Polska z perspektywy Kurwidołka
kzarecka
2008-07-24
O książce - Co to są haszyszopenki? Czy Dzienniki gwiazdowe Lema wystarczą, by oderwać się od ziemi? I czy przed końcem wakacji dojdzie do ostatecznej rozprawy ze ormowcem Trzynachą, osiedlowym wrogiem numer jeden?
Jest rok 1982. Małe przemysłowe miasteczko, którego życie ogniskuje się wokół zakładów zbrojeniowych i gdzie obficie leje się wytwórnianka Jędrka Pijaka. Maks spędza całe dnie w towarzystwie Wronka. Coraz bardziej okrutne zabawy są dla chłopców jak narkotyk. Ta dziwna przyjaźń jest substytutem rozpadającej się rodziny. Ma stanowić panaceum na zaczepki kolegów w szkole, na powolne karłowacenie ojca, na brak matczynej miłości. Szybko jednak okazuje się iluzją. Jak niemal wszystko na osiedlu przy ulicy Jodłowej, zwanym pieszczotliwie Kurwidołkiem.
Przemysław Czapliński: - Tak przygnębiającej opowieści o polskim społeczeństwie czasów stanu wojennego chyba jeszcze nie czytałem. Autor mimowiednie wystawił solidarności (rozumianej jako więź społeczna, a nie jako związek zawodowy) czarne świadectwo, choć zaznaczyć trzeba, że nie jest to zapiekła próba kompromitacji, jakiej na przykład podjął się Redliński w Krfotoku.
Filip Modrzejewski: - "Haszyszopenki" Jarosława Maślanka polecam wszystkim, sobie też: zwolennikom dobrej książki, dorosłym chłopcom, wielbicielom stylu, miłośnikom zabaw literackich, w których zmieniają się tylko plansze, lecz reguły pozostają te same.
Fragment
Nagle złapał mnie za rękaw.
– Patrz, Trzynacha idzie.
Nasz sąsiad szedł chodnikiem, omijając co większe wyrwy. W lewej ręce niósł siatkę z nylonowych żyłek, a w niej butelkę mleka, chleb, jakieś warzywa. Ubrany w niebiesko-zieloną kamizelkę narzuconą na goły, wątły tors, jasne materiałowe spodnie (które w sierpniowym słońcu prześwitywały, ukazując rozciągnięte gacie) i skórzanopodobne sandały, model noszony chyba przez wszystkich dorosłych facetów z naszego bloku, wyglądał jak jeden z typowych mieszkańców osiedla.
Wronek, niewiele się namyślając, splunął na klamkę i przymknął delikatnie drzwi od klatki. Wycofaliśmy się w głąb korytarza i ustawiliśmy przy wejściu do piwnicy. Po chwili klamka opadła, drzwi uchyliły się, a Trzynacha siarczyście zaklął.
– Och ty, k-kurwa! – Kopnął drzwi, które łupnęły w ścianę, odpryskując kawałek farby. Na podłogę zleciała blaszana tabliczka z nadrukowanym plakatem: „Bumelant – to dezerter z frontu walki o pokój i silną Polskę”.
Trzynacha podniósł rękę, przyjrzał się temu, co na niej zostało, wykrzywił twarz z obrzydzeniem i wytarł plwocinę o spodnie.
– Co za cholera! Niech ja dorwę smarka, który to zrobił!
Dostrzegł nas, wyglądających zza rogu, i bez chwili namysłu zamachnął się siatką z zakupami. Pocisk trafił w stojak na rowery, butelka się rozprysła, a ja poczułem, że nogawkę moczy mi mleko. Ziemniaki i cebula rozsypały się po korytarzu.
– Wronkiewicz, nie daruję ci! Zobaczysz, stary spierze ci dupę! – wrzeszczał Trzynacha, biegnąc w naszą stronę.
Czmychnęliśmy do piwnicy i przez uchylone okno wygramoliliśmy się na zewnątrz. Po chwili byliśmy już w lesie.
– Głupi kutafon – stęknął Wronek. – Słyszałeś, powiedział, że nakabluje mojemu ojcu, fajansiarz. Jak tylko mój stary wróci z Twierdzy, zajmie się tym małym kapusiem.
Jarosław Maślanek "Haszyszopenki"; Wydawnictwo: W.A.B.; Format: 123 x 195 mm; Liczba stron: 256; Okładka: twarda; ISBN: 978-83-7414-470-4
KaHa