest też inna książka. Też o dalekiej wyprawie. I też jest Kafka. Różnica jednak ogromna. Druga książka dotyczy autora, którego utwory zna chyba każdy - Franza Kafki. Jej tytuł to "Ameryka". "Ameryka" niedokończona powieść. To o niej autor napisał do Felice Bauer: - Moja powieść! Przedwczoraj wieczorem uznałem jej zwycięstwo nade mną. Szkoda. Może gdyby to Kafka zwyciężył, moglibyśmy mieć słowa jak od Muńka Staszczyka z T.Love: - Stany, Stany, fajowa jazda, Zjednoczonych łopot flag. Ameryka, gwiaździsty sztandar. Czujesz klimat, na pewno tak.



O książce - W Dziennikach Kafki widnieje taki zapis: - Znowu zachęta. Znowu chwytam siebie, jak się chwyta spadające piłki. Jutro lub nawet dzisiaj rozpocznę większą pracę, która powinna rozwijać się swobodnie zgodnie z moimi uzdolnieniami. Nie odstąpię od niej, dopóki będę mógł. Lepsza bezsenność niż takie życie z dnia na dzień. Ową "większą pracę" rozpoczął jesienią 1912 roku, by nie ukończyć jej nigdy. Rękopis "Ameryki" nie został opatrzony tytułem; Kafka nazywał ten tekst "amerykańską powieścią", natomiast po opublikowaniu pierwszego rozdziału - Palaczem. Powieść nie została ukończona; Kafka ustalił nazwy i podział jedynie dla pierwszych sześciu części. Tytuły i układ pozostałych rozdziałów, a także tytuł całości pochodzą od Maksa Broda, przyjaciela i edytora dzieł Kafki. (W Dziennikach autor używa tytułu Zaginiony; stosowany jest on od lat m.in. w niemieckich wydaniach). Jak wspomina przyjaciel i edytor dzieł Kafki, z rozmów z Kafką wynikało, że rozdział o "Teatrze z Oklahomy" miał być rozdziałem ostatnim. Przed owym rozdziałem jest luka, bezskutecznie próbują ją zapełnić pomieszczone na końcu fragmenty dotyczące służby Karla u Bruneldy.

Fragment
Na rogu ulicy Karl zobaczył plakat z następującym napisem: "Dzisiaj od szóstej rano do północy, na torze wyścigowym w Clayton, będzie przyjmowany personel do Teatru z Oklahomy! Wielki Teatr z Oklahomy wzywa was! Wzywa was tylko dzisiaj, tylko ten jeden raz! Kto teraz straci okazję, straci ją na zawsze! Kto myśli o swojej przyszłości, należy do nas! Każdy jest mile widziany! Kto chce zostać artystą, niech się zgłosi! Jesteśmy teatrem, w którym każdy jest potrzebny, każdy na właściwym miejscu! Gratulujemy z góry każdemu, kto zdecyduje się do nas wstąpić! Ale pośpieszcie się, żebyście się dostali przed północą! O dwunastej wejścia zostaną zamknięte i już ich nie otworzymy! Niech będzie przeklęty, kto nam nie wierzy! W drogę do Clayton!".
Wprawdzie wielu ludzi stało przed plakatem, ale wydawało się, że nie budzi on zbyt wielkiego entuzjazmu. Tak wiele było plakatów, nikt już plakatom nie wierzył. Ale ten był jeszcze bardziej nieprawdopodobny niż inne. Przede wszystkim miał jeden wielki błąd: nie było w nim ani słówka o zapłacie. Gdyby była choć trochę godna wzmianki, plakat na pewno by o niej wspomniał; nie pominąłby tego, co najbardziej kusi. Nikt nie pragnął zostać artystą, ale z pewnością każdy chciał, żeby mu zapłacono za jego pracę.
A przecież dla Karla plakat zawierał wielką pokusę. Brzmiała ona: "Każdy jest mile widziany". Każdy, a więc i Karl. Wszystko, co dotychczas uczynił, poszło w zapomnienie, nikt nie będzie mu robił z tego powodu wyrzutów. Mógł się zgłosić do pracy, niebędącej żadną hańbą, do której nawet publicznie zapraszano! I równie publicznie obiecywano, że i on także zostanie przyjęty. Nie pragnął niczego więcej, chciał wreszcie zacząć przyzwoite życie i może właśnie tutaj mu je wskazywano. Cała chełpliwość plakatu mogła być kłamstwem, wielki Teatr z Oklahomy mógł sobie być małym, wędrownym cyrkiem; chciał jednak przyjąć ludzi, to wystarczało. Karl nie czytał plakatu po raz drugi, lecz raz jeszcze odszukał zdanie: "Każdy jest mile widziany". Z początku myślał o tym, żeby iść pieszo do Clayton, ale byłyby to trzy godziny bardzo wyczerpującego marszu i mógłby przyjść tylko po to, aby się dowiedzieć, że wszystkie miejsca zostały już zajęte. Wprawdzie według plakatu liczba tych, których miano przyjąć, była nieograniczona, ale ogłoszenia o pracy zawsze redagowano w ten sposób. Karl zrozumiał, że albo musi zrezygnować z miejsca, albo pojechać. Przeliczył pieniądze, które bez tej podróży wystarczyłyby mu na tydzień, przesuwał tam i z powrotem drobne monety na otwartej dłoni. Jakiś pan, który go obserwował, poklepał go po ramieniu i powiedział: - Szczęśliwej drogi do Clayton! - Karl w milczeniu kiwnął głową i liczył dalej. Ale wkrótce się zdecydował, odłożył pieniądze potrzebne na przejazd i pobiegł do kolei podziemnej. Kiedy wysiadł w Clayton, usłyszał od razu dźwięk wielu trąb. Był to bezładny hałas, trąby nie brzmiały zgodnie, dęto w nie bez ładu i składu. Ale Karłowi to nie przeszkadzało, potwierdzało raczej, że Teatr z Oklahomy jest wielkim przedsiębiorstwem. Lecz gdy wyszedł z budynku stacji i rzucił okiem na całość urządzenia, zobaczył, że wszystko jest jeszcze większe, niż kiedykolwiek mógłby był pomyśleć, i nie pojmował, jak przedsiębiorstwo może ponosić takie wydatki tylko w tym celu, żeby zdobyć personel. Przed wejściem na tor wyścigowy zbudowano długie, niskie podium, na którym setki kobiet, przebranych za anioły, w białych szatach, z wielkimi skrzydłami u ramion, dęło w długie, błyszczące złotem trąby. Nie stały one bezpośrednio na podium, lecz każda z nich miała oddzielny postument, którego jednak nie było widać, gdyż zupełnie zasłaniały go długie, powiewne woale anielskiego stroju. A ponieważ owe postumenty były bardzo wysokie, chyba na dwa metry, postacie kobiet wyglądały na ogromne, tylko ich małe głowy psuły nieco wrażenie wielkości, a także ich rozpuszczone włosy zwisały zbyt krótkie i niemal śmieszne między wielkimi skrzydłami po bokach. Aby uniknąć jednostajności, użyto postumentów rozmaitych rozmiarów: były kobiety całkiem niskie, niewiele wyższe ponad normalny wzrost, lecz obok nich inne kobiety wznosiły się na wielkiej wysokości i można się było lękać, iż najlżejszy podmuch wiatru będzie dla nich niebezpieczny. I wszystkie kobiety dęły w trąby.

Franz Kafka "Ameryka"; Wydawnictwo: PIW; Tłumaczenie: Juliusz Kydryński; Liczba stron: 311; Okladka" miękka; ISBN: 978-83-06-03140-9

KaHa

Tagi: Franz Kafka, Ameryka, wydawnictwo PIW, fragment, książki, teatr z oklahomy, książka,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany