Święty spokój Mai K.
kzarecka
2008-02-22
Nie traktujcie tego, co piszę zbyt poważnie. Moim żywiołem jest komedia. Nie ma dla mnie znaczenia, czy będzie to komedia kryminalna czy romantyczna, zresztą mniejsza o przymiotniki. Wokół nas aż roi się od zabawnych sytuacji, wystarczy tylko patrzeć na świat spod lekko przymrużonych powiek i popuścić wodze fantazji.
Przelewam na papier mój sposób widzenia świata, lekko ironiczny, ale podbudowany życiowym optymizmem. Każda sytuacja ma swoją jasną i ciemną stronę, ja wolę widzieć tę jaśniejszą. Zdaję sobie sprawę, że różowe okulary nie zawsze oddają pełny obraz rzeczywistości, dlatego czasem odkładam je na bok i biorę do ręki szkło powiększające.
Wyobraźnia nie ma granic, ale nie zaszkodzi, kiedy ma solidne fundamenty czyli wiedzę. Bez ustanku uczę się świata, obserwuję i staram się zapamiętać jak najwięcej.
Mieszam wszystko w głowie jak w tyglu, starannie dbając o zachowanie proporcji, potem siadam wygodnie w fotelu i piszę. Produkt końcowy przyprawiam odrobiną satyry i kilkoma kroplami groteski.
Taki jest mój przepis na powieść.
Moja dewiza życiowa brzmi: "Grunt to święty spokój" Lubię kiedy życie biegnie powolutku, bez wzlotów i upadków. Nie wspinam się pracowicie po szczeblach kariery, a zaoszczędzoną energię beztrosko trwonię w czasie długich górskich wędrówek. Ładuję wtedy akumulatory i spokojnie wracam do pracy.
Bujanie w obłokach jest przyjemne, ale czasem trzeba zejść na ziemię. Stąpam po niej pewnie, chociaż unikam wydeptanych ścieżek. Uśmiecham się do napotkanych ludzi i jest mi miło, kiedy odwzajemniają się tym samym.
Uważaj na Jurka, czyli fragment nowej książki Mai Kotarskiej