Panie Dyrektorku

kzarecka

2008-04-17

prezes_160Pamiętaj - nie integruj się (nawet, jeśli myślisz, że to coś potrzebnego), nie spoufalaj się (nawet, jeśli ktoś ci na to pozwala), nie ufaj nikomu (nawet, jeśli ktoś mówi: "Stary, przecież nie polecę z tym na górę"). Gdzie? W firmie. Nigdy. Pamiętaj, nigdy. "Prezes" - oto niepokojąco prawdziwy thriller. Mocna, męska proza z kapitalną intrygą na najwyższych szczeblach biznesu i polityki oraz z niezapomnianym, dalekim od świętości bohaterem. Autor? Stephen Frey. Wall Street... Czy pracując tam, można powiedzieć o sobie: "W pełni świadomy, świadomy, że hej"?



O książce - Wielkie pieniądze, zbrodnia i misterny spisek w thrillerze korporacyjnym, odsłaniającym mechanizmy gigantycznych oszustw na Wall Street. Pierwsza z książek o Christianie Gilette, trzydziestosześcioletnim biznesmenie, który zostaje prezesem jednej z największych spółek kapitałowych świata. Próbując uniknąć kolejnych zamachów na swe życie, Gilette szybko przekonuje się, że w świecie finansjery można kupić wszystko poza zaufaniem.

Donald J. Trump: - Zacięta gra władzy o wysoką stawkę. Lektura obowiązkowa!

Fragment
- To była Faith? - zaciekawił się Cohen.
Gillette schował z powrotem aparat do kieszeni marynarki.

-
Spałeś z nią? - zapytał tamten z naciskiem, nie otrzymawszy odpowiedzi.
-
To nie twoja sprawa.
-
Owszem, moja, skoro za to samo wywaliłeś Masona.
Gillette odwrócił się powoli do niego.

-
To nie to samo, Ben - rzekł spokojnie. - I nie waż się więcej okazywać braku lojalności...
-
Mylisz się, to dokładnie to samo. Ostatecznie Faith Cassidy pracuje dla ciebie. A ja nie okazuję braku lojalności, do cholery, tylko próbuję cię chronić. Jak myślisz, kto, do pioruna, odganiał dzisiaj rano paparazzich sprzed twoich drzwi?
Gillette przez kilka sekund gapił się na kolegę w milczeniu.

-
Doceniam to - odezwał się w końcu cicho, uzmysłowiwszy sobie nagle, że chyba powinien wziąć te przestrogi do serca, a Cohen jest dla niego kimś więcej niż tylko specjalistą od rachunków. - Dowiedziałeś się, czy ta kobieta, która zginęła przed kościołem, miała dzieci?
-
Tak. Troje.
-
W jakim wieku?
-
Dziewięć, siedem i cztery latka. Dwie dziewczynki i jeden chłopczyk. Była rozwiedziona, cała trójką zaopiekowała się już jej siostra, która mieszka na Long Island.
Były mąż płaci alimenty na dzieci, ale nieduże, a siostra zabitej ma wystarczająco dużo kłopotów z wykarmieniem swojej czwórki.
Gillette zapatrzył się na most Brooklyński, gdyż jechał na północ w kierunku śródmieścia.

-
Zapisz na każde dziecko po ćwierć miliona dolarów
-
To bardzo dużo - mruknął Cohen. - W końcu to nie nasza wina, że ona zginęła...
-
To małe dzieci, Ben. Całkiem małe. Nie ma znaczenia z czyjej winy straciły matkę.
W jego myślach na chwilę pojawił się widok Isabelle: długie czarne włosy, klasyczny owal twarzy, gładka cera o miodowym odcieniu, ciemne oczy. Miała w sobie coś, co go prześladowało i z czego nie mógł się otrząsnąć. Każda myśl o niej całkowicie go pochłaniała, a on nie znosił, gdy cokolwiek go rozpraszało.

Rozmawiał z nią zaledwie kilka chwil w kuchni u Josego i Selmy. Za krótko nawet, żeby dobrze wyrobić sobie pierwsze wrażenie. A mimo to wspomnienia o niej nie dawały mu spokoju.

-
Odliczysz tę sumę od mojej premii - nakazał.
-
W porządku. Jak sobie życzysz. - Cohen uniósł obie ręce
w obronnym geście. - Trzeba dbać o wizerunek firmy. Przygotuję wszystko, ale koszty poniesiemy wspólnie. Nie tylko ty.
Piętnaście minut później limuzyna zatrzymała się przed siedzibą Everestu.

-
Jest jeszcze parę drobnych spraw, które chciałbym od razu załatwić - rzekł Cohen - ale będą musiały zaczekać, aż wjedziemy na górę.
-
Zatrzymaliśmy się specjalnie dla ciebie - wyjaśnił Gillette. - Ja jadę na spotkanie z Tomem McGuire'em, a potem jestem umówiony na lunch z senatorem Stockmanem. Co to za drobne sprawy?
Tamten spojrzał do notatnika, który trzymał na kola­nach.

-
Musimy porozmawiać o przedsiębiorstwach, których jesteś teraz prezesem. Po śmierci Billa i zwolnieniu Troja masz pod swoją kontrolą komplet naszych inwestycji, wszystkich dwadzieścia siedem firm. Nie podołasz jednocześnie zarządzać aż tyloma przedsiębiorstwami i gromadzić dziesięć miliardów dolarów następnego funduszu.
-
Zgadzam się, tyle że naszym celem już nie jest dziesięć miliardów dolarów, ale piętnaście.
-
Piętnaście? - powtórzył osłupiały Cohen, wytrzeszczając oczy.
-
Miles przekonał mnie, żeby zwiększyć docelową sumę funduszu. Dlatego zgodził się wyłożyć aż półtora miliarda. - Dla Cohena dużo ważniejsza była wymowa wielkich liczb niż rzeczywiste powody, dla których Whitman nalegał na zwiększenie kwoty funduszu. Lepiej było nie wzbudzać jego niepokoju. - Ale nie mógł wyasygnować więcej niż dziesięć procent całkowitej sumy prywatnego funduszu inwestycyjnego. Wyraźnie zabraniają tego wewnętrzne przepisy towarzystwa.
-
Jezu... - mruknął Cohen pod nosem. - Mam nadzieję, że uda ci się zebrać aż tak dużo.
-
Nie mam co do tego wątpliwości - zapewnił Gillette. - No, dobra. Pogadajmy o stanowiskach prezesów. Co byś radził?

Stephen Frey - pisarz amerykański znający świat wielkich finansów "od podszewki" - był m.in. wiceprezesem działu w jednym z największych banków na Manhattanie, pracował również przy fuzjach w firmie JP Morgan. Autor bestsellerowych thrillerów, które ukazują bezwzględne prawa rządzące wielkimi korporacjami.
Jego książki trafiały raz po raz na listę bestsellerów New York Timesa.

Stephen Frey "Prezes"; Wydawnictwo: Świat Książki; Format: 125 x 200 mm; Liczba stron: 448; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-247-0372-2

KaHa

Tagi: Stephen Frey, Prezes, firma, książka, fragment,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany