El Paradis

kzarecka

2008-06-24

wezewraju_160Alicia Gimenez-Barlett to hiszpańska autorka, która zasłynęła cyklem powieści kryminalnych z parą detektywów: inspektor Petrą Delicado i jej podwładnym Ferminem Garzonem (hiszpańska telewizja wyemitowała nawet serial o ich śledztwach). U nas właśnie ukazała się książka "Węże w raju". Luksusowe osiedle, oaza spokoju, zamężni i prawi ludzie, sielanka i... morderstwo. Czy El Paradis to rzeczywiście sam miód, czy może miejsce, które przykrywa płaszcz obłudy i kłamstwa?




O książce - W luksusowym osiedlu "El Paradís", położonym w eleganckiej dzielnicy Barcelony, mieszkają zamożne rodziny z klasy średniej. Ów "raj", zgodnie z nazwą osiedla, wydaje się oazą spokoju i dobrobytu. Właśnie tam zostaje zamordowany młody wzięty adwokat Juan Luis Espinet. Prowadził ustabilizowane życie, miał śliczną żonę i dziecko, na pozór żadnych kłopotów. Był człowiekiem sukcesu i nic nie wskazuje, aby wdawał się w jakiekolwiek niejasne interesy czy też utrzymywał podejrzane kontakty. Czy zbrodni dokonał przypadkowy złodziej? Okoliczności wykluczają jednak tło rabunkowe morderstwa. A zatem kto jest sprawcą?
Śledztwo prowadzi inspektor Petra Delicado oraz jej podwładny Fermín Garzón. Pani inspektor jest kobietą niezależną, niekonwencjonalną, oddaną wyłącznie swojej pracy. Jednakże, znalazłszy się w "El Paradís", ulega urokowi tego miejsca. Nie całkiem zgodnie z procedurą zaprzyjaźnia się z jedną z mieszkanek — również żoną adwokata i matką prześlicznej córeczki. Nieoczekiwanie dla niej samej budzą się w niej tęsknoty do rodzinnej stabilizacji. Nie minie jednak zbyt wiele czasu, gdy odkryje, że zarówno sielankowa atmosfera, jak i harmonia rodzinna oraz sąsiedzka to tylko pozory, za którymi kryje się kłębowisko namiętności.

Fragment
A jednak z czystego poczucia obowiązku - kolejny zwrot,
w którego prawdziwe znaczenie bardzo wątpię - musiałam odsłuchać wszystkie nagrane na sekretarce wiadomości. Spojrza­łam na cyfrowy wyświetlacz. Czternaście wiadomości. Czterna­ście? Czternaście wiadomości w sierpniu, miesiącu, w którym wszyscy znikają? Świat o mnie nie zapomniał, choć tak bardzo chciałam się od niego oderwać. Nacisnęłam guzik z zaciekawie­niem, ale i z niepewnością. Pierwsza wiadomość była od sprzą­taczki. Zawiadamiała mnie, że może już zacząć pracę. Dobrze, to jakiś postęp, jeśli chodzi o sprawy organizacyjne. Potem przeszłam do drugiej wiadomości, trzeciej, czwartej i wysłucha­łam całej reszty aż do numeru czternastego. Nie mogłam w to uwierzyć, na wszystkich był nagrany ten sam głos i wszystkie pochodziły z dzisiejszego ranka. Ogólny sens każdej z nich brzmiał mniej więcej tak: "Jeśli jeszcze pani nie przyjechała, na pewno wkrótce pani wróci. Proszę do mnie niezwłocznie za­dzwonić. Jest pani pilnie potrzebna w komisariacie".
Głos się nie przedstawił, pewnie dlatego, że nie było to ko­
nieczne. Kto inny mógłby mnie pilnie potrzebować w komisa­riacie, jeśli nie komisarz Coronas? Pożałowania godny styl wy­powiedzi, choć to prawda, że ludzie zwykle się denerwują, gdy muszą zostawić wiadomość na sekretarce, jakby to było nagra­nie opery dla BBC. Ktoś przynajmniej chciał, żebym wróciła, choć może nie dlatego, że chciał mnie uściskać. Ogarnęły mnie wątpliwości. Dzwonić czy nie? W końcu ciągle jeszcze byłam na urlopie, aż do jutra. Nie musiałam więc słyszeć tego wołania o pomoc. Z pewnością chodziło o coś nieistotnego, co można spokojnie rozwiązać bez mojej obecności, dobrze wie­działam, jak niepotrzebnie nerwowy potrafi być komisarz. Po chwili cofnęłam się jednak i pomyślałam: czy uważam samą siebie za aż tak zbędną? Skoro ani przyjaźń, ani miłość raczej nie tęskniły za mną w Barcelonie, musiałam się łudzić, że przynajmniej policja nie może się beze mnie obejść.
Zadzwoniłam. Zwyciężyło poczucie obowiązku, głupota al­
bo też, jeśli mamy być całkiem szczerzy, próżność.
- Och, pani Petro, nareszcie! - wykrzyknął Coronas, jak na­
ukowiec nad epokowym odkryciem. - Dzwoniłem do pani setki razy. Można wiedzieć, gdzie się pani podziewała?
- Byłam na wakacjach. Praktycznie wciąż jeszcze mam wa­
kacje.
- Biorę na siebie odpowiedzialność. Powiem pani, co zrobić: jak tylko przyjedzie pani do komisariatu, niech pani zajrzy do wydziału personalnego i powie im, żeby odpisali pani ten dzień od urlopu. Bo potrzebuję pani tu, na miejscu. Im wcześ­niej, tym lepiej.

- Stało się coś poważnego?

- A jak pani myśli? Wszystko, co się dzieje w tym mieście,
jest poważne, dobrze pani o tym wie. A biorąc pod uwagę czas, w jakim się znajdujemy, jest jeszcze gorzej. Połowa załogi na urlopie, pozostali dopiero co wrócili, więc chodzą jak nieprzy­tomni, a poza tym ta sprawa z papieżem!
- Aresztowali papieża?

Zrobił pauzę dłuższą niż zwykle. Wytrzymałam niewzrusze­
nie.
- Powiedziałem, że pani jest mi potrzebna, ale pani docinki
mogą zostać na wakacjach, jak długo chcą.
- Obawiam się, że są tylko w zestawie, proszę pana.

- Za godzinę u mnie w gabinecie. Do widzenia.

Alicia Gimenez-Barlett "Węże w raju"; Wydawnictwo: Noir sur Blanc; Tłumaczenie: Maria Raczkiewicz-Śledziewska; Format: 145 x 235 mm; Liczba stron: 252; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7392-066-2

KaHa

Tagi: Alicia Gimenez-Barlett, Węże w raju, książka, fragment,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany