Jestem pisarz wiejski, prowincjonalny, nieswojo czuję się na świeczniku - wywiad z Ignacym Karpowiczem

kzarecka

2008-10-30

ikarpowicz_160Być może ktoś zarzuci mi, że patrzę na Ignacego Karpowicza bezkrytycznie. I być może będzie miał rację. Szczerze - mało mnie to interesuje. W tym kraju jest tak mało pisarzy, którzy urzekli mnie swoimi słowami, że jeśli takiego znajduję, chcę się cieszyć chwilą obcowania z doskonałym. Karpowicz coś w sobie ma... Coś, co sprawia, że ciężko przejść obok niego obojętnie. Jego książki są dość mocno zróżnicowane. A to plus, bo autor z każdą kolejną coraz potężniej zaskakuje. A skoro zaskakuje, to nie pozwala zapomnieć. Lubię pamiętać. A wy? Przeczytajcie wywiad z autorem. Zapamiętajcie.



Katarzyna Zarecka: - Powiedziałeś: - Literatura to jeden ze sposobów przeżywania i doświadczania klęski. Zdanie dotyczyło "Gestów". Możesz rozwinąć tę myśl?

Ignacy Karpowicz: - Bohater "Gestów" liczy na to, że jeżeli znajdzie dla swego życia formę, to w formie musi się zawierać treść. Forma nie istnieje w oderwaniu od treści, tak sądzi bohater. Bohater znajduje formę dla opowiedzenia swego życia: czterdzieści słów, czterdzieści gestów oddających czterdzieści lat życia. Ale jego życie nie nabiera sensu, nie wypełnia się treścią. Ponosi klęskę, zarówno jako człowiek, jak i literat.

W Grzegorzu – bohaterze "Gestów", w czasie pobytu w domu rodzinnym dokonuje się przemiana, jakby budził się z wielkiego snu i zastanawiał się, czy to jeszcze marzenia senne czy już jawa, jakby rodził się na nowo. Narodził się, umarł, narodził się, umarł… Czy znasz ludzi, którzy umarli, zanim się narodzili?

Historia z nagrobkiem w "Gestach" jest prawdziwa, choć nie z cmentarza gródeckiego. Z technicznego punktu widzenia można najpierw umrzeć, później się narodzić. Logicznie jest to niemożliwe, a metaforycznie – wszystko jest możliwe.

Zastanawiam się, czy "Gesty" to książka z happy endem… Z jednej strony tak, z drugiej nie. Można rzec – śmiech przez łzy. Na takim "efekcie" Ci zależało?

Tak. Wydaje mi się, że zakończenia skrajnie pesymistyczne lub optymistyczne odstają od rzeczywistości tak zwanej. Zwykle rzeczy kończą się – równocześnie – na wiele sposobów: w beczce miodu łyżka dziegdziu, w tunelu światełko, i wszystko, co pomiędzy.

Niektórzy odczytywali "Niehalo", jako zjadliwą satyrę na Białystok, Twoje rodzinne miasto. Po drodze były jeszcze dwie publikacje, "Gesty" są czwartą. I tu bohater wraca na łono tego samego miasta. Syn marnotrawny? Nie ma tu już przecież jakichś pogrążających Białystok opisów. A może nazwa miasta nie miałam tu najmniejszego znaczenia?

Białystok w "Niehalo" pojawił się pretekstowo. Akcję można z łatwością przenieść do innego polskiego miasta podobnej wielkości. W "Gestach" dla odmiany Białystok jest istotny i niewymienialny z innymi miastami. Białystok to bardzo konkretne miejsce, które – czy może: na tle którego ukształtował się bohater.

"Niehalo" i "Cud" – Czarne, "Nowy Kwiat cesarza" – PIW, "Gesty" – Wydawnictwo Literackie. Sporo skoków. Dlaczego?

O rany! Mogę tylko powiedzieć, że bardzo cenię sobie poprzednie wydawnictwa. Oraz że mam nadzieję kolejnych skoków już nie wykonywać.

Jako miłośniczka Twojej prozy, ha, powiedziałabym nawet – wierna fanka, nie odpuszczę. Mam to szczęście, że wiem nieco wcześniej, więc drążę – "Balladyny i romanse", tekst, nad którym obecnie pracujesz, jest póki co w stadium tylko i wyłącznie swobodnego tworzenia, czy są już względem niego bardziej konkretne plany wydawnicze?

Nad tekstem, o którym wspomniałaś, wiele jeszcze pracy przede mną. Jeśli tekst skończę, jeśli spodoba się wydawcy, to najprawdopodobniej ukaże się w Wydawnictwie Literackim.

I co ze scenariuszem "Cudu" – utknął, ruszył, jest w trakcie realizacji?

Piszę, poprawiam, jestem bardzo niezadowolony z efektów mojej pracy. Pożyjemy, zobaczymy. Producent, pan Witold Adamek, wykazuje się względem mojej osoby benedyktyńską cierpliwością i wyrozumiałością. Za co składam mu podziękowania.

Miałeś swojego faworyta w ścisłej czołówce Literackiej Nagrody Nike? Osobiście wybór jury bardzo mnie ucieszył. Tak sobie myślę, że Olga Tokarczuk ze swoją książką mogłaby się znaleźć w tym samym worku co Ty z "Nowym Kwiatem…" (a w każdym razie bliżej książce o Etiopii byłoby niż na przykład "Cudowi"). Myślisz o nagrodach? Wiadomo, nie pisze się dla nagród, ale… Mnie osobiście boli, że do tej pory nie zostałeś laureatem jakiejś prestiżowej nagrody (po nominacji do Paszportów dla debiutu, cisza).

Nie miałem faworyta. W dwudziestce Nike znalazły się książki, które mi się spodobały (Dukaj, Szejnert, Tokarczuk, Nowak) oraz te, których nie czytałem. Nagroda dla Tokarczuk mnie ucieszyła. Czytałem "Biegunów" z wielką przyjemnością, tak wielką – przyznam – że nawet nie zamierzałem oceniać tej książki. Chociaż – jeśli o Tokarczuk idzie – moim number one jest "Dom dzienny, dom nocny". A nagrody i ja? Cóż, bardzo miło jest zainkasować czek. Ale łączy się takie zainkasowanie czeku z wyższą rozpoznawalnością i częstszą obecnością w mediach, a na tym mi nie zależy. Jestem pisarz wiejski, prowincjonalny, nieswojo czuję się na świeczniku. Zatem – nad brakiem nagród nie boleję, choć czek by się przydał…

Gdzieś wyczytałam, że Twoim hobby są: samoloty, czołgi, okręty… Militaria? Na jednej szali niezwykle wrażliwy pisarz, na drugiej miłośnik ciężkiego sprzętu. Zainteresowania jeszcze z wieku dziecięcego, czy przyszły z latami?

Rzeczywiście, gdy miałem dziesięć lat, kupiłem w Kiosku Ruchu tygodniki "Żołnierz Polski" oraz "Skrzydlata Polska". No i wpadłem. Jestem zakochany w militariach. Wydaje mi się, że to moje kochanie sprzętu ciężkiego jest odreagowaniem świata humanistycznego. W humanistyce wątpliwości, w czołgach ponad sześćdziesiąt ton masy. Stawiam na humanistykę, ale to samoloty/okręty/czołgi zapewniają mi jaką taką równowagę psychiczną. Czyli jestem świrem. Dość normalnym.

Po studiach pracowałeś jako nauczyciel. Chciałbyś kiedyś do tego wrócić? Zdarzają się przecież przypadki "nauczania rzemiosła" w wykonaniu pisarzy (i to nie tylko u nas, ale i poza granicami kraju)?

Pracowałem w liceum. Do nauczania w liceum nigdy nie wrócę. Powołania nie mam, za to bardzo dobrze mi płacono. Zrezygnowałem po dwóch-trzech latach. Jeśli czegoś żałuję, to tego, że nie poszedłem do łóżka z moją klasą. To jest oczywiście żart. Bardzo śmieszny.

Niby pytanie banalne, ale i niezwykle ważne - o czym marzysz?

O spokoju i niepamięci. Jak najmniej niespodzianek. Jak najmniej.


"Gesty" - recenzja książki Ignacego Karpowicza

W tym "szaleństwie" jest metoda - Ignacy Karpowicz o pracy nad swoją najnowszą książką (poprzedni wywiad z autorem zamieszczony na łamach PL)

Zdjęcie - źródło: trailer "Gestów" (Wydawnictwoliterackie.pl)

Tagi: Ignacy Karpowicz, Gesty, wywiad, książka, recenzja,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany