Włodek od Czarnej Matki

kzarecka

2008-02-07

czarnamatka_160Poeta, prozaik, dramaturg, autor scenariuszy filmowych i telewizyjnych, jeden z członków Grupy Poetyckiej Zlali Mi Się Do Środka, czyli Wojciech Stamm napisał książkę zatytułowaną "Czarna Matka". O czym? O tym za moment. A co w niej znajdziemy? Charakterystyczny dla Stamma absurdalny humor oraz przemyślenia groteskowo naśladujące akademickie dyskursy. Niezwykła relacja z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych w Polsce dokładnie dzisiaj (7 lutego) trafia do księgarń.




O książce - Włodek Wolek jest typowym polskim nieudacznikiem. Jego życie to seria przykrych doświadczeń - nieudane próby współżycia seksualnego, powierzchowne zaangażowanie w antykomunizm, wczesne małżeństwo z musu, emigracja polityczno-zarobkowa i udział w "trzecioobiegowych" projektach artystycznych. Z takim życiorysem trudno zostać bohaterem narodowego eposu.
Powieść Stamma jest swobodnym zapisem nietrwałej pamięci. Szaleństwo rzeczywistości przekłada się tu na szaleństwo formy. Nawiązująca do podziemnego nurtu polskiej literatury, opowiadająca m.in. o początkach gdańskiego Totartu, "Czarna Matka" wpisuje się w tradycję sowizdrzalską, wplecione w tekst fragmenty poetyckie przypominają z kolei o "brulionowych" początkach autora.

Fragment
Jechaliśmy pociągiem, ja i pasażerowie. Naprzeciwko siedzieli dwaj chłopcy w wieku dziesięciu, dwunastu lat, mieli deskorolki, czapki baseballowe, uśmiechali się do siebie, z lekka przytulali, opowiadali sobie dowcipy, przewracali oczyma, obydwaj ciemnowłosi, może to cygańskie dzieci, patrzyli sobie w oczy, raz po raz wybuchali śmiechem. Naśmiewają się ze mnie – pomyślałem – a może z siedzącej po przekątnej zakonnicy, a może to... Zmieszałem się, chłopcy nie przestawali, byli jednak uroczy. Wysiedli na tej samej stacji, podążyłem za nimi w odległości dość znacznej. Szli tam, gdzie ja miałem iść. Weszliśmy do lasu – pewnie myślą sobie, że jestem zboczeńcem, chłopcy w takim wieku mają temu podobne idee. Przyspieszyłem kroku i zbliżyłem się tak, że słyszałem ich rozmowę, wprawdzie niewyraźnie. Szliśmy lasem bukowym, który był miejscem odludnym i dzikim.
Też przyspieszyli kroku, oglądając się nerwowo, odległość zwiększyła się, przyspieszyłem nieznacznie. Zmierzali do boiska sportowego za lasem, a było to jeszcze z piętnaście minut drogi.
Z wolna zacząłem przyspieszać, kiedy byłem już blisko, chłopcy znów przyspieszyli, ja również, kiedy byłem na wyciągnięcie ręki, chłopcy zaczęli uciekać biegiem, jeden wypuścił deskorolkę. Tego sobie odpuszczę – pomyślałem. Pobiegłem za tym z deskorolką, uciekał przez krzaki, smagały mnie gałęzie po twarzy, biegłem, przeskakując konary, pokrzywy, raz po raz różne ptactwo leśne uciekało mi spod nóg. Byłem już blisko, czułem zapach spoconego ciała chłopca (wypuścił deskorolkę). Chwyciłem go za kołnierz. Chłopiec zacharczał, szarpnęło rozpędzone ciało, przewróciłem go na brzuch, wprawnie wykręciłem rękę.
– Proszę mnie zostawić, czego pan ode mnie chce! – krzyczał.
Wokoło rosły pokrzywy i dziki bez, widoczność była ograniczona.
Podszyty krzewami las, typowy dla klimatu morskiego wilgotny bór bukowy, jako biotop był wspaniałym miejscem gniazdowania kosa, głuszca i ptaków drapieżnych.
Lewą ręką przycisnąłem głowę chłopca do podłoża porośniętego grubym dywanem mchu, krzyki zamieniały się w głuche wycie, prawą ręką trzymałem wykręconą rękę chłopca, kolanem przyciskałem klatkę piersiową, rozejrzałem się, drugi chłopiec pewnie już dobiegł do skraju lasu i zaraz narobi rabanu.
Zacząłem myśleć o ucieczce przez ogródki działkowe, ale rozpiąłem płaszcz i kiedy już wyciągnąłem miecz, aby ofiarować dziecko, z nieba zagrzmiał głos jak grom:
– Zostaw dziecko. Nie podnoś ręki na chłopca, nie czyń mu nic, bo teraz wiem, że boisz się Pana. Odłożyłem tedy miecz i zacząłem uciekać.

Wojciech Stamm "Czarna Matka"; Format: 123 x 195 mm; Liczba stron: 356; Okładka: twarda; ISBN: 978-83-7414-267-0

KaHa

Tagi: wojciech stamm, czarna matka, książka, fragment, brulion,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany