I Ty możesz zostać prezydentem?

kzarecka

2008-11-20

i_ty_mo380esz_zosta263_prezydentem_160.Mężu drogi. Zobowiązuję się oto przylecieć do ciebie do Kaliforni, żeby ci urodzić tego prezydencika. Oddam ci go - i od razu wrócę! Ze szpitala - na lotnisko - i do domu, bez przesiadki! Osobiście rozbawia mnie ten tekst. Jednak czy powinien? Przecież każdy, kto choć trochę interesuje się polityką, wie, że prezedentem Stanów Zjednoczonych może zostać tylko ten, kto urodził się w tym kraju (dlatego senator Arnold Schwarzenegger nigdy, przenigdy nie zasiądzie w Białym Domu jako przywódca USA). Wie o tym Jakub Jimmy Dąbrowski, który pragnie zostać ojcem przyszłego "Wielkiego Wodza". JJ Dąbrowski - bohater "Bzika prezydenckiego" Edwarda Redlińskiego. Błyskotliwa satyra na ślepą miłość Polaków do USA.



O książce - Żywo i dowcipnie rozpisany dialog między mężem i żoną w sytuacji przedprokreacyjnej. Miejsce akcji: sypialnia w ogromnym apartamencie na elitarnym, strzeżonym osiedlu. Miasto: Hetmańsk. Mąż: Jakub Jimmy Dąbrowski, żona: Jadwiga.
Mąż od kilku lat mieszka i pracuje w USA, gdzie dopadł go tzw. bzik prezydencki – marzy o tym, by jego syn został prezydentem Stanów Zjednoczonych, jednak zgodnie z literą prawa przyszły władca imperium nie może urodzić się poza jego granicami. Dlatego też mąż przed aktem prokreacyjnym namawia żonę do wyjazdu. W trakcie łóżkowych negocjacji Jadwiga również ulega prezydenckiemu szaleństwu – kobieca intuicja jednak podpowiada jej rozwiązanie dla niej dużo korzystniejsze.
We wszystko to zamieszani są jeszcze prywatni detektywi, cała plejada byłych prezydentów USA oraz Raymond Chandler…

Fragment
– Pomyślałeś: jaka szkoda, że urodziłem się poza Ameryką i nie mam prawa ubiegać się o prezydenturę, jak John Adams. Ale wczytując się w szczegóły, odkryłeś, że tenże urodzony pod twoją datą John Adams wychował syna, Johna Quincy’ego Adamsa, na prezydenta. I wtedy klepnąłeś się w czoło: Ha! Wprawdzie sam nie mogę być prezydentem, ale mój syn – jeśli urodzi się w Stanach – może!
Mąż aż usiadł. I wytrzeszczywszy oczy z orbit, woła zdumiony:
– Żono! Zaiste, w twych żyłach płynie delficka krew! Ty czytasz myśli swego rozmówcy, jakby drukowały się na czole!
Pani Iga uśmiecha się tajemniczo, ma bowiem w zapasie jeszcze jedną ciekawostkę.
– W moim archiwum trzymam pierwszą amerykańską widokówkę od ciebie. Napisałeś: "Kolumb postawił stopę na ziemi amerykańskiej 12 października. Ja też. Ta niezaplanowana zbieżność to nie przypadek (nie ma przypadków!). To znak".
– Tak napisałem?
– Przynieść?
– Nie trzeba. Potwierdzam. Ale dlaczego patrzysz na mnie z taką troską, żono?
– Patrzę z troską i niepokojem, czy aby nie popadłeś mężu w to, co publicyści nazywają mistycyzmem, lekarze paranoją, a lud prosty bzikiem?
– Żono, oświadczam odpowiedzialnie, że pod spodem tego, co umysły leniwe, niewnikliwe, nazywają przypadkiem, zbiegiem okoliczności lub cudem, działa przyczynowość subtelniejszego rzędu: podprzyczynowość. Na przykład… Jako trzydziestolatek George Washington wypadł z tratwy w odmęty i tonął. Lecz został uratowany. Podczas wojny o niepodległość kule czterokrotnie przedziurawiły jego płaszcz i kapelusz, padły pod nim dwa konie. On – przeżył!
– Opatrzność?
– Hm, określenie tak samo niejasne, jak szczęśliwy zbieg okoliczności. A to: aż trzech spośród pierwszych pięciu prezydentów zmarło czwartego lipca, w Dniu Niepodległości. Z czego dwaj – Jefferson i John Adams – tego samego dnia tego samego roku, dokładnie w pięćdziesiątą rocznicę Deklaracji Niepodległości. A to: spośród dziesięciu prezydentów wybranych w latach 1840–1940 w roku dziesiętnym, czyli zakończonym na zero, aż siedmiu zginęło lub zmarło w trakcie kadencji. A zagadka wiceprezydentów Johnsonów? Gdy wiceprezydentem był Andrew Johnson – zamordowano prezydenta Lincolna. Sto lat później, gdy wiceprezydentem był Lyndon Johnson – zamordowano prezydenta Kennedy’ego. Nie dziwne to?
– Dziwne, mężu.
– A prezydent McKinley i hasło "Poland". Dzieciństwo spędził przyszły prezydent w mieście Youngs-town w dzielnicy zwanej "Poland". Potem ukończył szkołę pod nazwą Poland Academy. I co? I zginął od kuli anarchisty Leona Czołgosza, rodem z Poland, czyli z Polski.
– Przyczynowość utajona?
– Oczywiście! A to: w Ameryce prezydent Lincoln wzywa naród do zniesienia niewolnictwa Murzynów, a w tym samym roku w Polsce partia Czerwonych wzywa do zniesienia pańszczyzny chłopów!
– Wystarczy, mężu…
– A zbieżność losów prezydenta Wilsona w Ameryce i Włodzimierza Lenina w Rosji! Pierwszy paraliż Wilsona i pierwszy paraliż Lenina, potem drugi paraliż Wilsona i drugi zamach na Lenina – niemal jednocześnie. Lenin umiera 21 stycznia 1924 roku, Wilson – dwa tygodnie później.
– Stop, mężu! Czy zaprawdę domniemujesz, że dla tak odległych zdarzeń istnieć może jedna przyczyna? Jakieś ukryte prawo Newtona czy Archimedesa?

Edward Redliński "Bzik prezydencki"; Wydawnictwo: Prószyński i S-ka; Format: 125 x 195 mm; Liczba stron: 144; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7469-893-1

KaHa

Tagi: Edward Redliński, Bzik prezydencki, fragment książka, prezydent USA,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany