Włoska robota

kzarecka

2008-08-18

w322oska_robota_160Błyskotliwa intryga, świetne dialogi, koloryt lokalny - tak prezentuje się "Ryba płynie za mordercą", czyli książka Umberto Pesco (a tak naprawdę to Ireneusza Iredyńskiego), której akcja rozgrywa się we Włoszech. Na okładce mamy... Clinta Eastwooda (a przynajmniej mnie się tak kojarzy; podobieństwo dość znaczne). Teraz tak sobie myślę, że skoro nowego Forda Ka będzie można zobaczyć w listopadzie w.. kinie (w "Quantum of Solace" - nowym filmie o Jamesie Bondzie; ma być służbowym autem jego asystentki), to może tak "Rybę..." przenieśc na ekran (wtedy współczesny Pesco jeździłby Fiatem 500)?




O książce - Kryminał napisany w 1959 roku przez młodego wówczas pisarza, ukrywającego się pod włoskim pseudonimem. We Włoszech dzieje się też akcja powieści. Prywatny detektyw Umberto Pesco prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa słynnego producenta filmowego Carla Barenzo. Zamordowany milioner, zdradzany przez młodą i piękną żonę, nie bez powodu obawiał się o swe życie...

Marek Nowakowski: - Polska "odpowiedź" na kryminały Gardnera czy Rossa MacDonalda i zarazem doskonały pastisz.

Fragment
- A teraz przesłuchamy pana Giovanniego Borrao - ciągnął. - Skocz no po niego! - zwrócił się do stojącego pod ścianą, z rękami w kieszeni, tajniaka.
Tajniak przyprowadził tęgiego mężczyznę o świecącej się twarzy i małych, ukrytych za grubymi powiekami oczkach.
- Proszę siadać - Franco wskazał na jedyne wolne krzesło.
Siedzący obok mnie na biurku Matara przekręcił gałkę przenośnego magnetofonu. Każde wypowiedziane w tym pokoju słowo miało być utrwalone na taśmie. Tajniak zajął poprzednią pozycję pod ścianą.
- Nazwisko?
-
Giovanni Borrao - odpowiedział mężczyzna, podciągając w górę dawno nieprasowane nogawki.
- Proszę opowiedzieć raz jeszcze, w jaki sposób odkrył pan trupa.
Opowiadanie portiera nie różniło się wcale od tego, jakie usłyszałem
od Gardena na schodach.
- Tak - powiedział Franco, kiedy Borrao skończył mówić - to jest wcale interesujące. Ale mam do pana jeszcze kilka pytań. Czy może pan dokładnie określić czas pobytu w knajpce?
- Powiedziałem już. Około pół godziny.
- Czy pan jest tego absolutnie pewny?
- No... może trochę więcej, ale gdzieś koło pół godziny.
- Dlaczego nie zostawił pan nikogo w zastępstwie?
- Iii... taki hotel. Przecież tu nie ma tak dużo gości. Kto się będzie w nocy tłuc...
- Niech pan nie przesadza. Główne zyski takich hoteli płyną właśnie z nocnych gości - powiedział Garden.
- Pół godzinki to nic wielkiego - upierał się przy swoim Borrao.
- Zostawmy to. Jest pan wobec tego pewny, że podczas pana nieobecności mógł ktoś wejść do hotelu.
- Ja tego nie powiedziałem.
- Wiem, wiem. Ale jest pan tego pewny - uspokoił go dobrodusznie porucznik.
Portier zrobił kwaśną minę.
- Gdzie jest ojciec właścicielki?
- W swoim pokoiku. Odmawia różaniec i płacze.
- Kto go zawiadomił o śmierci córki?
- Ja.
- A jak pan sądzi, czy to jest samobójstwo, czy też morderstwo?
Borrao zmarszczył czoło z miną filozofa. Nie odzywał się przez minutę, a potem przekonywającym głosem powiedział:
- Ani jedno, ani drugie. Pani źle się ostatnio czuła. To chyba śmierć naturalna.
- A dlaczego zadzwonił pan na policję?
- Tak zawsze się robi. Piszą o tym w książkach. Gdzie miałem zresztą zadzwonić?
- W porządku. Wyklucza pan zatem możliwość samobójstwa lub zbrodni?
- Tak. Pani nie miała wrogów i lubiła życie.
- Nie miała wrogów? Czy mówi to pan serio?
- Oczywiście.
- Gdzie jest reszta służby?
- W swoich pokojach. Wiedzą o wszystkim.
- A co pan sądzi o morderstwie popełnionym w tym hotelu dnia 4 czerwca, czyli przedwczoraj?
- Wszędzie są gałgany. Ja tego faceta widziałem po raz pierwszy i to w dodatku, gdy był już trupem. Tego dnia miał dyżur ojciec pani.
- Co to znaczy: "Wszędzie są gałgany"?
- Mówiłem o mordercy. Nadarzyła mu się okazja, to go zabił w hotelu. Jakby zdarzyła mu się okazja gdzie indziej, to zabiłby go gdzie indziej.
- Dlaczego pan mówi o okazji?
- Tu jest niespokojna dzielnica. Jest dużo różnych łobuzów, więc łatwo zgubić ślad.
- Hmm - mruknął w odpowiedzi Franco - to dość przekonywające, co pan mówi.
- Pewnie, że tak musiało być - zapalił się portier - dzisiaj cudów już nie ma.
- Jest pan niewierzący?
- Zachowaj mnie, Boże. Święta Panno, co też pan mówi... Ja i niewierzący... Skądże. Jestem religijny, tylko trzeźwo patrzę na tę sprawę.
- Skąd pan pochodzi?
- Z Sycylii. Urodziłem się w Alcame Marina.
- Jak się zapatruje reszta personelu na to morderstwo?
- Tak jak i ja. Nikt się chyba nie cieszy, gdy policja o wszystko pyta i we wszystkim grzebie - dodał z chytrym uśmiechem.
Matara groźnie chrząknął.
- Z kim właścicielka utrzymywała bliższe stosunki? - pytał dalej Garden.
- O niczym takim nie wiem. Przecież nie była już taka młoda - westchnął.
- Czy miała jakieś przyzwyczajenia czy namiętności? Na przykład może lubiła dobrze zjeść, napić się, a może zbierała pieniądze?
- O! Popić to ona lubiła...
- Czy piła sama, czy z kimś?
- Przeważnie sama, a niekiedy ze mną. Miała zwyczaj wypijać butelkę koniaku co wieczór.
Przypatrzyłem się uważniej temu tęgiemu mężczyźnie.
- Czy dzisiejszej nocy też wypiła tę swoją butelkę?
- Nie.
- Skąd pan o tym wie?
- Wieczorem obiecała mi, że mnie zawoła. A tego nie zrobiła.
- Dlaczego w takim razie szedł pan do knajpki na wino?
Przez chwilę panowała cisza. Słychać było tylko sapanie Matary i cichutkie pogwizdywanie tajniaka.
- Dobrze się czuję między ludźmi - odpowiedział w końcu portier.
Matara prychnął jak rozdrażniony kot.
- O której godzinie właścicielka wołała pana przeważnie "na kieliszek"?
- Różnie.
- Dlaczego więc poszedł pan na wino do knajpki? To jest trochę nieprzekonujące, co pan mówi.

- Dobrze... powiem wszystko. Nie byłem w knajpce.

Umberto Pesco (Ireneusz Iredyński) "Ryba płynie za morderscą"; Wydawnictwo: Świat Książki; Format: 125 x 200 mm; Liczba stron: 240; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-247-0830-7

KaHa

Tagi: Umberto Pesco, Ireneusz Iredyński, Ryba płynie za morderscą, fragment,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany