Nie nadworny ale wielki

kzarecka

2008-07-30

larkin_160Larkin - zabójca czułostkowości. Larkin - podejrzliwy filozof kultury. Larkin - prowokator. Larkin - subtelny dokumentalista. Larkin - żartowniś, cynik, ironista i autoironista. Zapewne trzeba także powiedzieć: Larkin - mędrzec - stwierdził Jakub Winiarski. Na polskim rynku znalazła się pierwsza, aż tak obszerna, prezentacja poezji Philipa Larkina (brytyjski poeta, prozaik i krytyk jazzowy, który zebrał mnóstwo nagród i jednocześnie odmówił przyjęcia zaszczytnego tytułu nadwornego poety). Wyboru i przekładu dokonał Jacek Dehnel. Tom nosi tytuł "Zebrane" i opatrzony jest okładką z nisamowicie przyciągającym uwagę zdjęciem.



O książce - Znajdują się w niej najważniejsze tomy wierszy Philipa Larkina: "Mniej oszukani", "Wesela w Zielone Świątki" i "Wysokie okna". Redaktorem książki i autorem wstępu jest Jerzy Jarniewicz.

Jacek Dehnel o pracy nad przekładem: - Dla mnie to było przede wszystkim doświadczenie bardzo głębokiej, wnikliwej lektury wielkiej poezji, bo nie wyobrażam sobie wnikliwszej lektury niż ta, która jest potrzebna tłumaczowi; podobnie jest z malarstwem: obraz najdoskonalej poznaje kopista, który odtwarza każdy ruch pędzla, każdą plamkę farby....

Maciej Robert: - Oto facet, któremu życie zalazło za skórę swoją obmierzłą banalnością. Oto facet, który szczerze nie znosił nudy przemysłowych przedmieść, albumów ze zdjęciami leżących na telewizorze, matek i ich dzieci przesiadujących na placach zabaw, mężczyzn w garniturach, którzy co miesiąc z dumą sprawdzają stan konta. A jednocześnie - oto facet, który, dopięty po ostatni guzik, solennie wysiadywał obowiązkowe godziny na urzędowym etacie. A potem miał czelność całą swoją wściekłość i cały smutek egzystencji ładować w ramy wierszy o tak klasycznej budowie, że niektórych mogło to zamroczyć bardziej niż nokautujący lewy sierpowy. Bez potu, krwi i krzyku. Uzbrojony w dyskretną ironię ten łysielec w nienagannym ubraniu elegancko rozprawił się ze światem. Zakradł się na tyły wroga, nie zostawił śladów, nie wziął zakładników. Czysta robota. Wiersze Philipa Larkina to arcydzieła poetyckiej dywersji.

Agnieszka Wolny-Hamkało: - Już dla samej przedmowy skreślonej lekkim wartkim piórem Jerzego Jarniewicza warto się obkupić w tę wspaniałą książkę. Już dla samego posłowia skreślonego słynnym, wysublimowanym piórkiem Jacka Dehnela koniecznie należy ją mieć. A jeszcze Larkin...

Justyna Sobolewska: - Larkin nie jest ważny. On jest najważniejszy. Uświadomiłam to sobie czytając kolejne utwory z "Zebranych". Tu każdy wiersz dotyka, nie daje spokoju. Gra z życiem, z rozdźwiękiem między pragnieniami i niemożliwym spełnieniem. A w dodatku jest rodzajem woltyżerki, bo z gorzkiej albo humorystycznej konstatacji rodzi się niespodziewanie liryzm, z kronikarskiej, chłodnej obserwacji - czysta wzniosłość, ze złośliwości - niewypowiedziana tęsknota. U Larkina krzyżują się rozmaite głosy i języki, a to sprawia, że każdy z jego wierszy daje się czytać przynajmniej na kilka sposobów, więcej, można w interpretacji podążać zupełnie sprzecznymi ścieżkami. Przy czym Larkinowska ironia, dzięki której oczywistości przestają być oczywistościami, a słowa i ich znaczenia rozmijają się - zaskakuje. Bo to ironia czuła. Nie znam takiej drugiej.

Philip Larkin "Zebrane"; Przekład: Jacek Dehnel; Wydawnictwo: Biuro Literackie; Liczba stron: 148; ISBN: 978-83-60602-55-3

KaHa

Tagi: Philip Larkin, Zebrane, : Jacek Dehnel, wiersze,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany