Jestem bardzo blady...

kzarecka

2008-09-11

panie_moore_kocham_pana_160"Jesteś doskonały" - ilu mężczyzn chciałoby usłyszeć takie słowa od kobiety? Zapewne nie aż tylu co kobiet, gdyby odwrócić sytuację i na miejscach nieco płcią zamieszać. Dlaczego? Bo kobiety są próżne? Na swój sposób może i tak. Nie ukrywajmy jednak, że mężczyźni też lubią, gdy łechta się ich ego. Tommy z "Ssij, mała ssij" Christophera Moore'a ma nieco utrudniony wybór: cieszyć się, że Jody przekonuje go o tym, że pryszcze z jego twarzy poszły... w szeroki świat, palce u nóg są proste, a mały (palec rzecz oczywista) się nie wygina, czy może rozpaczać, że jest doskonały, ale uściślijmy - jest doskonałym wampirem? Przeczytajcie fragment książki, w której humor rozgościł sie na dobre.


Pięć minut później Jody, poczuwając się do odpowiedzialności, pomagała mu sprzątać kawałki przeżutego burrito z kuchennej ściany i drzwi lodówki.
– Zupełnie jakby każda fasolka forsowała bramy bezdusznego układu trawiennego, byle się wydostać.
– No tak, też byś tak robił, gdyby cię zamrozili – stwierdziła Jody, głaszcząc go po włosach. – Dobrze się czujesz?
– Jestem głodny. Muszę coś zjeść.
– Niezupełnie "zjeść" – odparła.
– O mój Boże! To ten głód. Czuję się tak, jakby zapadały mi się wnętrzności. Trzeba było mi o tym powiedzieć.
Wiedziała, co on czuje, właściwie sama czuła się jeszcze gorzej, kiedy jej się to przydarzyło. On przynajmniej wiedział, co się z nim dzieje.
– Tak, złotko, do pewnych rzeczy trzeba będzie przywyknąć.
– Ale co mam zrobić? Co ty zrobiłaś?
– Karmiłam się głównie tobą, pamiętasz?
– Powinnaś była to przemyśleć, zanim mnie zabiłaś. Mam przejebane.
– Oboje mamy przejebane. Razem. Jak Romeo i Julia, tyle że występujemy w kontynuacji. Bardzo dosłownie.
– To ci dopiero pociecha. Nie mogę uwierzyć, że tak po prostu mnie zabiłaś.
– I zmieniłam cię w nadistotę, dziękuję bardzo.
– O cholera, całe nowe adidasy mam uwalane breją z burrito.
– Widzisz teraz w ciemnościach – oznajmiła radośnie Jody. – Chcesz spróbować? Rozbiorę się do naga. Możesz na mnie popatrzeć po ciemku. Do naga. Spodoba ci się.
– Jody, ja tu padam z głodu.
Nie wierzyła, że nie zareagował na jej perswazję. Jakiego potwora stworzyła?
– Dobra, znajdę ci robaka czy coś.
– Robaka?! Robaka?! Nie zjem żadnego robaka.
– Mówiłam, że do paru rzeczy trzeba będzie przywyknąć.
Tommy bez przerwy musiał do czegoś przywykać, od chwili gdy wyjechał na zachód ze swojego rodzimego miasteczka Incontinence w Indianie. Jedną z ważniejszych przyczyn było znalezienie dziewczyny, która, choć była elegancka, seksowna i bystra, piła jego krew i traciła przytomność dokładnie w chwili wschodu słońca. Zawsze podejrzewał, że wybrała go tylko z uwagi na pracę na nocną zmianę i swobodę w ciągu dnia, zwłaszcza odkąd oznajmiła: „Potrzebuję kogoś, kto pracuje w nocy, a za dnia ma swobodę”, ale teraz, gdy został wampirem, mógł spokojnie zamknąć drzwiczki tej obawy i otworzyć inne, wiodące do nowego świata, pełnego obaw, których nigdy wcześniej nie rozważał. Odpowiedni wiek dla wampira to czterysta lat, bo wampir powinien być zmęczoną światem, wyrafinowaną istotą, która dawno pokonała swoje ludzkie lęki albo przekształciła je w makabryczne perwersje. Problem z dziewiętnastoletnim wampirem polega na tym, że ciągnie on za sobą w mrok całą młodzieńczą nie­pewność.
– Jestem bardzo blady – stwierdził Tommy, gapiąc się na swoje odbicie w łazienkowym lustrze. Dość szybko zauważyli, że wampiry tak naprawdę odbijają się w nich, a także mogą przebywać w pobliżu krucyfiksów i czosnku. (Gdy Jody spała, Tommy przeprowadzał na niej różne doświadczenia, w których często stosował kostiumy czirliderek i żele nawilżające). – I to nie blady, jak zima w Indianie. Jestem, tak jakby, blady jak ty.
– Tak – potwierdziła Jody. – Miałam wrażenie, że blado wyglądasz.
– Jasne, tobie z tym dobrze, ale ja wydaję się sobie chory.
– Patrz dalej – powiedziała. Opierała się o framugę, ubrana w obcisłe czarne dżinsy i krótką bluzkę, z włosami związanymi i spływającymi na plecy niczym ognistorudy ogon komety. Starała się nie okazywać zbytniego rozbawienia.
– Czegoś brakuje – zauważył Tommy. – Oprócz kolorów.
– Mhm. – Uśmiechnęła się.
– Moja skóra się oczyściła! Nie mam ani jednego pryszcza.
– Dzyń, dzyń, dzyń – zadźwięczała, by stało się jasne, że udzielił właściwej odpowiedzi.
– Gdybym wiedział, że oczyści mi się skóra, już dawno poprosiłbym cię o tę przemianę.
– Dawno to ja nie miałam pojęcia jak to zrobić – przypomniała. – To nie wszystko. Zdejmij buty.
– Nie rozumiem. Ja...
– Zdejmij buty i już.
Tommy usiadł na krawędzi wanny, po czym ściągnął adidasy i skarpetki.
– Co?
– Popatrz na swoje palce u nóg.
– Są proste. Ten mały już się nie wygina. Zupełnie jakbym nigdy nie nosił butów.
– Jesteś doskonały – powiedziała.
Przypomniała sobie, jak sama odkryła tę cechę wampiryzmu. Była nią zachwycona i przerażona zarazem, bo czuła, że teraz już zawsze będzie miała do zrzucenia dwa i pół kilo – dwa i pół kilo, które zachowa na wieczność.
Tommy podciągnął nogawkę dżinsów i zaczął przyglądać się swojej łydce.
– Blizna po uderzeniu siekierą zniknęła.
– I już nie wróci – powiedziała Jody. – Zawsze będziesz doskonały, dokładnie jak teraz. Ja nie mam nawet rozdwojonych końcówek.
– Zawsze będę taki sam?
– Tak.
– Taki jak teraz.
– O ile mi wiadomo – odrzekła.
– Ale zamierzałem zacząć chodzić na siłownię. Zamierzałem przypakować. I mieć brzuch jak kaloryfer.
– Wcale nie.
– Właśnie że tak. Zostałbym potężną górą mięśni.
– Wcale nie. Chciałeś być pisarzem. Mieć patykowate ręce i dostawać zadyszki po trzykrotnym naciśnięciu klawisza cofania. Świetnie wyglądasz dzięki tej pracy w sklepie. Poczekaj, aż zobaczysz, jak umiesz biegać.
– Naprawdę myślisz, że świetnie wyglądam?
– Tak, chyba wyraźnie to powiedziałam.
Tommy napiął do lustra mięśnie klatki piersiowej, ale przez flanelową koszulę i tak nic nie było widać. Rozpiął ją i spróbował jeszcze raz, z dość miernym efektem, w końcu wzruszył ramionami.
– Co z tym pisarstwem? Czy mój mózg zawsze będzie taki jak teraz? Znaczy, czy zmądrzeję, czy pod tym względem też zatrzymam się w czasie?
– Zatrzymasz, ale dlatego, że jesteś mężczyzną, a nie dlatego, że jesteś wampirem.

Christopher Moore "Ssij, mała, ssij"; Wydawnictwo: Mag; Tłumaczenie: Jacek Drewnowski; Format: 125 x 195 mm; Okładka: twarda; ISBN: 978-83-7480-102-7

Tagi: Christopher Moore, Ssij mała ssij, fragment, książka,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany