Czy Jana Pawła... zamordowano?

kzarecka

2008-08-27

czy_jana_paw322a_zamordowano_160Choć zdanie: - Doskonała, wciągająca powieść sensacyjna na miarę "Kodu Leonarda da Vinci" Dana Browna!, nieco mnie odpycha (ile to już tego typu książek nas zasypywało?! i ile z tego worka było nie do przejścia?!), tym razem szczerze się zastanawiam, czy rzeczywiście wreszcie trafiło się coś ciekawego (i niekoniecznie trzeba targać tu za kołnierz Luisa Miguela Rochę i stawiać prosto obok Browna). "Ostatni papież" zapowiada się bowiem całkiem interesująco i intrygująco. Rocha prowadzi w Portugalii własne wydawnictwo, a jego debiut, czyli właśnie "Ostatni papież", został sprzedany już do dwudziestu krajów. Wygląda na to, że ten międzynarodowy bestseller zasługuje na swoje miano.


O książce - 29 września 1978: 33 dnia pontyfikatu Jan Paweł I został znaleziony martwy. Oficjalna przyczyna śmierci podana przez Watykan to atak serca. Czy to prawda? A może papież był niewygodny dla pewnych osób i dlatego musiał umrzeć?

Londyn, 2006: dziennikarka Sarah Monteiro od nieznanej osoby otrzymuje przesyłkę z tajemniczą listą nazwisk i zaszyfrowanymi notatkami. Na liście jest też wymieniony jej ojciec. Jak się okazuje, są to osoby związane z tajemniczą organizacją P2, która stoi za zamachem na Jana Pawła I. Od tej chwili kobiecie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo: wszechobecna i wszechwładna P2 wydała na nią wyrok, poluje na nią także CIA. Na szczęście na scenie pojawia się również tajemniczy i przystojny wybawiciel.


"Ostatni papież" to doskonała powieść sensacyjna, w której autor stawia tezę, że Jan Paweł I został zamordowany, ponieważ odkrył nieprawidłowości w Banku Watykańskim oraz chciał zreformować Kościół, liberalizując niektóre doktryny, a także zwiększyć rolę kobiet czy dopuścić możliwość stosowania antykoncepcji.


Fragment

Mężczyzna ów to monsignore Firenzi. Przy słabym świetle stojącej na biurku lampy kreśli swoje nazwisko - kilka niechlujnych kresek na wielkiej kopercie, do której przed nalepieniem znaczka wkłada trzymane przed chwilą w dłoni kartki. Nazwisko adresata trudno odczytać, gdyż oświetlenie jest mizerne, a duchowny nachyla się nad papierem, zasłaniając go.
Pot napływający do oczu utrudnia mu rozpoznanie własnego pisma. Po wykonaniu zadania Firenzi opuszcza pokój.

Dokąd monsignore udaje się w takim pośpiechu o tak późnej porze? Dzwon Bazyliki Świętego Piotra wybija właśnie pierwszą. Kiedy już wybrzmiewa, cisza na powrót przejmuje panowanie nad nocą. Jest zimno, ale sługa boży zdaje się tego nie zauważać. Nie przestaje biec i szybko wydostaje się na zewnątrz, na korytarze prowadzące na plac Świętego Piotra, eliptyczny cud Berniniego, pełen chrześcijańskiej i pogańskiej symboliki. Jakiś dźwięk ponownie uderza w uszy monsignore. Duchowny przystaje. Zimny pot spływa mu po plecach, kiedy ciężko dysząc, z trudem próbuje złapać oddech. Nie ma wątpliwości, to odgłos kroków. Może gwardzista szwajcarski odbywa nocny obchód. W każdym razie monsignore Firenzi przyśpiesza. Dokąd zmierza - nie wiadomo. Jego dłoń mocno zaciska się na kopercie. Gdyby ta noc była zwyczajna, spałby teraz we własnym łóżku. O tym, że jest inaczej, świadczy niepokój malujący się na jego twarzy. Firenzi chroni kopertę, przyciskając ją mocno do siebie. Kiedy dociera na środek placu, spogląda do tyłu. W oddali dostrzega cień; to nie gwardzista, przynajmniej nie w swym charakterystycznym stroju, chyba że jest po służbie. Obcy nie przyśpiesza, w odróżnieniu od monsignore Firenziego, który teraz już prawie biegnie. Postać kroczy naprzód równo i rytmicznie. Duchowny zaczyna pędzić przed siebie i znów się ogląda. Gdyby ktoś mógł go teraz zobaczyć, pomyślałby, że coś z nim nie w porządku, ale nikt nie spaceruje tutaj o tak późnej porze - tylko on i ten cień. Jeden kroczy, drugi biegnie. Wydaje się, że nie istnieje między nimi żaden związek, lecz czy można mieć co do tego pewność?

Jego Eminencja opuszcza plac i kieruje się w stronę Via della Conciliazione. Rzym śpi snem sprawiedliwych i niesprawiedliwych, prawych i złoczyńców, biednych i bogatych, grzeszników i świętych. Monsignore zwalnia nieco, idzie teraz szybkim krokiem; ciemna sylwetka podąża w ślad za nim i zdaje się, że jest coraz bliżej. W jej dłoni nagle rozbłyska światło. Firenzi dostrzega je i ponownie zaczyna biec tak szybko, jak tylko pozwala mu wiek i stan zdrowia. Biegnij, Eminencjo, po życie, od tego zależy, czy je zachowasz, czy umrzesz. W uszach Firenziego wybucha stłumiony huk. Duchowny traci równowagę i opiera się o pierwszą rzecz, którą napotyka na swej drodze. Wszystko trwa ułamek sekundy, głuchy dźwięk cichnie, potem już nic nie słychać. Cień jest jeszcze w pewnej odległości, lecz ona z każdą chwilą maleje. Firenziego przeszywa dotkliwy, promieniujący ku żebrom ból. Monsignore sięga ręką do ramienia. Krew. Krew nowego i wiecznego przymierza między życiem i śmiercią. Znowu słychać kroki, cień jest tuż-tuż, ból staje się coraz bardziej dotkliwy.

- Monsignore Firenzi, per favore.

- Czego ode mnie chcecie?

- Ciebie. - Tajemniczy prześladowca wyjmuje telefon komórkowy i mówi w obcym języku, przypominającym któryś ze wschodnioeuropejskich. Monsignore Firenzi zauważa na jego nadgarstku tatuaż przedstawiający węża. Kilka sekund później obok dwóch mężczyzn zatrzymuje się czarny samochód; przyciemniane szyby nie pozwalają dostrzec, czy w środku jest jeszcze ktoś poza kierowcą. Napastnik wciąga osłabłego kapłana do samochodu, delikatnie i bez widocznego wysiłku. - Niech się ksiądz nie martwi. Nie umrze ksiądz.
Przed wejściem do samochodu mężczyzna wyciera skrzynkę pocztową, o którą oparł się Firenzi, po tym jak strzał dosięgnął jego ramienia. Monsignore nie spuszcza z niego wzroku.
Ból przeszywa jego ciało. "A więc to się czuje, gdy się dostanie kulę" - myśli. Mężczyzna ciągle jeszcze zaciera ślady tego, co zdarzyło się tu parę sekund wcześniej. "Cóż za ironia losu, zmywać ślady, cóż za ironia!". Ból przenika go na wskroś. I w tej właśnie chwili Firenzi myśli o domu, a na usta cisną mu się portugalskie słowa:
- Niech mi Bóg wybaczy.

Mężczyzna szybko wsiada do auta. Ruszają, ani za wolno, ani za szybko, tak by nie wzbudzać podejrzeń. To profesjonaliści. Na ulicy znowu panuje spokój, wszystko jest w największym porządku. Na skrzynce, o którą wsparł się monsignore Firenzi i do której w cudowny sposób udało mu się wrzucić kopertę, nim prześladowca zdążył się zorientować, nie pozostał najmniejszy ślad.


Luis Miguel Rocha "Ostatni papież"; Wydawnictwo: Otwarte; Tłumaczenie: Maria Filipowicz-Rudek; Format: 136 x 205; Liczba stron: 360; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7515-023-0


KaHa

Tagi: Luis Miguel Rocha, Ostatni papież, fragment, książka, jan paweł,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany