Harry Potter zmienił płeć

kzarecka

2008-08-14

harry_potter_zmieni322_p322e263_160Choć brzmi to obiecująco, Harry Potter od J.K. Rowling nie postanowił stać się nagle kobietą. A szkoda. Połowa ludzkości znienawidziłaby za to autorkę, wyklęła, może nawet kukiełkę voodoo sobie sprawiła. Druga połowa stanęłaby o 24:00 w długiej kolejce przed księgarnią i biła się o egzemplarze (nawet gdyby cena skoczyła do 100 zł). I jedno, i drugie to zbrodnia w biały dzień (choć czas drugiego wskazywałby na noc). Tu jednak chodzi o coś zupełnie innego. Kira Izmajłowa stworzyła "Wyższą magię", o której w "Agorze" napisano: - Fascynująca historia moskiewskiej, dorosłej panny Potter napisana z takim cieniutkim sznytem ironii i autoironii, tak jak tylko Rosjanie (i jak się okazuje Rosjanki) pisać potrafią. Kapitalna lektura.


O książce - Najwyższa magia to ludzka chemia. Naina, studentka Państwowego Uniwersytetu Magii, ma nie tylko wybitny talent do pakowania się w kłopoty. Jej nadnaturalne zdolności doceniają szychy z ministerstwa i wydziału magii bojowej. Lokują w niej nawet nadzieję na powodzenie eksperymentu „Demiurg”. Sama Naina uważa, że najlepiej wychodzi jej wszelaka destrukcja. Z łatwością zdematerializuje samochód. Z trudem opiera się "nieznośnemu" urokowi arcyciekawego faceta z przeszłością...
Ta książka jest jak jajko z niespodzianką. Najpierw fajerwerki magicznego pazłotka. Potem słodycz gorzkiej czekolady. I ani się obejrzysz, jak zaskoczy Cię kombinacja magii, humoru, tajemnicy, zbrodni, śledztwa i międzyludzkich zawiłości. Aha, jeszcze jedno. Tylko tu znajdziesz satysfakcjonujące wyjaśnienie dręczącego Cię pytania - dlaczego nie można wyczarować monet, banknotów, złota ani diamentów?

Fragment
— Uwaga! — nad poligonem rozległ się czyjś głos. — Projekt "Demiurg" próba druga! Zaczynam odliczanie! Personel, proszę opuścić czerwoną strefę! Powtarzam: personel, proszę opuścić czerwoną strefę! Dziesięć... Dziewięć...
Moim zdaniem personel z chęcią opuściłby nie tylko „czerwoną strefę”, a w ogóle znalazł się jak najdalej stąd. Na "siedem" włączyły się urządzenia, więc nie od razu usłyszałam przygłuszony ich równomiernym szumem, znajomy głos:
— Czernowa!
— Nieupoważniony w czerwonej strefie! — huknęło z głośników. — Łodygin Piotr Siergiejewicz proszony jest o natychmiastowe opuszczenie czerwonej strefy!
Nie mam pojęcia, jak Dawletiarowowi udało się pokonać zabezpieczenia, moim zdaniem przygnano tu więcej ochrony niż na szczyt z udziałem przywódców krajów członkowskich ONZ. Teraz stał przede mną, iluzyjna maska Łodygina rozmywała się na nim. Dawletiarow ledwie zauważalnie marszczył się z bólu — jakby szybkie pozbycie się cudzej postaci było bardzo nieprzyjemne.
— Czernowa... — Próba opisania jego wyrazu twarzy jest ponad moje siły. Był jednocześnie wściekły i zaskoczony. Tak czy inaczej, poczułam się jak zdrajczyni. — Po co…?
— Igorze Georgiewiczu... — zaczęłam. — Jeśli nie ja, to wzięliby Małgorzatę, a ona na pewno by nie wytrzymała.
— Wiedziałem, że tak będzie, Czernowa — powiedział cicho.
Widzom w tym czasie minął szok spowodowany pojawieniem się żywego Dawletiarowa. W jego stronę ruszyło trzech mężczyzn, wyglądających jak bohaterowie głupich dowcipów rysunkowych. Byli to magowie ze służby bezpieczeństwa. Mieli niewielkie zdolności, ale za to potrafili świetnie pracować w grupie.
— Sześć... pięć... — wykrzykiwał tymczasem mechaniczny głos.
— Przerwać odliczanie! — wrzasnął ktoś. — Przerwać! Jeśli nie będzie impulsu, wszystko tutaj wyleci w powietrze!!!
Magowie z ochrony nie tracili czasu na rozmowy, jednocześnie podnieśli ręce i zobaczyłam, jak potrójny potok energii wbija się w plecy Dawletiarowa.
Nie zdążył zareagować. A nawet gdyby zdążył, nie dałby rady trzem ochroniarzom, którzy chyba chcieli go po prostu zabić. Zobaczyłam, jak jego oczy rozszerzają się jak gdyby w zdumieniu i rzuciłam się do przodu, zrywając czujniki.
— Igorze Georgiewiczu…!
Oczywiście był zbyt ciężki, ale mogłam chociaż próbować ochronić go przed upadkiem.
— Czernowa, wróć na miejsce, zakłóca pani proces!!! — warknął głośnik.
A mechaniczny głos odliczał nieprzerwanie:
— Cztery...
W naszą stronę biegło jeszcze kilku ochroniarzy, formując po drodze ładunki, a ja świetnie rozumiałam, że są w stanie bez problemu dobić Dawletiarowa, nie raniąc przy tym mojej cennej osoby. To było głupie, ale...
Nagle poczułam, że "bezpiecznik" stworzony przeze mnie z takim trudem po wydarzeniach na poligonie dożył swych dni i na zewnątrz wyrywa się ładunek magii o niewyobrażalnej mocy. Coś głucho jęknęło, we wszystkie strony poleciały kawałki metalu, wystrzelił i zgasł snop białych iskier. Ochroniarzy rozrzuciło w różne strony, ale na pomoc już nadciągał niemalże cały oddział.
— Dwuua... jeueden... — Automat odliczania zaczynał lekko bełkotać, ale można było jeszcze rozpoznać słowa. — Zeruo… Stauut…!
Akurat w tej samej chwili musiałam odeprzeć kolejne ataki. Teraz ochrona już nie zwracała uwagi, w kogo celuje... Żałośnie zawyła syrena alarmowa, rozległ się zgrzyt, huk — w centrum poligonu pojawił się ogromny lej. W powietrze wzbiły się fragmenty aparatury, kamienie, iskrzące się kawałki przewodów.
Nieoczekiwanie odkryłam, że ładunek, którym staram się odeprzeć ataki, nie ma najmniejszego zamiaru zniknąć — powtórzyła się sytuacja, jak wtedy gdy pomagałam Dawletiarowowi. Byłam zaworem, przez który do naszego wymiaru wlewał się potok energii o potwornej sile, wciąż zwiększający swą moc. Wokół mnie krążył szalony korowód pogiętego metalu, kawałków darni, kamieni — wirował coraz szybciej i szybciej, granice zakrzywionej przestrzeni ledwie się trzymały...
— Czernowa! — Dawletiarowowi w końcu udało się podnieść z kolan. Krew cieknąca z rozciętej brwi zalewała mu połowę bladej twarzy. — Przestań! Jeśli przestrzeń się zapadnie...
— Nie... nie mogę!!! — próbowałam przekrzyczeć skowyt wiatru, z przerażeniem zdając sobie sprawę z tego, że nie tylko nie mogę zatrzymać potoku przepływającej przeze mnie mocy, ale nawet nie jestem w stanie jej ustabilizować. Jej poziom wciąż rósł, a ja byłam szczeliną, przez którą do naszego świata rwał szaleńczo wodospad energii. I owa luka właśnie robiła się dla niego za wąska.
Gdy Dawletiarow złapał mnie za nadgarstki, nie od razu zrozumiałam, o co mu chodzi. A potem było już za późno. Ściskał moje ręce jak w imadle, biorąc na siebie szalejący potok energii.
— Nie! — krzyknęłam, widząc, jak zwalnia otaczająca mnie trąba powietrzna. — Nie, Igorze Georgiewiczu! Igorze Georg...
W oddali zawyły syreny karetek pogotowia i wozów straży pożarnej.

Kira Izmajłowa "Wyższa magia"; Wydawnictwo: Fabryka Słów; Format: 125 x 195 mm; Liczba stron: 416; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7574-072-1

KaHa

Tagi: Kira Izmajłowa, Wyższa magia, fragment, książka, harry potter,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany