Każdy Mistrz kiedyś miał swego Mistrza

kzarecka

2008-06-04

mistrzbladych_160_01"Mistrz Bladych Świętych" to historia kryminalna i miłosna. Autor - Marco Santagata, ukazuje w niej, jak wielką rolę w życiu człowieka potrafi odgrywać przypadek. Jak widać, udało mu się to zrobić bardzo dobrze, ponieważ raz - powieść otrzymała Nagrodę Premio Campiello, dwa: w "L"Indice" napisano: - Urocza książka, napisana niezwykle żywym językiem. Od 5 czerwca "Mistrz..." będzie w sprzedaży. Czy Polaków zauroczy tak samo jak Włochów? Czas pokaże.



O książce - Cinìn, pasterz krów, pewnego dnia dowiaduje się, że w pobliskim kościele namalowano fresk z prześliczną jasnowłosą Madonną. Postanawia go obejrzeć. Krowy, pozostawione przez niego na pastwę losu, zostają zabite, a rozgniewany właściciel szczuje winowajcę psami. Cinìn trafia na zamek w Renno, gdzie zostaje posłańcem hrabiny i zakochuje się w tej pięknej, ale rozwiązłej kobiecie. Widzi w niej uosobienie cudownej Madonny i odczuwa przemożną potrzebę malowania wszędzie jej wizerunku. Dzięki temu odkrywa w sobie talent malarski. Tymczasem los znowu zmusza go do ucieczki. Przygarnięty przez mistrza Gilberta, pod jego okiem w końcu spełnia swoje marzenie – maluje arcydzieło, Ostatnią Wieczerzę. Kiedy hrabina nie akceptuje jego wizji i każe zniszczyć fresk – Cinín jest zrozpaczony. Siada na gałęzi drzewa i okręca sobie szyję powrozem…

Italilibri.net: - To rekonstrukcja historyczna, która zanurza czytelnika z jednej strony w intrygi czternastowiecznego dworu i w codzienne życie mieszkańców wzgórz modeńskich, z drugiej zaś w świat malarstwa odrodzeniowego i jego wielkich odkryć. Wyobraźnia autora pozwala mu opowiedzieć to wszystko w sposób ciekawy i niezwykle poruszający.

Fragment
Siedzący na gałęzi dębu Cinìn myśli sobie, że mógł wtedy przewidzieć, iż po Massarze, Hrabim i Vaninie ksiądz z Maserno albo Monsignore, jak później zwykł się do niego zwracać, też odegra ważną rolę w jego życiu. Bo losy ludzkie, które raz się splotły, nigdy się nie rozplączą. Nawet w życiu tak niespójnym jak jego. Przypomina go sobie wyraźnie, jakim widział go wtedy i później jeszcze wiele razy. Kołysze się na grzbiecie muła, pogrążony w myślach, nieobecny duchem, z roztargnioną miną, jakby nie mógł pojąć, skąd się tu wziął i co właściwie robi w tych górach. Tamtego dnia, kiedy Cinìn zobaczył go z daleka na drodze do Braglie, nie znał go nawet z widzenia. Co prawda uczestniczył we mszach z okazji Wielkiejnocy i Bożego Narodzenia, ale stał wtedy zawsze w głębi kościoła, wśród biedaków. Poza tym podczas mszy ksiądz proboszcz ubrany był w szaty liturgiczne, teraz więc, gdy przyglądał mu się z wozu przez szparkę w namiocie, ten człowiek na białej mulicy z nikim mu się nie kojarzył. Życie jest dziwne, myśli sobie Cinìn i wspomina, jak niespełna miesiąc po tym przypadkowym spotkaniu, które właściwie nie było prawdziwym spotkaniem, wywiązała się między nim a Monsignorem niezwykła zażyłość, niewolna od tajemnic i nieufności. Po dziesięciu latach Cinìn nie potrafi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy winien jest proboszczowi wdzięczność, czy też może to on właśnie jest przyczyną, choć nie bezpośrednią, tego, że teraz siedzi na dębie z powrozem na szyi. Ale to nieważne. I tak nie miałby sposobu ani chęci wyrazić księdzu wdzięczności czy też oskarżyć go o swoje nieszczęścia. Teraz jest o krok od śmierci, a Monsignora, tego wyperfumowanego fircyka, już dawno gryzą robaki. Nici ludzkiego losu łączą z sobą bogatych i biednych, tych, którym się udało, i pechowców, nawet jeżeli oni sami nie zdają sobie z tego sprawy. Życie polega na zwijaniu kłębków, bądź rozwijaniu tych nici i rzucaniu ich kotom do zabawy. Bawi go myśl, że podobnie jak on, ukryty wtedy pod lnianą płachtą, nie mógł odgadnąć dalszego ciągu tej historii, tak samo Monsignore podróżujący na mulicy, nawet gdyby wiedział, że na dnie wozu stojącego na rozstaju dróg koło Bolesnej ukryty jest Gennaro nazywany Cinìnem, nie mógł podejrzewać, że miesiąc później będzie go kochać, jak kocha się anioła zbawiciela, a jednocześnie nienawidzić, jak nienawidzi się diabła kusiciela. Ciekawe, czy spotkam go w piekle – zastanawia się Cinìn, zapominając na chwilę, co musi jeszcze zrobić, zanim się tam znajdzie i zaspokoi swoją ciekawość. Ale bardzo możliwe, że ten człowiek zdołał przekupić samego świętego Piotra.

Marco Santagata "Mistrz Bladych Świętych"; Wydawnictwo: W.A.B.; Tłumaczenie: Alina Pawłowska-Zampino; Format: 135 x 202 mm; Liczba stron: 272; Okładka: twarda; ISBN: 978-83-7414-422-3

KaHa

Tagi: Marco Santagata, Mistrz Bladych Świętych, ksiązka, fragment,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany