Papieros - znak wolności?
kzarecka
2008-06-06
O książce - Niewinna, pełna naturalnego wdzięku dziewczynka i cuchnący, szkodliwy dla zdrowia papieros – czy może być większy kontrast? Ale tak przewrotny pisarz jak Benoît Duteurtre postrzega sprawy w zupełnie innym świetle. W jego powieści papieros jest znakiem wolności i ucieczki od obłędu codzienności, dziewczynka zaś uosabia zło, zakłamanie i okrucieństwo.
Zanim pewien pracownik Urzędu Miejskiego zostanie przyłapany przez pięciolatkę na gorącym uczynku — paleniu papierosa w miejscu, gdzie jest to zabronione — wydarzy się coś, co poruszy do żywego opinię publiczną. Oto skazaniec, zabójca policjanta, upomni się o swoje prawo do "ostatniego papierosa". Jak jednak pogodzić jego prośbę z przepisami rozporządzenia, które stanowczo zakazuje palenia na terenie zakładu karnego? Próby rozplątania tego węzła gordyjskiego doprowadzą do zupełnie nieoczekiwanych, dalekosiężnych skutków.
Snując dwa równolegle wątki — charyzmatycznego więźnia i urzędnika oskarżonego o "zbrodnię przeciw dzieciom" – autor powieści obnaża fałszywą moralność świata rządzonego już nie tylko, jak u Kafki, przez prawniczą biurokrację, lecz także przez media i terroryzm.
Fragment
Ostatnio jeszcze jedna rzecz mnie zdenerwowała. Brat Latify zaprosił nas na weekend do swojego domu na wsi. Pochopnie przyjęliśmy tę miłą z pozoru propozycję, rezygnując z naszego samolubnie epikurejskiego stylu życia, aby poświęcić się dla rodziny. Poza tym kusiły nas okoliczne wzgórza i stary malowniczy kanał. Wyobrażaliśmy sobie, jak po spacerze wśród winnic legniemy na łące w czułym uścisku, i ta wizja przysłoniła nam negatywne strony przedsięwzięcia. Mam na myśli bratanków Latify - troje obrzydliwych gówniarzy, którzy od urodzenia tyranizują swoich rodziców. Ale okazało się, że szwagrostwo wynaleźli jeszcze inny sposób, aby popsuć nam idyllę.
Przyjechaliśmy w piątek wieczorem. Ulokowano nas w pokoju gościnnym pachnącym sosnowymi deskami, gdzie spędziliśmy cudowną noc. Nazajutrz, około dziewiątej rano, obudzona śpiewem ptaków Latifa zeszła na dół na kawę. Potem usadowiła się przed kominkiem, żeby zapalić papierosa. I wtedy wszystko się zaczęło. Słysząc trzask zapalniczki, szwagierka wychyliła się z kuchni i spokojnym głosem powiedziała:
- Przepraszam cię, moja droga, ale u nas się nie pali. To "się" wyraźnie dotyczyło także i gości. Powiedziała to zażenowanym, ale
niedopuszczającym dyskusji tonem. Potem dorzuciła pojednawczo:
- Jeśli raz sobie odmówisz, to tylko ci wyjdzie na dobre. Wyraźnie miała jak najlepsze intencje, lecz zobaczywszy minę Latify, zaczęła się usprawiedliwiać:
- Wiesz, tu chodzi o zdrowie dzieci. Poza tym nie chcemy im dawać złego przykładu.
Latifa była wyraźnie wkurzona, ale nie chciała zadzierać z rodziną. Samotnie dokończyła papierosa przed domem, trzęsąc się z zimna, a ja w tym czasie naigrywałem się ze szwagra:
- Najbardziej zażartymi przeciwnikami palenia są dawni nałogowi palacze. Podobnie dzieje się z nawróconymi komunistami!
- Wcale nie! Wyobraź sobie, że dym naprawdę nam przeszkadza! Bardzo mi przykro, ale to jedyny drobny zakaz, który obowiązuje w naszym domu.
Ten ich drobny zakaz zatruł nam nastrój od samego rana... Oczywiście powinienem wtedy przyznać szwagrowi rację. Zresztą ja w ogóle palę niewiele i nie było to dla mnie tragedią. Lecz zamiast machnąć na wszystko ręką, ze złośliwą satysfakcją obserwowałem ich sanitarne obsesje. Okazało się, że ze szwagierką jest znacznie gorzej, niż przypuszczałem. Po obiedzie poszliśmy z Latifą do naszego pokoju. Przy otwartym na oścież oknie radio zagłuszało erotyczne odgłosy. Po seksie lubię sobie zapalić (to stereotyp męskiego zachowania zaczerpnięty z moich młodzieńczych lektur). Wszystko przewidziałem i chyłkiem zabrałem z dołu spodek na popiół. Stojąc w szlafroku, oparłem się na parapecie i wychyliłem przez okno, żeby nie nadymić w pokoju. W ogrodzie pojawił się najstarszy z rodzeństwa i obserwował, jak puszczam kółka z dymu. Pomachałem mu przyjaźnie ręką, lecz on poleciał zaraz do matki na skargę... W chwilę potem z kuchni dobiegł ostentacyjny kaszel, jakby przeszkadzał jej nasz dym. A przecież wedle praw fizyki nie mógł on opaść piętro niżej. To było raczej ostrzeżenie. Wystraszeni, siedzieliśmy cicho jak dwoje pasażerów na gapę. Po chwili szwagierka weszła na górę i wielokrotnie minęła drzwi naszego pokoju, kaszląc jeszcze głośniej. W pół godziny później, kiedy dołączyliśmy do reszty wybierającego się na spacer towarzystwa, powiedziała oschle:
- Przecież was prosiłam, żeby nie palić w domu.
Dla większego efektu podstawiła nam pod nos spodek z dwoma poczerniałymi, starannie rozgniecionymi niedopałkami i ze wstrętem dodała: "Co za ohyda!", po czym wyrzuciła je do śmieci. Dzieciaki spojrzały na nas i zaczęły wykrzykiwać:
- Papierosy to świństwo!
- Od papierosów dostaje się raka!
Benoît Duteurtre "Dziewczynka i papieros"; Wydawnictwo: Noir sur Blanc; Tłumaczenie: Anna Michalska; Format: 145 x 235 mm; Liczba stron: 152; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7392-265-5
KaHa