Zbyszek kieliszek, czyli nasz afrykański koleżka

kzarecka

2008-09-15

zbyszek_kieliszek_czyli_nasz_afryka324ski_kole380ka_160Bernard Pivot powiedział: - Pisarstwo Mabanckou to żywioł, który jak wezbrana rzeka porywa wszystko, co napotka na drodze: słowa, hipokryzję, konwenanse, tradycję, polityczną poprawność, afrykańską tożsamość. A nawet interpunkcję: zostały tylko przecinki, nie ma kropek! Bez ładu i składu? Niby tak, w rzeczywistości jednak z wielkim ładem i wielkim składem. Tak zapowiada nam się powieść "Kielonek", która po opublikowaniu trzy lata temu we Francji, przyniosła autorowi (Alain Mabanckou) rozgłos i nagrody. Tutaj znajdziemy i satyrę na Afrykę, i na świat zachodni. Tutaj znajdziemy... Zresztą sami zobaczcie.


O książce - Rytmiczna, komiczna, deliryczna i tragiczna historia baru "Śmierć kredytom" spisana przez jego stałego bywalca, Kielonka. Kiedy właściciel powierza Kielonkowi dwa zeszyty i misję uwiecznienia słynnej na całe Kongo spelunki, ten nie protestuje. Nie chce jednak robić za murzyna, czuje się wolnym twórcą i nie zamierza nikogo oszczędzać. Tak powstaje jedyna w swoim rodzaju opowieść o klientach baru: człowieku w pampersach, o Drukarzu, który "zaliczył Francję", ożenił się z białą kobietą i wrócił pokonany przez własnego syna, o słynnej Spłuczce, z którą nikt nie mógł się równać w wykonywaniu pewnej codziennej czynności, oraz jej legendarnym pojedynku z Kazimierzem, a także o samym Kielonku, niegdyś szanowanym obywatelu, dziś człowieku
przegranym.

Literatura afrykańska? Proszę bardzo: bez wielkich liter, bez kropek, tekst, który się leje bez ładu i składu… Czego się można było spodziewać? Bo chyba nie ponad setki aluzji i cytatów ze światowej literatury poukrywanych między wierszami… A jednak! Już sama nazwa baru nawiązuje do dwóch powieści Céline’a, a imię jego właściciela, Uparty Ślimak, to tytuł książki algierskiego autora, Rachida Boudjedra. Wspomniany pojedynek Spłuczki i Kazimierza jako żywo przypomina pewną scenę z Gargantui i Pantagruela Rabelais’go i tak dalej, i tak dalej…

Ta groteskowa, burleskowa wręcz powieść to z jednej strony satyra na Afrykę, z jej kompleksami, poczuciem niższości i wykluczenia, z drugiej – na świat zachodni, próżny i traktujący innych z protekcjonalną wyższością. Mabanckou niczym Gombrowicz gra wszystkim na nosie. Rozbija klisze, wysadza w powietrze zasady interpunkcji i kulturowe stereotypy. Kielonek to literacki majstersztyk, który łączy w sobie humor i powagę, lekkość formy i doniosłość treści. Tę książkę trzeba czytać na głos, skandować, rapować i poddać się obezwładniającemu rytmowi jej
fraz.

Fragment
pewnego jakże słonecznego dnia wylądowała w domu rodzina ze strony żony, przeprowadzili plemienną naradę wojenną i stałem się tematem ich zawiłej dysputy, ja, Kielonek, obmówili mnie na wszelkie możliwe sposoby, uchwalili stosowny dekret i skazali zaocznie, bo nie stawiłem się przed trybunałem, jakbym przeczuwał, że ci ludzie zastawiają pułapkę, mój instynkt dał o sobie znać, dzień wcześniej wypisałem się z domu i o włos uniknąłem szponów tej ciemnoty, tych katów praw człowieka, tych nudziarzy, tych synów chaosu, synów nienawiści, jednak nie doceniłem przytomności umysłu i zacietrzewienia Diablicy, która wiedziała, gdzie mnie szukać, poprowadziła ten rodzinny komitet powitalny ulicą, Aleją Niepodległości, nawet przechodnie myśleli, że to strajk battù, nędzy z dzielnicy Trzysta, bo, trzeba to powiedzieć, moi byli teściowie to zwykłe obdartusy, stróże, plebs w starych, wyświechtanych łachach, nic dziwnego, toż to kmiotki z prowincji, myślą wyłącznie o uprawie roli, wyglądają pory deszczowej, a że są pazerni, gotowi są sprzedać tona dusze swoich zmarłych pierwszemu, który się napatoczy, brakuje im ogłady, nigdy nie nauczyli się jeść przy stole, posługiwać widelcem, łyżką czy nożem, ta hałastra spędziła cały swój marny żywot, polując na palmowe szczury i wiewiórki, łowiąc karłowate sumy i nie da się nawet podyskutować z nimi o kulturze, bo, jak powiada pewien bard z wąsami, ich umysły są naprawdę niewiele większe od naparstka, więc ci jaskiniowcy przyszli oderwać mnie od szlachetnych zajęć w barze "Śmierć kredytom", odczytali mi zaoczny akt oskarżenia, postanowili zaprowadzić mnie do uzdrowiciela, maga czy szamana, zwanego Zero Błędu, by przegnał natrętnego diabła, który we mnie mieszka, by odebrał mi nawyk opalania się pod słońcem Szatana, i mieliśmy tam iść razem, do tego kretyna zwanego Zero Błędu, wcale się nie bałem, chciałem sobie z nich zadrwić i powiedziałem "zostawcie mnie w spokoju, czy wychylając szklaneczkę komukolwiek przeszkadzam, dlaczego wszyscy są przeciwko mnie, nie pójdę do Zero Błędu", a wszyscy ci dzielni ludzie z rodziny mojej żony zawołali chórem "musisz iść z nami, Kielonek, nie masz wyjścia, pojedziesz tam choćby na taczce, jeśli zajdzie potrzeba", a ja zacząłem wyć jak hiena schwytana w wilczy dół "nie, nie i jeszcze raz nie, prędzej wyciągnę kopyta, niż pójdę z wami do tego Zero Błędu", a że mieli przewagę liczebną, chwycili mnie, poturbowali, grozili, obezwładnili, a ja krzyczałem "hańba, niedowiarki, nic mi nie zrobicie, czy ktoś skleił kiedyś stłuczony kieliszek" i siłą wsadzili mnie na śmiechu wartą taczkę, cała dzielnica ryła na ten widok, bo wlekli mnie jak worek cementu,

Alain Mabanckou - urodził się w Republice Konga. Ukończył studia prawnicze w Paryżu, obecnie wykłada literaturę frankofońską i afroamerykańską na uniwersytecie Michigan w Stanach Zjednoczonych. Jest autorem sześciu tomików poetyckich i sześciu powieści.

Alain Mabanckou "Kielonek"; Wydawnictwo: Karakter; Tłumaczenie: Jacek Giszczak; Format: 120 x 195 mm; Liczba stron: 200; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-9273-66-0-8

KaHa

Tagi: Alain Mabanckou, Kielonek, książka, fragment, afryka,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany