Marsz Polonia – Jerzy Pilch

kzarecka

2008-09-12

marszpolonia_160Lubię prozę Jerzego Pilcha. Wie o tym każdy, kto zna mnie choć w stopniu minimalnym. I oczywiście, gdy tylko "Marsz Polonia", najnowsza książka autora, miała się pojawić na rynku, szalałam w sposób niewyobrażalny. Otrzymałam ją jeszcze przed premierą. Szczęśliwa odgięłam okładkę, pierwszą stronę, drugą, trzecią, czwartą i wreszcie zaczęłam czytać. Pochłonęłam zadrukowaną stronicę, choć wystarczyło by tylko pierwsze zdanie: - W Imię Ojca i Syna, i Ducha Opowieści, Amen. Wszyscy, którzy kochają pierwsze zdania, łącznie z Jerzym Pilchem, wiedzą, jak wielkie to ma znaczenie.


Wszystko zaczyna się od próby urodzinowego podrywu. Następnie pędzimy przez wady, bolączki, absurdy i konflikty Polaków, przez ich pomieszane wartości. Kończymy na zdaniu, które jest najważniejsze dla całej książki (nie będę w tym miejscu zabraniać czytania ostatniej strony, bo prawdziwy czytelnik nigdy tego nie robi). Fani Pilcha mają zatem wszystko to, co kochają: są kobiety, są rozważania o kraju, ludziach i religii, jest wiślana rodzina, jest piłka nożna, a nawet słynne "azjatyckie trawy". Pokrótce – Pilch, jakiego uwielbiamy (jeśli ową prozę w ogóle tolerujemy).

Rozwińmy jednak. Gdzie trafia nasz bohater? Na bal Benjamina Bezetznego. Każdy z nas wie, kim jest ten człowiek. Pisać, nie będę, bo i odgadnąć nie trudno. I jeśli nawet ktoś wypowie teraz za narratorem: - We wszelkich zgaduj-zgadulach, rebusach i testach na inteligencję wychodzę na kompletnego debila. Na pewno nie zgadnę., natychmiast dodam: to prosta zagadka (choć takie bywają najtrudniejsze). Zresztą Pilch więcej realnych postaci przełożył na bohaterów książki. Zabawcie się więc w zgaduj-zgadulę. Przecież o to chodzi.

Mamy więc bal. I mamy Polaków. Jakich? Tu jest spore zróżnicowanie. Mamy prawie każdego i prawie każdemu za coś się od Pilcha dostaje. I bardzo dobrze! Cytat: - Teraz wreszcie, jak jesteśmy wolni, teraz wreszcie, jak ani Ruscy, ani Germanie nas nie ciemiężą, teraz wreszcie, jak nie ma ani zaborców, ani okupantów, teraz wreszcie, jak komuna upadła, teraz wreszcie sami możemy się wyrżnąć w pień. Gorzka pigułka do przełknięcia? Może i tak, ale sporo w tym prawdy. Dlaczego potrafimy się zjednoczyć tylko wtedy, gdy ktoś bądź coś nam zagraża? Dlaczego nie stajemy w jednym szeregu? Dlaczego wciąż szukamy przeciwnika, z którym będzie można walczyć? Komunizm padł, nastały czasy kapitalizmu. Wtedy było źle, teraz jest dobrze? Niby tak, ale jest "ale". I tych "ale" wielu ma wiele. Jakbyśmy nie potrafili żyć bez narzekania… Dlaczego w Polsce źle się dzieje? Dlaczego tylu ludzi złorzecze i emigruje? Bo Polakom w Polsce niewygodnie. Bo wciąż trwa rozróżnienie na "oni" i "my". U Pilcha to Wieża Babel i Arka Przymierza (bądź odwrotnie, jak kto woli). Tutaj nawet znudzona Matka Polka robi striptiz. Piękne, bogate pałace sąsiadują z ruinami i zapadłymi wiochami. Słychać kłótnie bohaterów – który był większym, poszkodowanych – kto bardziej ucierpiał. Kłótnie dotyczą nawet śmierci – która była ważniejsza. Kto bardziej cierpiał, kto więcej poświęcił, kto więcej oddał…

Pędzimy więc w szaleńczym tańcu Pilcha. A może tylko (aż) maszerujemy? Patrzymy na siebie i patrzymy na nich. Tylko kim jesteśmy my, a kim są oni? Maszerujemy przez Polskę, maszerujemy w tłumie Polaków, maszerujemy razem, ale jednocześnie osobno. I Pilch daje nam szansę – zagrajmy. My (my) kontra oni (oni). My (oni) kontra oni (my). Przecież musimy z kimś walczyć. I musimy o coś. A że się przy tym wyrżniemy?

"Marsz Polonia"… Niecierpliwie czekałam na tę publikację. A gdy ją dostałam, przeczytałam pierwszą stronę i… odłożyłam na półkę. Nie chciałam czytać jej na "już". Tak jak i nie na "już" chciałam pisać te słowa. I w jednym, i drugim wypadku wolałam czekać. Taki mój wybór. Taki marsz. Chciałabym napisać, że ta książka rozbiła mnie na cząstki pierwsze, że jest najlepsza w dorobku Pilcha, że jest słońcem, niebem, tęczą, burzą, deszczem, wiatrem i piorunem wszystkiego. Chciałabym wychwalać ją pod niebiosa. Chciałabym, ale nie mogę tego zrobić. To dobra książka, ale nie najlepsza.

Istnieje jednak forma, która dodaje skrzydeł słowom pisarza. Audiobook. Świat Książki wydał jednocześnie i powieść, i jej odpowiednik w formie mp3. I to było genialne posunięcie! Chcecie by Jerzy Pilch szeptał wam do ucha? Macie możliwość. I choć mówi: - Proszę się przygotować na liczne potknięcia artykulacyjne, złe akcenty, niewyraźne mówienia, swoistości mojego języka gwarowego wyniesionego z dzieciństwa i całą masę rozmaitych innych swoistości, które z punktu widzenia polszczyzny i norm językowych są właściwie katastrofą. Ale... to są moje katastrofy., warto. Warto dla tych błędów, warto dla dźwięku obracanych kartek, warto dla tej pięknej katastrofy. "Marsz Polonia" przeczytałam. Później przesłuchałam. W drugim przypadku byłam bardziej zadowolona. Dotąd wszystko było uśpione – teraz wszystko jest obudzone. Co nie znaczy – zrozumiałe. Żeby zrozumieć należy z powrotem usnąć. Czy na pewno chcę? Bo przecież dziwi mnie, kurwa, wszystko.

Jerzy Pilch "Marsz Polonia"; Wydawnictwo: Świat Książki; Format: 130 x 215 mm; Liczba stron: 192; Okładka: twarda; ISBN: 978-83-247-1161-1

Katarzyna Zarecka

Tagi: Jerzy Pilch, marsz polonia, książka, audiobook,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany