Niby importowany a jednak nasz ruski miesiąc

kzarecka

2008-06-09

ruskimiesiac_160Jestem chyba jedynym Rosjaninem, który pisze po polsku i wydaje w Polsce - powiedział w piątkowym wydaniu "Dzień dobry TVN" Dmitrij Strelnikoff (pisarz, biolog, dziennikarz telewizyjny, radiowy i prasowy, pieśniarz i kompozytor). I to prawda. I to całe szczęście. Szczęście, bo dzięki zdolnościom językowym Strelnikoffa, możemy swobodnie czytać "Ruski miesiąc". Co Polaków i Rosjan łączy, a co dzieli? Znaleźć odpowiedź, pomoże oczywiście lektura tej książki.



O książce - Polska widziana oczami mieszkającego w Warszawie Rosjanina. "Ruski miesiąc", pierwsza powieść Dmitrija Strelnikoffa, jest książką dowcipną, pełną werwy i pod wieloma względami odkrywczą.
Piotr Smirnoff to dla Polaków postać wielce podejrzana. Pochodzący z Moskwy emigrant, który czerpie dochody z dziwnych źródeł. Rozwodnik, a sądząc po nazwisku, zapewne także miłośnik mocnych alkoholi. Prawosławny chrześcijanin, który na dodatek wykazuje niezdrowe zainteresowanie kultem Swaroga, Peruna i Świętowita. Trudno się dziwić, że Kościół katolicki nie chce mu dać pozwolenia na ślub z piękną Polką, Stanisławą? Sprawa może się oprzeć nawet o Watykan.
Z perspektywy Piotra cała sytuacja przedstawia się, rzecz jasna, zgoła odmiennie. A wolna i demokratyczna Polska przełomu XX i XXI wieku to kraj budzący nieustanne zdumienie. Przemierzając Warszawę, której najważniejsze zabytki wciąż nie zostały odkupione od potomków rodziny carskiej, Smirnoff rozmyśla nad tym, co Polaków i Rosjan łączy, a co dzieli. Celnie trafia przy tym w stereotypy i fobie, na których jedni i drudzy budują poczucie swojej narodowej wartości.

Fragment
W nowym miejscu bardzo nam się spodobało. Wszystko było pod ręką. W tym stacja warszawskiej podziemki. Byliśmy zadowoleni, że mieszkamy w samym centrum stolicy.
Oczywiście, jak wszędzie, były pewne drobne niedogodności, ale szybko do nich przywykliśmy. Ja osobiście najbardziej nie lubiłem tego, że w dwóch sklepikach spożywczych mieszczących się w naszej kamienicy zawsze ktoś za mną chodził, patrzył mi na ręce i zaglądał w oczy. Jakby to była miłość od pierwszego wejrzenia. Dla mnie to było nowe, nieznane dotąd doświadczenie. Ale przyzwyczaiłem się. I przeminęło. Tym bardziej że nic nie kradłem.
No i ser. I dżem. Ale to tylko trzy razy. Tylko trzy razy się zdarzyło, że były porośnięte gęstą watą pleśni. Odkrywałem to dopiero w domu i za każdym razem postanawiałem nikomu o tym nie mówić. Komu są potrzebne takie awantury – dopiero co się wprowadziłem i od razu mam zdradzić swoją twarz awanturnika? Nie, nie, nie, nie mogłem tego zrobić. My, Rosjanie, dobrze wiemy, że do cudzego klasztoru swych reguł się nie zabiera. Mamy takie powiedzenie: В чужой монастырь со своим уставом не ходят. Postanowiłem zaufać doświadczeniu przodków.
Pewnego dnia w sklepie, wobec którego zastosowałem radę swoich przodków, zauważyłem nowy rodzaj pieczywa. Podniosłem okrągły chleb zapakowany w przezroczystą, szeleszczącą folię i ze wzruszeniem przeczytałem: "Chleb rosyjski".
No proszę! – zachwyciłem się – chleb rosyjski! I nie byle gdzie, tylko w miejscu, do którego właśnie się przeprowadziłem. To był dobry znak. Rozglądałem się ze wzruszeniem w oczach – z kim by tu podzielić się tą radosną nowiną? Zbliżał się do mnie facet, który najczęściej i najbardziej namolnie mnie śledził. Miałem do niego wiele pytań. Tysiące pytań cisnęły się mi na usta. Skąd ten chleb? Jak często bywa? Kto go produkuje?
– Czemu nie było go wcześniej?…
Facet podszedł i powiedział:
– Nowy dobry chleb, proszę pana, proszę wierzyć, naprawdę dobry, to tylko taka nazwa.

Dmitrij Strelnikoff "Ruski miesiąc"; Wydawnictwo: W.A.B.; Format: 123 x 195 mm; Liczba stron: 320; Okładka: twarda; ISBN: 978-83-7414-427-8

KaHa

Tagi: Dmitrij Strelnikoff, Ruski miesiąc, książka, fragment,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany