Przeczytaj książkę, a zrozumiesz faceta

kzarecka

2008-05-26

gotowinawszystko_160Książka "Gotowi na wszystko" tuż po wydaniu stała się w Australii bestsellerem. Dlaczego? Może przyczyną owego (bardzo dobrego dla pisarza) zamieszania jest fakt, że Richard Glover krzyczy w stronę każdej kobiety: - Nie jesteś sama! A argumentuje to następująco: - Jeśli Twój facet ma problem z obsługą pralki, zmywarki... Jeśli prasowanie i gotowanie to dla niego koszmar... Jeśli nie może zapamiętać numeru PIN do karty kredytowej... Oto opowieść, która rozbawi was do łez. Opowieść o prawdziwych facetach, czyli takich, jacy są naprawdę.




O książce - Poznaj Richarda, jego żonę Jokastę oraz ich dwóch synów – rodzinę, jakich wiele, choć zupełnie niezwyczajną. W ich wykonaniu nawet codzienne czynności wywołują salwy śmiechu.

Fragment
Moim zdaniem nie powinniśmy robić żadnych specjalnych przygotowań na przyjazd mojej matki. Absolutnie żadnych.
– To ona ma problem – mówię do Jokasty. – Czemu my mielibyśmy się denerwować z tego powodu?
Jokasta kręci tylko głową.
– Nic nie rozumiesz. Zawsze obrywa pani domu. To mnie będzie suszyć głowę, a nie tobie.
Moja matka uważa, że żyjemy jak świnie w chlewie. Pojawi się u nas w środę w białych rękawiczkach dla ochrony przed zarazkami i będzie nalegała, żeby umyć wszystkie nasze szklanki oraz talerze i sprzęty kuchenne, nim zgodzi się zjeść jakąkolwiek potrawę przygotowaną w naszej kuchni. Podczas swej ostatniej wizyty namierzyła płyn do czyszczenia i przypuściła atak na naszą kuchenkę, wylewając na nią takie ilości tego środka, że ta nie chciała działać przez następne trzy miesiące. Owszem, wiele kobiet z jej pokolenia ma bzika na punkcie czystości, ale chyba niewielu z nich udało się zaczyścić na śmierć któreś z kuchennych urządzeń własnego syna.
Moja matka uważa ponadto, że mam straszliwą nadwagę i być może jestem nawet o krok od śmierci. Przyjedzie więc z zatroskanym obliczem i będzie coraz mocniej naciągać swoje białe rękawiczki, przenosząc wzrok z mojego brzucha na poplamione kuchenne blaty i z powrotem. Postara się jednak nad sobą zapanować i postanowi nie odzywać się ani słowem. Tylko kąciki jej mocno zaciśniętych ust będą aż drżeć z wysiłku. Jednakże mniej więcej w ciągu drugiego dnia jej wizyty cała ta samokontrola w spektakularny sposób weźmie w łeb.
Tak więc szoruję i stosuję dietę.
Mówię do Jokasty:
– Dlaczego niby to ty masz być odpowiedzialna za to, że mam minimalną nadwagę? Przecież to nie ma z tobą nic wspólnego. Nie obchodzi mnie wcale, co ona tym razem powie. Ty też absolutnie nie powinnaś się przejmować.
Jokasta odpowiada posępnym, monotonnym i pełnym przygnębienia tonem, szorując szczególnie oporny kawałek podłogowej listwy:
– Nic nie rozumiesz. Wszystko przez ten patriarchat. Cała wina spada zawsze na kobietę. Matka obwinia o wszystko synową, a nie swego kochanego synalka. O nie! Przecież on jest ósmym cudem świata!
Rzeczywiście, moja matka trzyma na stoliku w holu dwa moje zdjęcia. Stoją tuż obok siebie. Na jednym mam czternaście lat i jestem przeraźliwie chudy. Zaś na drugim, zrobionym przed rokiem, troszkę z żabiej perspektywy, wyglądam jak Marlon Brando po ostrej imprezie. Jokasta twierdzi, że moja matka chce w ten sposób dać wszystkim do zrozumienia: „Oto mój syn, kiedy to ja o niego dbałam; a oto Richard pod opiekuńczymi skrzydłami tej jego otyłej dziewczyny”.
Jokasta nalewa na ścierkę trochę płynu i zaczyna nucić rzewną pieśń czarnych niewolników z amerykańskiego Południa. Z tego, co słyszę, ma nadzieję, że jakiś rydwan zniży na chwilę swój lot i zabierze ją do nieba, najlepiej jeszcze przed tą środą.
– Stwierdzi, że kabina prysznicowa jest brudna, choć to nieprawda. Plam na płytkach i na brodziku nie da się już zmyć, ale i tak oberwę. Myślę, że powinieneś zamontować nowy brodzik – mówi Jokasta.
– Nie mam zamiaru wywracać do góry nogami całej łazienki tylko po to, żeby moja matka mogła sobie raz wziąć prysznic w Boże Narodzenie. Chyba ci odbiło – odpowiadam.
Czyszczę gąbką kuchenny sufit. Podczas tej roboty strużki gryzących chemikaliów ciekną mi wprost do oczu. Potem, po dalszych dyskusjach z Jokastą, postanawiam jednak położyć nową wylewkę w łazience. Zajmuje mi to jakieś cztery godziny. W domu robi się coraz czyściej, a ja sam, bez wątpienia, już choćby dzięki siódmym potom, które wyciska ze mnie cała ta harówka, staję się coraz szczuplejszy. Być może tym razem uda nam się dotrwać do Trzeciego Dnia Wizyty, nim odbędziemy z moją matką naszą standardową wymianę zdań:

ONA: Widzę, że nie robisz absolutnie nic ze swoją nadwagą.
JA: Ależ to naprawdę nie twój problem, mamo. Wcale nie jestem taki gruby; a poza tym może zajęłabyś się własnymi sprawami?
ONA: Z przyjemnością, ale tutaj chodzi o twoje zdrowie, skarbie.

Potem ona usiłuje ignorować wyniośle obecność ogromnego słonia imieniem Richard w pomieszczeniu, w którym przebywa. Ja natomiast zastanawiam się nad tym, ile czasu spędziłbym w więzieniu o zaostrzonym rygorze, gdybym tak rzucił się na nią i ją zabił.

Richard Glover "Gotowi na wszystko"; Wydawnictwo: Otwarte; Format: 136 x 205 mm; Liczba stron: 232; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7515-026-1

KaHa

Tagi: Richard Glover, Gotowi na wszystko, książka, fragment, facet,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany