Ssij, mała, ssij – Christopher Moore

kzarecka

2008-10-06

ssij_ma322a_ssij_160Najnowszą powieść Christopher Moore zadedykował swoim czytelnikom. Na ich prośbę – jak podkreślił. To już powinno dać do myślenia i być najlepszą z możliwych rekomendacji. Skoro czytelnicy proszą autora, aby napisał dalsze dzieje jednej ze swych historii, oznacza to, że coś musiało w niej być. Coś, co sprawiło, że stając w zwartym szeregu, jęczeli "Jeszcze!". Jak "jeszcze" to "jeszcze". Moore posłuchał, a my – fani jego nietuzinkowego humoru, otrzymaliśmy krwiopijczą opowieść.



W pierwszej części poznaliśmy Jody – młodą kobietę, która pewnego dnia zostaje zamieniona przez kilkusetletniego wampira w szczenię. Aby sobie poradzić, aby przetrwać w świecie wyznaczanym przez dwie pory – okrutny, słoneczny dzień i błogą, ciemną noc, uwodzi i rozkochuje w sobie Tommy'ego. Rozmarzony prawiczek zgadza się prawie na wszystko. Razem tworzą doskonałą parę, która wraz ze znajomymi chłopaka z pracy walczy ze starym wampirem. I tak pokrótce można by streścić część pierwszą. Warto dodać, że część, która jest zamkniętą całość. Moore to jednak Moore. Dla niego nie ma zamknięć i spalonych mostów. I stąd mamy kontynuację. Przyznaję, nie przepadam za tego typu zabiegami. Na ogół wygląda to tak, że rozszalała wyobraźnia z pierwszego tomu, ulega załamaniu po lekturze drugiego. Autorzy często wysilają się tak bardzo, że "bardzo”" wygląda, jakby... nie wysilali się w ogóle. Kiepsko. Dno. Tragedia. Czy o "Ssij, mała, ssij" się obawiałam? Oczywiście. Jednak gdzieś tam w trzewiach czułam, że może nie być tak źle.

I rzeczywiście – nie jest tak źle. Więcej! Jest lepiej! O niebo lepiej! Autor na początku może i nie zaskakuje, ale przecież trzeba było wpaść na coś, co będzie miało ręce i nogi. A przecież droga, którą poszedł, wydawała się nie tyle najłatwiejsza, co najbardziej sensowna. Mianowicie Jody ugryzła Tommy'ego. Oboje mamy przejebane. Razem. Jak Romeo i Julia, tyle że występujemy w kontynuacji. Bardzo dosłownie. No i zaczęły się problemy. Raz – kto teraz będzie im pomagał za dnia? Dwa – jak uporają się ze wściekłym, starym wampirem, który wydostaje się z zamknięcia? Trzy – co zrobią ze Zwierzakami - przyjaciółmi Tommy'ego, którzy pod wpływem dragów i seksualnego przywiązania do niebieskiej prostytutki chcą unicestwić przemienionego kumpla? Cztery – co z policjantami, którym obiecali wyprowadzić się z miasta? Dalsze wyliczanie pominę. Kłopot na kłopocie kłopotem poganiany. Jest jak w powyższym cytacie – przejebane.

W drugiej części pierwsze skrzypce wiedzie małolata znana jako Abby Normal, czy jak kto woli zupełnie popieprzona służebnica wampira Flooda. Nie mam pojęcie, czy bez niej ta książka zdołałaby być tak dobra... Oto dziewczyna, która chce poznać tajniki wampiryzmu, która wie o nim już "wszystko", ale tylko i wyłącznie ze strony teoretycznej. A wiadomo, praktyka czyni mistrza. Abby dla swojego Mrocznego Pana (czytaj: Tommy'ego) i pięknej Księżnej (czytaj: Jody) jest w stanie spełnić każdą zachciankę. Inteligentna i całkowicie nienormalna małolata przedstawia nam swoje spostrzeżenia w Kronikach. I tu, Panie i Panowie, mamy wyżyny geniuszu Moore'a! Niestety nie jestem w stanie pojąć, jak można mieć taką wyobraźnię?! Jak facet mający x lat, może pisać tak młodzieżowym językiem i robić to w tak prześmiewczy sposób, jakby chadzał z nastolatkami na lemoniadę każdego dnia.
Abby pokonała tutaj wszystkich. Nikt nie jest w książce aż tak barwną postacią (nawet Blue) i nikt nie przynosi tyle dawki humoru co ona. Abby przysłoniła wszystkich i wszystko. Jeśli ktoś się spodziewa tutaj czegoś, to pewnie i tak się myli. Abby jest nieprzewidywalna. No ale jaka może być młoda kobieta, która służy Mrocznemu Panu i Księżnej, która chce zostać najprawdziwszym wampirem, która zdobywa serce ninji Fu (postać, którą poznaliśmy już w "Krwiopijcach") i która, tu najważniejsze, wpada na tak szalony pomysł uratowania swoich "nauczycieli"?

W "Library Journal" napisano: - Znakomita... godna polecenia... pełna dziwacznych bohaterów, błyskotliwych dialogów i przezabawnych sytuacji. Święta racja. "Ssij, mała, ssij" stała się bestsellerem "New York Timesa" i "Publisher's Weekly". Sprzedano nawet prawa filmowe. Tak, to wszystko jest rzeczywistością. To wszystko w najprostszy sposób mówi, że Moore jest wielki. To wszystko nie "może", a "z pewnością", da Wam komfortową sposobność do wykładania się ze śmiechu. Uważaliście, że "Krwiopijcy" to zabawna książka? Sięgnijcie zatem po kontynuację. O wiele, wiele lepszą. To nie odgrzewany kotlet, to smaczna, pożywna, nikomu jeszcze nieznana potrawa.
I pamiętajcie, nigdy, ale to PRZENIGDY, nie mówcie: - Stęskniłem się za tobą. Dlaczego? To się może źle skończyć. Oj, bardzo źle... Niech Mrok będzie z wami.

Christopher Moore "Ssij, mała, ssij"; Wydawnictwo: Mag; Tłumaczenie: Jacek Drewnowski; Format: 125 x 195 mm; Okładka: twarda; ISBN: 978-83-7480-102-7

Katarzyna Zarecka

"Jestem bardzo słaby..." - fragment książki "Ssij, mała, ssij" na łamach PL

"Krwiopijcy" - recenzja na łamach PL

Tagi: Christopher Moore, Ssij mała ssij, książka, krwiopijcy, recenzja,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany