Smokobójca z przypadku

kzarecka

2008-09-18

smokobjca_z_przypadku_160Jeśli czytaliście "Zadania goblina", do "Drogi goblina" raczej zachęcać was nie trzeba. Jeśli jednak nie poznaliście pierwszej części, możecie spokojnie zacząć od kontynuacji. Najważniejsze - jeśli chcecie, zanurzyć się w dowcipną powieść przygodową, koniecznie musicie sięgnąć po propozycję Jima C. Hinesa. Na okładce Jig, smokobójca z przypadku, który z pewnością nie należy do mężnych przywódców. Na dodatek ten jego ukochany pająk... Ciapek. Te "zabójcze" imię jest tak porażające, jak i odwaga Jiga. No ale co tu zrobić? Jak trzeba brać udział w ekspedycji, to trzeba.



O książce - Zostać bohaterem to pestka. Przeżyć jako bohater - to dopiero sztuka.Szczególnie wśród goblinów, gdzie jeśli heros spoczywa na laurach, to tylko w grobie... Jig, smokobójca z przypadku, nadal wykonuje bohaterskie misje: babrze się w syfii, dowodzi rabunkowymi wyprawami do spiżarni hobgoblinów, na ochotnika kosztuje najnowszej zupy kucharki Golaki, leczy gobliny. Gdy zjawiają się prawdziwe problemy, ma dwa wyjścia - pójść i sprawdzić w czym tkwią, albo poczekać, by przyszły do niego. Osobiście wolałby drugie, zawsze to kilka dni życia więcej. Niestety... Pod światłym kierownictwem Jiga, ekspedycja w składzie: sterana robotą niańka goblinów, maniakalna kandydatka na superbohatera, wojownik o pomyślunku tępym jak maczuga ogra i hobgoblin, który mdleje na widok krwi, rusza stawić czoła inwazji i istocie tak pełnej słodyczy, że aż.... złej. Niestety dewizą kompanii nie może być zaufanie. W języku goblinów znaczy to akurat tyle, co "trup". Jig może liczyć tylko na swoją manię prześladowczą.

Fragment
– Nazywam się Jig – powiedział. W porównaniu z rykiem ogra jego głosik przypominał pisk dziecka.
– To ty zgładziłeś smoka Strauma? – Ogr ujął w dłoń maczugę i zgarbiony ruszył w stronę Jiga.
Jig zerknął na Kralk i przytaknął.
– Ty wraziłeś oszczep w oko bestii?
Jig kiwnął głową.
– To o tobie mówią pieśni, że...
– Tak, to ja – zirytował się Jig. Chwilowy gniew wyparował z niego tak szybko, jak zapłonął, pozostawiając go stojącego na miękkich nogach, bliskiego wywrócenia się. Pewnie, pomyślał. Nawrzeszcz na ogra. A jeszcze lepiej od razu kopnij go w przyrodzenie. Ogr przyklęknął, zmierzył Jiga spojrzeniem od stóp do głów, po czym zwrócił się do Kralk:
– Ależ on wygląda jak goblinia laleczka!
Jig zacisnął pięść, wbijając sobie paznokcie w skórę. Lepiej sprawiać wrażenie zabawki niż realnego zagrożenia. W każdym razie bezpieczniej.
– Braf wspominał, że chciałeś się ze mną widzieć.
– Tak. – Ogr przysunął się do Jiga niemal na wyciągnięcie ramienia. Jigowego ramienia. Bo ogr nie musiałby szczególnie wyciągać ręki, by złapać Jiga za głowę i trzasnąć nim o ścianę. Zielona skóra na czaszce pofałdowała się, gdy ogr zmarszczył brwi.
– Potrzebujemy... – zniżył głos tak bardzo, że ostatnie słowa stały się niesłyszalne.
– Proszę?
Twarz ogra przybrała barwę głębokiej zieleni, prawie tego samego odcienia, co porastające ściany wychodków glony.
– Pomocy. Potrzebujemy pomocy.
Jig wpatrywał się w niego, usiłując przyswoić sens tego, co usłyszał. Rozumiał poszczególne słowa, ale jego umysł uparcie odrzucał ewentualność, że ogry mogłyby zwrócić się o pomoc do goblinów.
Co potem? Może jeszcze Nekromanta ożyje i zacznie uprawiać rabatki różane?
– Jakiego rodzaju pomocy? – spytał wreszcie.
– Kilka miesięcy temu w grocie Strauma pojawiły się istoty, które zaczęły nas nękać. Z początku myśleliśmy, że to te typki hobgobliny albo w ostateczności wy. Dlatego przyszliśmy tu i rozbiliśmy kilka łbów – przyznał cokolwiek zakłopotany. – Nie miejcie urazy o tę małą pomyłkę.
Kralk podeszła do ogra.
– Nie ma sprawy. Zabiliście dużo więcej hobgoblinów niż goblinów, wiec wyświadczyliście nam przysługę.
– Świetnie. W takim razie macie okazję do rewanżu.
– Ogr spojrzał na Jiga. – Czymkolwiek są te stworzenia, władają magią. Wielu naszych zginęło, innych wzięto w niewolę. Teraz ścigają resztę, rodziny, które uciekły i ukrywają się w opuszczonych tunelach.
Jig spotkał w życiu dwóch magów. Jeden z nich towarzyszył mu w misji. Drugi był osławionym straszliwym Nekromantą. Obaj chcieli go zabić. Prawdę mówiąc, chciało go zabić także wielu nie-magów, ale magowie wykazywali ku temu wyjątkowo silne zapędy.
– Słyszeliśmy o tobie – ciągnął ogr. – Ty także potrafisz czynić magię, prawda?
Jigowi, który nagle uświadomił sobie, do czego zmierzają pytania ogra, zaschło ze strachu w ustach.
Ledwie zdołał kiwnąć głową. Kralk wyszczerzyła się w radosnym uśmiechu, na który Ciapek zareagował natychmiast, wypalając dziury w skórzanym siodełku. Spod odnóży pająka uniosły się małe smużki dymu. Ciekawe, przywódczyni goblinów przerażała go znacznie bardziej niż ogr. Jig zawsze wiedział, że Ciapek jest wyjątkowo mądry.
– Co ty na to, Jig? – zwróciła się do niego Kralk.
Jig cofnął się odruchowo. Musi być jakiś sposób, żeby się z tego wymówić. Okręcił się, wskazując na Vekę.
– A ona? Umie rzucać zaklęcie wiązania i chce być Bohaterem.
Najbliżej stojące gobliny zaczęły się śmiać, nie wiadomo, czy z tchórzostwa Jiga, czy też z grubej, śmierdzącej syfiarki-bohaterki. Jeśli zaś chodzi o Vekę, ta odsłoniła zęby w uśmiechu dorównującym wrednością grymasowi Kralk.
– Przykro mi, Jig. Gdybyś nauczył mnie magii, może mogłabym teraz im pomóc. Obawiam się jednak, że w tej sytuacji musisz sobie radzić sam.
– Ale...
– To twoja Droga, Jigu Smokobójco, nie moja. – Veka stuknęła kosturem o ziemię, klekocząc ozdóbkami.
– Każdy Bohater musi podążać własną ścieżką. Że zacytuję mężnego Duke’a Hoffmana, który przemienił się w kalmara, by ratować syrenę Liriarę: "Dokonałem wyboru swojej ścieżki życia i jest nią droga mięczaka".

Jim C. Hines "Droga goblina"; Wydawnictwo: Fabryka Słów; Format: 125 x 205 mm; Liczba stron: 432; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7574-064-6

KaHa

Tagi: Jim Hines, Droga goblina, fragment, książka, zadania goblina,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany