O wojnie Kaczora z Donaldem

kzarecka

2008-05-14

czaswrzeszczacych_160Niby pływasz jak w wodzie, ale każdy ruch kosztuje więcej wysiłku. Jeśli człowiek nie ma wyboru, przywyka. Przestaje zwracać uwagę na ciągły opór i nie dziwi się własnemu zmęczeniu. Do momentu, aż na chwilę znajdzie się w wodzie lub choć tylko popatrzy, jak sobie radzą ci, którzy po prostu pływają. W czym pływasz? I gdzie pływasz? Według Rafała Ziemkiewicza w kisielu, i w Polsce. Autor twierdzi, że życie w naszym kraju to właśnie pływanie w basenie napełnionym kisielem. Jeśli chcecie poznać krajobraz po dwuletniej świętej wojnie między Kaczorem a Donaldem nakreślony bez litości, wbrew stadu i pod prąd, sięgnijcie po "Czas wrzeszczących staruszków".



O książce - Wyrosła z sieroctwa po POPiS-ie. Obrachunek ze spadkiem po niedoszłej koalicji, której oczekiwała połowa Polaków. Bezkompromisowa analiza przyczyn i skutków wojny partyjnych wodzów. Ocena Polski Kaczyńskich i Rydzyka oraz studniówki Tuska. Rzecz o niewinnym obliczu „likwidatora” Gilowskiej czy Rokity. I o Kaczyńskim, z którym nie wytrzyma nikt, skoro nie wytrwał nawet Dorn. To także rozliczenie z inteligencją tańczącą jak zagra medialna orkiestra. Pod dyktando jej gwiazdorów i etatowych autorytetów, z którymi drugie już dziesięciolecie od odzyskania niepodległości mocujemy się w...kisielu.

Fragment
Zacznijmy od drobiazgów: pęknie ci rura w mieszkaniu, marnujesz kilka dni na użeranie się z "fachowcem", który umówi się i nie przyjdzie, potem przyjdzie pijany, rozpieprzy pół mieszkania i zniknie na tydzień. Masz ochotę kupić nowy mebel, to nie możesz po prostu wejść do sklepu i go kupić, oni mebel dopiero dla ciebie zamówią, a po miesiącu, kiedy przywiozą, okaże się, że obicie jest w innym kolorze, niż być miało, bo się komuś nie chciało dopilnować, i znowu musisz się naużerać, wyawanturować i odczekać kolejny miesiąc. Prawdziwa katastrofa zaczyna się, kiedy trzeba załatwić coś w urzędzie - a trzeba załatwiać co chwila, bo nawet wybicie we własnym domu dziury w ścianie wymaga przedstawienia projektu zaaprobowanego przez architekta z uprawnieniami i uzyskania pod nim takiego samego kompletu zezwoleń, jakby się stawiało drapacz chmur. Nie daj Boże, jeśli komuś przyszła fantazja stawiać sobie dom. To oznacza jakieś wypisy z ewidencji gruntów, jakieś zgody na przyłączenie gazu i prądu, dziesiątki okazji, żeby być czołganym przez odnośnych czynowników, którzy czasem oczywiście są ludźmi normalnymi i nie chcą nam szkodzić - ale czasem są bezczelnymi łapownikami, którym po prostu musisz dać, czego zażądają (nie zawsze w formie banalnej łapówki - niekiedy chodzi na przykład o zatrudnienie odpowiedniego kierownika budowy czy inspektora nadzoru budowlanego), bo wymęczą cię i wykończą nie do wytrzymania. A i to wszystko jeszcze nic wobec tego, co przeżyć musisz, gdy strzeli ci do głowy założyć własną firmę. Całe tygodnie zdobywania rozmaitych kretyńskich zgód, zezwoleń i rejestracji, wypełniania kwitów, potem ponad czterdzieści nękających cię przy każdej okazji kontroli, nonsensowne przepisy podatkowe i zasada pełnej uznaniowości w ich interpretowaniu - bo co innego odpiszesz od VAT-u w Łomży, a co innego w Ciechanowie.

Rafał Ziemkieiwcz "Czas wrzeszczących staruszków"; Wydawnictwo: Fabryka Słów; Foramt: 125 x 195 mm; Liczba stron: 480; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7574-012-7

KaHa

Tagi: Rafał Ziemkieiwcz, Czas wrzeszczących staruszków, książka, fragment,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany