Kruchość porcelany – Monika Sawicka

kzarecka

2008-08-20

kruchoscporcelany_160Ta książka jest debiutem literackim Moniki Sawickiej. Ta książka sprawiła, że owe imię i nazwisko zaczęło być bardziej widoczne. Ta książka uważana jest za najlepszą w dotychczasowym dorobku autorki. Czy to prawda? Tak. Osobiście wolałabym, żeby każda kolejna książka (obojętnie czyja) była lepsza od poprzedniej. Uparcie jednak będę stać przy powyższym zdaniu – "Kruchość porcelany" jest najlepsza. Niedawno ukazało się kolejne wydanie tej dość mrocznej i kolorowej zarazem opowieści.



Przede wszystkim śpieszę jednak z kolejnym stwierdzeniem – to nie jest książka, która zostałaby nagrodzona na przykład Nike. To typowe czytadło. Ma wzruszyć, ma rozbawić. I jak to w takich czytadłach bywa, Ziemi Obiecanej tam nie odkryjecie. Debiut rekomendował Janusz Leon Wiśniewski (w najnowszym wydaniu znajduje się jego opowiadanie; krótkie; bardzo krótkie; czy za krótkie?; tak, moim zdaniem autor mógł sprezentować Sawickiej coś dłuższego). Zresztą nie tylko on… Pojawiały się słowa, że autorka ma "ułański styl", zdania krótkie, biegnące jedno za drugim. Może komuś taki styl ściska radością serce, ja dostawałam palpitacji. Autorka skacze. Jedna strona, a powiedzmy trzy, cztery wątki. Nie chciałam tak biec. Chciałam się trochę zatrzymać. I autorka mi to dała, ale zdecydowanie za mało.

Trochę o treści. Poznajemy Zuzannę Maks, młodą kobietę, która mówi: - Jestem pogodna, radosna, szczęśliwa. Mam męża, wspaniałą córkę, psa, koty, samochód, bałagan w sypialni, nie choruję na AIDS, przede mną świetlana przyszłość w kinematografii. Brzmi pięknie, nieprawdaż? Niestety nieco wyżej otrzymujemy dawkę informacji, która powala. Mąż – owszem jest, ale od dziewięciu lat żona jest dla niego workiem treningowym. Kinematografia – a jakże! Mało kto, potrafi przecież tak doskonale zamaskować makijażem sińce. Jedyną prawdziwą radością w jej życiu jest córka. Córka, która pyta: - Słuchaj, dlaczego ty z nim jesteś?. A kiedy otrzymuje odpowiedź, że matka kocha ojca… Szkoda słów.
Wiarołomny (mąż) oprócz tego, ze maltretuje "ukochaną", wolny czas spędza przy boku prostytutek. A "szczęśliwa" żona, żeby przetrwać wszystko, wymyśla sobie Wymyślonego – kochanka, z którym uprawia seks, rozmawia, śmieje się i płacze. Żyje w nierealnym świecie, który jest odskocznią od rzeczywistości. Ucieka do niego, bo tylko tam może oddychać. Zuza ma pod górkę w każdym możliwym momencie. Nagle dowiaduje się, że ma raka piersi i świat ponownie się załamuje (i nawet próba żartu w wykonaniu autorki – Co się dzieje? / Nic szczególnego. Zwyczajnie. Jestem nienormalna. Przyszłam po skierowanie na zamknięte leczenie – nie jest w stanie rozjaśnić sytuacji).
Strach, ból, rozpacz – to wszystko, w czym po uszy tkwi Zuzanna jest nie do zniesienia. Może psychiatryk byłby dobrym wyjściem? Mąż ją katuje, łamie na niej kije od szczotek, zdradza, a ona wciąż się odchudza, dba o swój wygląd, siedzi cicho, jest przekonana, że nikt nie wie o jej wojnach domowych, oddaje się utopijnej, niespełnionej miłości, ma raka, a na dodatek uważa, że… nie jest źle! Wstydzę się. Tego, że jestem wiecznie ze wszystkiego niezadowolona. Że nie umiem cieszyć się tym, co mam. Tego, że za wszelką cenę chcę być szczęśliwa, a to prawdziwe szczęście jest tuż obok.

I takie "urocze" jest życie Zuzanny Maks. Bardziej od tej historii przeraża jednak fakt, że Zuzanna istnieje naprawdę. Tę jedną zna autorka, ile jednak podobnych stąpa po ziemi naszego ojczystego kraju? Ile siedzi cicho i nie stara się rozpocząć nowego życia? Opowieść Sawickiej kończy się optymistycznie. I co bardzo, bardzo ważne – ratuje książkę. Wartą ją przeczytać dla ostatnich kilkunastu stron. Dopiero tam Sawicka skupia się na jednym, danym temacie. Rozwija go. I dopiero tam warto się zatrzymać. Dlaczego Sawicka nie pisała tak od pierwszej strony? Może z czytadła wyszłoby coś bardziej wartościowego? Dlatego uważam, że "Kruchość porcelany" jest najlepsza. Najlepsza poprzez te ostatnie strony. Mam nadzieję, że kolejna powieść autorki pójdzie właśnie w takim kierunku. Sawicka ma talent wciągania ludzi w pewną głębię. Niestety… prawie z niej nie korzysta.

Kilka kolejnych słów o publikacji. Raz – opowiadanie "Zakłócenie teorii" Wiśniewskiego. Ciekawe, ale krótkie potwornie. Aż szkoda się za nie zabierać. Dwa – rysunki Ani Król. Wciąż uparcie będę stać przy zdaniu – niepotrzebne. Tylko jeden (z dwudziestu pięciu!) zrobił na mnie wrażenie (Zuza w samochodzie, Wymyślony siedzi przy otwartych drzwiach; jest przezroczysty). Trzy: debiuty. Sawicka po raz drugi udostępniła strony na wiersze i opowiadania. Trzynaście osób, trzynaście wrażliwości – chyba o to chodziło. Jedne słabsze, drugie lepsze. Najważniejsze jednak, że się ukazały. I tak na przykład wiersze Anny Strzelec, które zostały napisane dwadzieścia lat temu, ujrzały światło dzienne. Za tę działalność promującą debiutantów Sawickiej należą się brawa.

Reasumując – "Kruchość porcelany" nie powala na kolana. Nie powala doskonałością, ale i nie powala beznadziejnością. Opisuje temat ważny, o którym nie należy szeptać, lecz krzyczeć. Przemoc w rodzinie istniej i niestety istnieć będzie. Miejmy tylko nadzieję, że więcej osób odważy się powiedzieć "Nie". Sawicka napisała: - Pancerz skrywa to, co najważniejsze. Wrażliwość, bezbronność i strach dziewczynki z zapałkami. Oby każdy z nas nie musiał chronić się za twardą warstwą pancerza.

Monika Sawicka "Kruchość porcelany"; Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Magia Słów; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-923909-3-0

Katarzyna Zarecka

Branie na Amazonki - fragment powieści "Kruchość porcelany"

Tagi: Monika Sawicka, Kruchość porcelany, książka, fragment,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany