3424

kzarecka

2008-06-12

papierowymotyl_160Diane Wei Liang część dzieciństwa spędziła z rodzicami w chińskim obozie pracy. Brała również udział w demonstracji na placu Tiananmen. Jak widać, dla władzy wszyscy jej bliscy nie byli wymarzonymi przedstawicielami narodu. Gdy Diane miała 14 lat, powiedziała matce (profesor literatury), że chce zostać pisarką. W odpowiedzi usłyszała: - Pisanie to najbardziej niebezpieczny zawód w Chinach. Nie pozwolę ci na to. Poza tym, o czym miałabyś pisać, przeżyj życie, dopiero wtedy będziesz miała coś do powiedzenia. W 1990 roku wyjechała do USA. Pięć lat temu wydała książkę - wspomnienie o Tiananmen, w zeszłym roku "Oka Jadeitu", w obecnym "Papierowego motyla" (polska premiera 13 czerwca). Znakomity thriller jest kontynuacją serii o kobiecie detektywie. Prawa do książki zakupiły 23 kraje (z oczywistych względów Chiny nie).



O książce - W odległej części Chin więzień 3424, Lin, były student, zostaje zwolniony z obozu po siedmiu latach morderczej pracy w kopalni. Był więziony za udział w demonstracjach na placu Tiananmen. Jego studenckie ideały zostały zniweczone, a teraz odbywa długą podróż do Pekinu. W sercu metropolii, detektyw Mei Wang, otrzymuje od wielkiego potentata pana Penga zlecenie odszukania zaginionej dziewczyny. Jest nią Kaili, olśniewająca młoda gwiazda pop, której życie nie było tak świetlane, jak się wydawało. Kiedy wychodzi na jaw morderstwo, pan Peng chce się wycofać, obawiając się, że przy okazji śledztwa wyjdzie niewygodna dla niego i jego działalności prawda. Instynkt każe Mei mimo wszystko rozwikłać sprawę i sprowadza ją z wytwornych miejsc i eleganckich bulwarów do dzielnicy starych hutongów, gdzie wciąż żywe są przesądy. Podążając tajemniczym śladem pięknego ręcznie wykonanego motyla, odkrywa wydarzenia, które przywołują jej własne wspomnienia z protestu na placu Tiananmen i jego brutalnego końca. Mei miała szczęście, którego nie miał Lin, ale podejmuje ryzykowną grę, żeby doprowadzić do wykrycia prawdy w nowym społeczeństwie wciąż jednak uwikłanym w sekrety przeszłości.

Book review: - Diane Wei Liang uchwyciła wibrację Pekinu, z pewnością najbardziej fascynującego miasta na świecie, pokazała jego współczesność i historię i zapełniła niezwykłymi postaciami.

Literary review: - Mei Wang jest wspaniałą bohaterką, odważną i wrażliwą. Jej postać symbolizuje charakterystyczne dla jej kraju połączenie tradycji, obrazoburstwa i problemów okresu przechodzenia z komunizmu do kapitalizmu. Mei z łatwością porusza się pomiędzy zbudowanymi w zachodnim stylu wieżowcami i niezmienionymi starymi uliczkami, a gdy prowadzi swoje dochodzenie i rozmawia ze świadkami, czytelnik w przelocie może dostrzec fascynujący obraz Chin, którego nie zobaczy turysta.

Globtroter: -
Historia wzięta z życia wielu rodzin chińskich, więzionych w obozach i rozdzielanych na całe lata. To także świadectwo czasów zbuntowanego młodego pokolenia i ofiar tragicznych wydarzeń na Tiananmen. To wreszcie historia samej autorki Diane Wei Liang. Powieść zachwyca wnikliwą charakterystyką postaci z ich sposobem myślenia, właściwym dla kultury wschodu.

Fragment
I szli śpiewając: "Komunizm to czerwona latarnia naszych serc", a dźwięk ich głosów unosił się ponad przenikliwym wiatrem. Ich stopy potykały się o martwą trawę i gołą ziemię. Machali rękami rytmicznie, głowy trzymali uniesione wysoko, i każdy miał wzrok utkwiony w łysinie poprzednika. Śpiewali z gorliwością i zapałem. Dwa słowa, lao gai – praca i reforma – wypisane były białymi literami na ich szarych watowanych kurtkach. Za nimi, firmament miał barwę piasku, a słońce kolor bieli.
Ta kraina nie dawała niczego prócz ostrych wiatrów i suchej pożółkłej ziemi. Pod sklepieniem nieba, pokryte śniegiem szczyty gór przypominały niechciane brzemię przeszłości. W tej prowincji kończył się Wielki Mur, przez nią także przebiegał Jedwabny Szlak – obydwa zapomniane już od tysiąca lat.
Strażnicy otworzyli wrota, aby przepuścić więźniów. Ponad otwartą bramą widniało pięć czerwonych znaków – Obóz Lao Gai Wschodni Wiatr.
– Stać!
Skazańcy zatrzymali się. Ich pieśń urwała się gwałtownie.
– Naprzód patrz!
Świerszcz Yao, wysoki oficer o ramionach rozłożystych jak wieszak, odczytał listę obecności. Na futrze jego czapki połyskiwała niewielka, mocno wypolerowana czerwona gwiazda.
– Dwanaście trzydzieści jeden.
– Dao – odpowiedział twierdząco więzień.
– Pięćdziesiąt sześć trzydzieści cztery.
– Dao.
Nagły podmuch zawirował zapylonym powietrzem, jakby ciężarówka rozładowywała towar na placu budowy – i numer 3424 przymknął oczy. Był młodym człowiekiem o wciąż chłopięcym profilu, z twarzą, która nie nabrała jeszcze szorstkości, i z nierozwiniętą w pełni muskulaturą.
Strażnik machnął pałką i więzień upadł na ziemię, trysnęła krew, a przystojna twarz straciła swój urok.
– Odpowiedz Lin, ty antypartyjna, antyrewolucyjna świnio!
– To był wiatr, piach – wybełkotał Lin. Między palcami błyszczała mu krew. Nie spojrzał do góry. Próbował odkryć, skąd pochodzi ból. Kiedy dotknął rozcięcia na policzku, wrzasnął.
Teraz strażnik kopnął go w żebra. Lin krzyknął i skręcił się na ziemi.
– Cisza! Masz się natychmiast zreformować! – ryknął strażnik. – Pierwsza rzecz, której się tu nauczycie, to szacunek. Kiedy pytają, odpowiadasz. Jeśli ktoś oprze się Ludowi, Lud go zmiażdży. Słyszycie?
– Tak jest! – odpowiedziały zgodnie szeregi skazańców.
Obóz Lao Gai Wschodni Wiatr składał się z rozlicznych rzędów baraków. Więźniów, zazwyczaj po dwóch, rozlokowywano w niewielkich celach w każdym z bloków. Budynki miały nisko zawieszone sufity, światło dochodziło spod stożkowatych kloszy. Podłogi baraków wyciosano z kamienia, który pochodził z miejscowych kamieniołomów. Każda z cel zawierała dwa posłania, dwie miski, dwa ręczniki i jedno wiadro pełniące funkcję latryny.
Lin zakasłał i poczuł w ustach smak krwi. Miał napuchnięte lewe oko ponad raną. Jego kolega z celi, Żołnierzyk, chciał ją oczyścić, ale Lin chwycił za ręcznik.
– Ja to zrobię – powiedział. Rozcięcie wciąż było świeże i Lin sapnął, kiedy go dotknął. Żołnierzyk starał się przykucnąć jak najdalej od wiadra z odchodami.
– Chce, żebyś zapłacił za wczorajszy dzień. Nie możesz walczyć ze Świerszczem Yao.
Lin splunął krwią.
– Jak długo on tak potrafi?
– Aż się poddasz. Po prostu zagryź wargi i nie stawiaj mu się. Wtedy się znudzi i zajmie kimś innym.

Diane Wie Liang "Papierowy motyl"; Wydawnictwo: Philip Wilson; Tłumaczenie: Ewa Wierzbicka; Format: 135 x 205 mm; Liczba stron: 296; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7236-240-7

KaHa

Tagi: Diane Wie Liang, Papierowy motyl, ksiązka, fragment, plan Tiananmen,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany