Nawet seks w wielkim mieście nie dorówna Piątej Alei

kzarecka

2008-11-21

nawet_seks_w_wielkim_mie347cie_nie_dorwna_pi261tej_alei_160Wstajesz z łóżka. Wychodzisz na taras. Przed tobą widok na Manhattan. Spoglądasz w lewo. A tam zaspany Brat Pitt. Rzucasz okiem na prawą stronę. Tam z kolei z gazetą w ręku stoi Jessica Lange. Candance Bushnell, która zasłynęła nowatorskim "Seksem w wielkim mieście", pyta: - Ile dałabyś za mieszkanie na Piątej Alei? "Piąta Aleja" - taki właśnie tytuł nosi najnowsza książka autorki. W "USA Today" napisano, że to współczesna komedia obyczajowa i...przełomowa powieść Bushnell. Jej spostrzeżenia na temat pieniędzy, Internetu, sztuki, ale też seksu, snobizmu i wspinania się po społecznej drabinie wzmacniają pozycję Bushnell jako przenikliwej obserwatorki współczesnego życia.



O książce - Nowy Jork jest miastem kobiet, które zrobią wszystko, by zamieszkać w apartamencie przy Piątej Alei. To nie tylko mieszkanie - to prestiż, pieniądze, uznanie i sława. Winda do nieba. Niektóre z nich dostały swoją szansę, jak choćby młodziutka Lola, która marzy, by stać się drugą Carrie Bradshaw. Nawet słynna aktorka Schiffer Diamond zostawia za sobą męża i Los Angeles i wraca na Piątą Aleję, gdzie wciąż mieszka jej pierwsza wielka miłość.
Kilka kobiet o przeróżnych osobowościach, poglądach i oczekiwaniach wobec świata zamieszkuje pod jednym dachem. Nie ma w tym nic niepokojącego, przynajmniej do chwili, kiedy zaczną ze sobą walczyć. A kto przy zdrowych zmysłach chciałby stanąć na drodze gotowej na wszystko kobiety?


W "Piątej Alei" Candace Bushnell powraca jako ironiczna, momentami nawet zjadliwa obserwatorka światka Manhattanu pełnego aktorów, finansistów, bogaczy i ludzi, którzy są znani z tego, że są znani. Nowojorczycy, strzeżcie się!

O budynku - W "Piątej Alei", najnowszej powieści Bushnell, najważniejszy jest budynek. Najmodniejszy, najbardziej elegancki, z najlepszą historią i najbardziej interesującymi mieszkańcami. W jego grubych przedwojennych murach rozgrywają się losy nowojorskiej elity. Zbudowany w latach 20. Ubiegłego stulecia. Zaprojektował go Harley Wiley Corbett. Budynek w stylu art deco ma 27 pięter i początkowo służył jako hotel. Teraz mieszą się w nim 184 apartamenty. Obecnie cena metra kwadratowego w tym budynku wynosi 20 645 dolarów. Ale to nie pieniądze, jak wiadomo, pozwalają kupić tu mieszkanie.
Najlepszy apartament spośród obecnie wystawionych na sprzedaż ma 4 sypialnie, 4 łazienki i kosztuje niespełna 9 milionów dolarów. Największą gwiazdą, która mieszkała przy Piątej Alei numer 1, był Brad Pitt. Teraz mieszkają tu m.in.: Jessica Lange, Sam Shepard, Tim Burton, Helena Bonham Carter i Brian de Palma. Najbardziej luksusowy apartament ma powierzchnię 242 metrów kwadratowych i znajduje się na 19. piętrze. Na parterze nadal mieści się restauracja, która przetrwała z czasów, gdy budynek pełnił funkcję hotelu.

O bohaterach - Mindy Gooch jest przewodniczącą rady mieszkańców budynku – nieuprzejmą kobietą w średnim wieku, której nie układa się w małżeństwie, zakłada więc bloga o znaczącej nazwie "Uciechy ludzi, którzy nie mają wszystkiego". Jej mąż, James Gooch, zdobył w 1992 roku nagrodę dziennikarską, a później przerzucił się na beletrystykę. Jego pierwsza powieść sprzedała się w rozczarowującym nakładzie 7500 egzemplarzy, a los drugiej książki właśnie się rozstrzyga.
Enid Merle, której Mindy nie znosi z całego serca, od pięćdziesięciu lat prowadzi rubrykę towarzyską i ma przyjaciół wśród dawnej nowojorskiej elity. Jej siostrzeniec Philip Oakland zdobył niegdyś Pulitzera, teraz pisze scenariusze filmowe i podrywa młode, ładne dziewczyny. Schiffer Diamond, jego eks, wraca do Nowego Jorku, by zagrać w serialu i być może wskrzesić dawny romans.
Jest jeszcze Lola Fabrikant, wyzwolona dwudziestolatka z prowincji, która pragnie w Nowym Jorku znaleźć bogatego męża i sposób na wygodne życie, oraz Billy Litchfield, którego nie stać wprawdzie nawet na garsonierę w budynku nr 1, ale ma klasę, wyczucie stylu i znajomości w galeriach sztuki, jest więc pożądanym towarzyszem wszystkich dam, które chcą się wspiąć po społecznej drabinie Manhattanu.
A centrum całej intrygi jest apartament należący do niedawno zmarłej pani Houghton. I to jaki apartament! Niemal sześćset pięćdziesiąt metrów kwadratowych, trzy poziomy, pomieszczenia wysokie na cztery metry, sala balowa z marmurowym kominkiem i widokiem na cały Manhattan. Wart kilkadziesiąt milionów dolarów apartament to jednak nie tylko ogromne, luksusowe lokum, ale też prestiż i klasa, której bardzo potrzebują młodzi milionerzy. Jednym z nich jest Paul Rice, matematyczny geniusz, który wzbogacił się na funduszach hedgingowych i który potrafi błyskawicznie zrazić do siebie otoczenie. Annalisa Rice, jego żona, jest jego absolutnym przeciwieństwem i szybko znajduje dla siebie miejsce wśród elit Manhattanu.

Fragment
Dom z numerem jeden miał dla niego szczególne, osobiste znaczenie. Był to wspaniały budynek z bladoszarego piaskowca o klasycznej linii z epoki art déco i Billy, który jedną nogą tkwił w nowym tysiącleciu, a drugą w kawiarnianej socjecie wyższych sfer, zawsze go podziwiał. „To, gdzie mieszkasz, nie powinno mieć znaczenia, pod warunkiem, że mieszkasz w przyzwoitym miejscu” - powtarzał sobie, lecz i tak marzył o mieszkaniu w budynku z numerem jeden. Pragnął tego od trzydziestu pięciu lat, lecz jego marzenia nadal nie zostały zrealizowane.
Przez pewien krótki czas Billy uważał, że tego typu aspiracje umarły śmiercią naturalną albo przynajmniej popadły w niełaskę. Było to tuż po jedenastym września, kiedy cynizm i płytkość, które dotąd pełniły funkcję siły napędowej miasta, zaczęto traktować jako niepotrzebne okrucieństwo i nagle marzenie o czymś innym niż pokój na świecie stało się przejawem złego gustu, podobnie jak pragnienie czegoś więcej niż to, co się posiadało. Upłynęło jednak siedem lat i Nowy Jork, niczym koń wyścigowy, nie pozwolił dłużej trzymać się w ryzach ani zmienić swojej natury. Gdy większość miasta trwała pogrążona w żałobie, potajemne kręgi bankierów uwarzyły ogromny kocioł pieniędzy, dodając do doświadczenia szczyptę młodości i technologii komputerowych, i voilà, narodziła się zupełnie nowa klasa obrzydliwych bogaczy. Być może nie było to dobre dla Ameryki, ale okazało się dobre dla Billy'ego. Choć sam uważał takie zajęcie za przeżytek, któremu na dodatek brakowało zalet czegoś, co mogłoby nosić miano "stałej pracy", Billy odgrywał rolę kogoś w rodzaju konsjerża bardzo bogatych i odnoszących sukcesy ludzi, pośrednicząc w ich kontaktach z dekoratorami wnętrz, handlarzami dziełami sztuki, impresariami klubów i członkami rad - zarówno przybytków kultury, jak i apartamentowców. Oprócz tego, że odznaczał się niemal encyklopedyczną wiedzą na temat sztuki i antyków, doskonale znał się na szczegółach budowy odrzutowców i jachtów, wiedział, co kto ma, gdzie najlepiej wybrać się na wakacje i do których chodzić restauracji.
Mimo to Billy miał bardzo mało pieniędzy. Jako posiadacz niezwykle wyrafinowanej arystokratycznej natury był snobem, zwłaszcza gdy chodziło o pieniądze. Cieszył się, że żyje wśród bogatych i odnoszących sukcesy, że może wykazywać się poczuciem humoru podczas kolacji i imprez w ich domach, podpowiadać, co należy mówić i na co najlepiej wydawać pieniądze, lecz dla zasady nie paprał sobie rąk dążeniem do zdobywania brudnej mamony.
I dlatego, choć pragnął zamieszkać w domu z numerem jeden przy Piątej Alei, nigdy nie zdołał wzbudzić w sobie pragnienia zawarcia paktu z diabłem i zaprzedania duszy w zamian za majątek. Dobrze mu się żyło w mieszkaniu ze stałym czynszem, wynoszącym mniej niż dwa tysiące dolarów miesięcznie. Często powtarzał sobie, że tak naprawdę wcale nie trzeba mieć pieniędzy, jeśli ma się bardzo bogatych przyjaciół.
Zazwyczaj po powrocie z parku Billy'emu towarzyszyło uczucie zadowolenia pozostawione przez świeże powietrze. Jednak tamtego lipcowego poranka był przygnębiony. Podczas spaceru przejrzał "New York Timesa" i dowiedział się, że jego ukochana pani Houghton niespodziewanie zmarła zaledwie kilka tygodni przed swoimi setnymi urodzinami. Trzy dni wcześniej, podczas burzy, upadła na swoim tarasie i leżała w deszczu nie dłużej niż dziesięć minut, lecz i tak ratunek przyszedł za późno. Zabrano ją do szpitala, gdzie wdało się złośliwe zapalenie płuc, doprowadzając jej długie życie do szybkiego finału, co zaskoczyło większość Nowego Jorku. Jedynym pocieszeniem było dla Billy'ego to, że jej nekrolog pojawił się na pierwszej stronie "Timesa", co oznaczało, że nadal pracowali tam jacyś redaktorzy, którzy pamiętali tradycje bardziej wyrafinowanej epoki, kiedy to sztuka była ważniejsza od pieniędzy, a wkład w życie społeczeństwa liczył się bardziej niż epatowanie gadżetami świadczącymi o bogactwie.

bushnell_160Candance Bushnell – Komu potrzebny jest mąż, skoro możesz mieć portiera? Autorka tych słów przykuła uwagę milionów, gdy swoimi felietonami w "New York Observer" wyłamała drzwi do sypialni pięknych i bogatych mieszkańców Manhattanu. Aby dokładnie poznać sferę, o której pisała, sięgała do doświadczeń swoich i innych przedstawicieli nowojorskiej elity – przeprowadzała wywiad z modelem reklamującym bieliznę Calvina Kleina i badała życie seksualne mężatek z bogatych przedmieść.
Bushnell, po rzuceniu studiów na Rice University w Houston, przyjechała do Nowego Jorku, by zostać aktorką. Była stałym gościem w najmodniejszych klubach, w tym w słynnym na cały świat Studio 54, a w przerwach między imprezami chadzała na randki i pisała artykuły do pism dla kobiet. Przełom nastąpił w 1994 roku, gdy "New York Observer" zaproponował jej pisanie felietonów na temat, który zna najlepiej – czyli o seksie w wielkim mieście. Wkrótce powstała książka pod takim samym tytułem i serial, dzięki któremu trzydziestoletnie singielki na całym świecie poznały nie tylko sekrety uczuciowe i łóżkowe mieszkanek Manhattanu, ale też sandały Manolo Blahnika i smak koktajlu Cosmopolitan. Z bohaterką serialu, Carrie Bradshaw, autorkę łączą nie tylko inicjały i burza blond włosów, ale i zaskakująco dużo szczegółów z życia uczuciowego, w którym również był Mr Big (Ron Galotti, prezes Talk Media i były wydawca "Vogue’a"), były zaręczyny w wieku trzydziestu paru lat, zerwane, bo Bushnell "dosłownie miała wrażenie, że tonie", znalazło się również miejsce dla tancerza baletowego – o dziesięć lat młodszego Charlesa Askegarda, którego poślubiła 4 lipca 2002 roku.

Candance Bushnell "Piąta Aleja"; Wydawnictwo: Znak; Tłumaczenie: Anna Gralak; Format: 136 x 205 mm; Liczba stron: 608; Okładka: twarda; ISBN: 978-83-240-1068-4

KaHa

Tagi: Candance Bushnell, Piąta Aleja, fragment, seks w wielkim mieście,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany