Muzyczne orgazmy

kzarecka

2008-09-25

muzyczne_orgazmy_16023 października na naszym rynku pojawi się prowokująca i kąśliwa satyra. Satyra na syjonizm i izraelską siatkę szpiegowską. Autorem jest Gilad Atzman - uznawany za jednego z najlepszych współczesnych saksofonistów muzyk jazzowy, aktywista polityczny i pisarz. O jego drugiej powieści, "Moja jedna jedyna miłość", w "Time Out" napisano: - Połączenie antyizrealskiej teorii spiskowej z farsą erotyczną tylko dla dorosłych. Występują: sztucznie podtrzymywani przy życiu zbrodniarze wojenni, agenci Mossadu i trębacz, który doprowadza kobiety do orgazmu jedną nutą. Ta prześmiewcza publikacja podbiła już serca wielu czytelników. Na tych polskich niedługo też zapoluje.


O książce - Przez garderobę Danny'ego Zilbera, światowej sławy trębacza, przewijają się tłumy wielbicielek, jednak żadna z nich nie jest w stanie zaspokoić dręczącego muzyka pragnienia miłości. Do czasu aż pewnego wieczoru odwiedza go po koncercie tajemnicza nieznajoma, która wychodzi tak szybko, jak szybko zdjęła wcześniej majtki...
Morderstwo, manipulacja seksualna, infekcja wirusowa, porwanie zbrodniarzy wojennych - to tylko niektóre ze sposobów, do jakich menadżer Danny'ego i jego rodacy uciekają się, chcąc zagwarantować bezpieczeństwo i chwałę państwu Izreael. Danny zaś tuli do policzka jedyną pamiątkę po owym tajemniczym spotkaniu - stanik, który jego "jedyna miłość" zostawiła wychodząc.
Oscylująca między absurdem a czułym dowcipem "Moja jedna jedyna miłość" jest kąśliwą satyrą na syjonizm i izraelską siatkę szpiegowską.

"Israel Shamir": - Oto nowe ważne wydarzenie literackie - ukazała się przezabawna książka Gilada Atzmona pt. "Moja jedna jedyna miłość". Miałem przyjemność przeczytać ją już wcześniej i byłem zaszokowany - Gilad puszcza wodze wyobraźni jak mało który pisarz. To dowcipna książka opowiadająca historię życia muzyka i jego menadżera podróżujących po całym świecie, szmuglujących bomby atomowe i ukrywających nazistów w futerałach na kontrabasy.

"The Independent": - Izraelczyk, który woli, by określać go jako Palestyńczyka, Żyd, który sam siebie nazywa eks-Żydem, saksofonista i klarnecista, pisarz, filozof i niespełniony pilot. Atzmon jest, ujmijmy rzecz bezpiecznie, nieco odmienny.

"Jazzwise": - Książka Atzmona jest tak dobra, że na pewno zostanie zakazana w Izraelu.

"The Morning Star": -Atzmon uderza we właściwą nutę. Świeża i uszczypliwa satyra doprawiona garścią absurdu.

"The Observer": - Kąśliwa satyra na tożsamość żydowską, syjonizm i seks.

"The Bookseller": - Pełna czarnego humoru satyra o żydowskim trębaczu, który przez pomyłkę znalazł się w polu działania izraelskich szpiegów.

Piotr Siemion: - Klezmerzy z Mossadu, szansonistki z tajną misją, szołbiznes, szwindel i przebój wszechczasów na trąbkę. Gilad Atzmon pisze własną historię państwa Izrael, zmieniając ją w perwersyjny komiks - który chwyta za serce. Wolno mu tak? Nu, a kto powiedział, że nie wolno? Witajcie w zbzikowanym kibucu Atzmona!

Robert Wyatt: - Przezabawny pisarz i najzabawniejszy muzyk od czasów Ronniego Scotta... Mamy szczęście, że się pojawił.

Nicholas Blincoe: - Atzmon przedstawia nam cały zastęp przekonujących, szalonych i komicznych postaci. Dramatyczna, a przy tym dowcipna satyra połączona z lewicowym spojrzeniem na tożsamość izraelską.

Jeffrey Blankfort: - Nie byłem w stanie się od tego oderwać. To prześmiewcza, bezpardonowa, zabawna, a miejscami wzruszająca satyra na syjonizm, żydowskie poczucie wyjątkowości, izraelski aparat szpiegowski i nadużywanie odwołań do Holokaustu.

Fragment
Awraham Sztil, król show-biznesu; lat osiemdziesiąt
Bird: Dzień dobry, panie Sztil
Awrum: Cześć. Posłuchaj, młody człowieku, kimkolwiek jesteś, mów mi „Awrum”. Choć naprawdę nazywam się Awraham Sztil, w show-biznesie wszyscy mi mówią po imieniu.
Bird: Okay. Więc, witaj. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, chciałbym, żebyś mi opowiedział o sobie.
Awrum: Po pierwsze musisz wiedzieć, że to co widzisz, to nie to co widzisz. Idzie mi o to, jak widzisz mnie teraz: stary, mniej aktywny człowiek za kratami to tylko złudzenie, bo naprawdę wciąż ze mnie wielki impresario, największy tytan wszechczasów w żydowskim show-biznesie. Mogę zorganizować zabawę na każdą okazję, małą i wielką, petite i mega, pucitto i grandito. Na przykład dwa tygodnie temu robiłem przyjęcie na bar micwę syna Jochanana Szifkina, na pewno go znasz, facet z branży filmowej, jego ojciec był ważną figurą w partii. Poszło ponad dwa miliony baksów. Wierz mi, zabawa była świetna. Wszyscy byli wniebowzięci. Aż piali, mózgi im się lasowały. Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć, wszystko robiłem tutaj, w więzieniu, w tej pieprzonej celi, która, sam widzisz, przypomina bunkier Rommla pod El Alamein.
Bird: Prawdę mówiąc, wolałbym, żebyś mi opowiedział, jak to wyglądało na początku, wkrótce po powstaniu państwa Izrael.
Awrum: Wiem świetnie, co cię interesuje, więc przejdźmy do rzeczy. Wszystko ci opowiem. W czterdziestym ósmym, jak tylko zaczęła się wojna o niepodległość, zorientowałem się, że tak naprawdę to ludzie potrzebują śmiechu, śpiewu i rozrywki. Inaczej mówiąc, czegokolwiek, żeby tylko przestali jęczeć. Rozumiesz, w czym rzecz? Za dużo było ofiar i makabry, a do tego Zagłada zbyt świeża, więc ludzie byli strasznie nieszczęśliwi jak również smutni. W tamtych czasach powtarzaliśmy sobie "Trzeba nie pamiętać, żeby zapomnieć". Więc przyszedł Awrum i skombinował co trzeba. Założyłem ZKO, Zespół Komediowy Odrodzenie. W tamtych latach wszystko było, kurwa, bardzo małe i wszyscy się znali. Miałem kuzyna bardzo wysoko w Haganie, więc poprosiłem go, żeby mi pomógł zrobić występy na froncie. No i co? Wyobrażasz sobie, że mógłby odmówić? W żaden sposób.
Na front jeździliśmy ciężarówką Miszy Buchenwalda. Misza, kibucnik z Kibucu Ofiar to istny diabeł muzyczny. Na wylot znał wszystkie tarantele, Hawa nagila zagrał w każdej tonacji, w przód i wspak. Mogę powiedzieć, że był z niego muzyczny geniusz, czarodziej akordeonu. W naszym zespole była Chaja Gluska, ta sama, co potem przeszła do teatru Ha-bima, Simcha Robin Hood, która miała bardzo utalentowaną córkę, Chaimke Tupolew, który potem zrobił majątek na handlu bronią, ale w końcu wpadł we Francji, no i, jak mogłem zapomnieć, Bezalel Manszarow, który później został potentatem izraelskiego hi-techu. Oni śpiewali i tańczyli, a wszyscy się radowali. Ja zajmowałem się całą resztą: transportem, jedzeniem, morale, itd.
Znałem w tamtych czasach wszystkich bardzo ważnych VIP-ów w armii jak i w rządzie, na przykład Icyka Spryciarza, Igala Luzaka, Chytrusa Perskiego. Raz nawet piłem z Dzieciakiem herbatę z cytryną. Wyobrażasz sobie? Awrum i Dzieciak razem piją herbatę z cytryną! Mówię ci, wszystkich znałem, kogo tylko chcesz. W czasie pierwszego zawieszenia broni występowaliśmy przez tydzień w koncercie specjalnym firmowanym przez Związek Zawodowy Elektryków.
Ostatniego wieczora, zaraz po występie podszedł do mnie jakiś facet i przedstawił się jako "Kodkod Jeden" z Długiej Ręki. Powiedział, że chce ze mną pomówić, więc ja na to, żeby mówił. Możesz sobie wyobrazić, że ja mu czegoś zabraniam? W żaden sposób. No to on mówi, że Długa Ręka potrzebuje pomocy, a ja wtedy w śmiech i pytam: — Do mnie mówisz? Do mnie mówisz? Mówisz do mnie? — Zupełnie jak Robert de Niron, jako taksówkarz, ale wcześniej o trzydzieści lat.

Gilad Atzman "Moja jedna jedyna miłość"; Wydawnictwo: Czarne: Tłumaczenie: Agnieszka Nowakowska; Format: 125 x 205 mm; Liczba stron: 208; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7536-046-2

KaHa

Tagi: Gilad Atzman, Moja jedna jedyna miłość, fragment, książka, orgazm,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany