"Swego czasu po trochu nią bywałam, choć nigdy tak naiwną i zdesperowaną" - wywiad z Anną Klarą Majewską

kzarecka

2008-11-25

anna_klara_majewska_160Młoda, piękna, inteligentna i z poczuciem humoru - lubię w ten sposób określać kobiety. Zwłaszcza, gdy na owe komplementy zasługują. Taka właśnie jest Anna Klara Majewska - wciąż młoda, wciąż piękna, wciąż inteligentna i wciąż zarażająca sporą dawką humoru (śmiałam się przy czytaniu już pierwszej wiadomości od tej autorki). Uważa, że ma ponadprzeciętną ilość kompleksów... Hm... Aż trudno uwierzyć. Jaka jest jeszcze? Co sądzi o kobietach, mężczyznach, związkach? Jeśli chcecie się przekonać, przeczytajcie ten wywiad.



Katarzyna Zarecka: - Ludzie potrzebują poradników, czy tylko autorzy takowych uważają, że tak jest?

Anna Klara Majewska: - Skoro poradniki się sprzedają…W pewnym momencie każdy potrzebuje jakiegoś poradnika, nie tylko Bridget Jones (znana kolekcjonerka bedekerów) i jej podobne nieszczęśnice…A autorzy? No cóż; pisanie poradnika nie jest specjalnie przyjemne, gdyż nie można pleść dowolnych bzdur, bo na pisarzu ciąży jednak jakaś odpowiedzialność. Zdecydowanie więcej frajdy robi bezkarne bajdurzenie fikcji literackiej.

"Jak dobrze wyjść za mąż…" to lektura bardzo przyjemna. Uważam jednak, że to bardziej powieść z poradami, niż zwykły poradnik. Czy taki był zamiar? Czy chciała Pani stworzyć coś, co nie będzie odstraszało tych kobiet, które noszą na palcu obrączkę?

Sama szybko się nudzę zbyt "poważnymi" tekstami, pewnie nie tylko ja… Po co katować czytelnika jakąś cegłą, skoro tę samą prawdę można opowiedzieć lekko i przyjemnie? Poradnik pomyślany był właściwie dla 40+ letnich singielek, ale kupują go głównie mężatki (na wszelki wypadek?) i faceci (by poznać strategię wroga?). Wątpię, że czytają tylko ze względu na rozrywkową część powieściową.

Jeden z rozdziałów "Jak wyjść…" zatytułowany jest "Mąż idealny". Czy tacy istnieją? Mój mąż, który zobaczył nagłówek w czasie przewracania stron w książce, stwierdził z uśmiechem: "Oczywiście, że tak. Ja jestem". Owszem, cytując poradnik: "Dobry mąż to ktoś, kto jest dobry dla ciebie. Z nim twoje życie powinno być lepsze niż bez niego", zalicza się do grona Właściwych Mężczyzn.

Nic na świecie nie jest idealne. Zwłaszcza mąż. Trzeba się z tym pogodzić i nie marudzić, tylko zauważać dobre strony i cieszyć się, że/jeśli czynią nasze życie "lepszym". To oczywiście bardzo subiektywne odczucie, dlatego facet "dobry" dla mnie, może okazać się kompletnie nieinteresujący dla ciebie. I chwała Bogu!

Są kobiety, które uważają, że mężczyźni należą do niższego gatunku. Mam odmienne zdanie, ale… czytając Pani książkę o rozpracowywaniu, uwodzeniu, przejmowaniu kontroli, o "obsłudze każdego faceta", odniosłam wrażenie, że można tak pomyśleć. Jakie jest Pani zdanie na ten temat?

Czy wobec tego dzieci, na których temat tak chętnie pisze się przeróżne instrukcje obsługi, też są niższym gatunkiem? Nie, one są INNYM gatunkiem niż dorośli, wymagają innego traktowania, innego dotarcia, komunikowania. To samo z facetami. Są INNI niż kobiety, może mniej skomplikowani, ale na pewno nie gorsi. To raczej kobiety bywają głupie, kiedy usiłują ich traktować jak swoje koleżanki. Ja tylko pokazuję, że to błąd, bo niczego przez to nie osiągają, a facet jest sfrustrowany, bo nie wie, o co chodzi. Pies też woli usłyszeć "siad!" niż "dlaczego ty nigdy nie możesz usiąść w odpowiednim momencie?". Z tym, że mówiąc do faceta, a nie psa, warto dorzucić "proszę".

Candace Bushnell napisała "Seks w wielkim mieście" – hymn pochwalny dla singielek. Pani pokazuje, jak wyjść z tego stanu. Bycie singielką już nie jest takie modne, czy może w podświadomości każda z nas marzy, żeby powiedzieć "Tak"?

A co robiły bohaterki SatC? Uganiały się za facetami jak szalone! I przynajmniej dwie z nich obsesyjnie chciały wyjść za mąż. A miały wtedy dopiero 30+ lat. W tym wieku bardzo fajnie jest być singielką – sama śmietanka, sam fun bez chrapiącego kapcia u boku. Ale dziesięć lat później przestaje być fajnie, a zaczyna być smutno. Pani Bushnell sama zresztą wyszła za mąż, a jej filmowe alter ego, Carrie, złapała w końcu Big’a, Charlotte zaliczyła nawet dwa zamążpójścia, a wyemancypowana Miranda i Samantha znalazły szczęście w stałych związkach. Tak to już na tym świecie jest, i żadne manifesty tego nie zmienią.

Czytając "Jak dobrze wyjść za mąż…" można dojść do wniosku, że nie ma Pani zbyt dobrego zdania o mężczyznach (a przynajmniej o większości z nich). Wyszukując w Sieci informacje o Pani dowiedziałam się, że i o kobietach posiada Pani podobny pogląd. Co cała banda ludzi robi źle, że się naraziła?

Gdyby tak było, jakże mogłabym wychodzić za mąż i jeszcze sama do tego namawiać? Uwielbiam męskie towarzystwo, co zresztą też niektórzy mają mi za złe. Moja najlepsza przyjaciółka jest mężczyzną. Ostrzegam tylko przed wszelakiej maści łajdakami, oszustami, pozerami, pijakami, wyrwirączkami, playboyami. Lista "przestępstw" jest długa. U kobiet nie lubię tylko pustogłowia w każdym stadium i chronicznego słowotoku. Otaczam się osobami, które na powyższe wady i schorzenia nie cierpią, więc mam o nich jak najlepsze zdanie.

W jednym z wywiadów powiedziała Pani: - Bycie homoseksualistą, Murzynem, kobietą po widocznym liftingu czy innowiercą ciągle jest tu trudne. Czytelnicy "Gali" przyznali Różę dla najpiękniejszej pary gejom: Tomaszowi Raczkowi i Marcinowi Szczygielskiemu. W USA prezydentem został czarnoskóry i spora część Polaków jest z tego zadowolona. Czyżby wreszcie, powoli, bo powoli, ale jednak – coś się u nas zmieniało?

"Spora" część Polaków, poza pewnym posłem, któremu się publicznie szczerość wymsknęła i poza tymi, którym się publicznie jeszcze nie wymsknęła. Ale czy klasyczna matka-polka będzie dumna z syna-geja czy zięcia-murzyna? Taka niekoniecznie jest czytelniczką Gali, już raczej Naszego Dziennika. Aż tak daleko zresztą nie trzeba szukać – dzisiaj w damskiej szatni ekskluzywnego klubu fitness w stolicy usłyszałam fragment rozmowy "dam" w kozaczkach Louboutine’a : - Ja tam do Murzynów nic nie mam, ale ich jakoś nie lubię. Za taki statement zostałaby np. w Niemczech zlinczowana, przez inne damy, wcale nie czarnoskóre. Niestety; "długa droga daleka przed nami". Może doczekamy końca "epoki durnego człowieka" w tym zaścianku, ale nie za bardzo w to wierzę. Mój wychowany zagranicą syn jest przewrażliwiony w druga stronę; gdy pytam, co słychać u jego kolegi Hindusa (bo nie sposób spamiętać wszystkie imiona), oburza się: - Mówisz jak rasistka, to nie jest Hindus, tylko Rashid!

Jedna z najpiękniejszych warszawianek. To o Pani. Zawstydzają Panią takie określenia, czy wręcz przeciwnie, zdaje sobie Pani sprawę z własnej urody?

???? pierwsze słyszę. Przynajmniej publicznie. Sądząc jednak po ponadprzeciętnej ilości moich kompleksów, coś w tym musi być :-) A tak na serio, to uważam, że każda kobieta może być atrakcyjna, jeśli chce i wie jak to zrobić. Szczególnie po 40tce kobiety mają tendencję do dwu skrajności – albo stają się bezpłciowymi babonami w garsonkach w rozmiarze 46, albo restylanową dzidzią-piernik w supermini z lamparta. Boleję, że Polsce tak rzadko można spotkać zadbane czterdziestki z klasą i sexapealem. Ubolewają też poszukujący mężczyźni, bo to ich ideał na "drugą żonę".

Jest Pani współautorką "Gwiazdki wielkanocnej". Skąd pomysł na napisanie książki z rodzicami?

Zmusili mnie do tego (Rodzice). A że mieszkałam wtedy w Hiszpanii, ewentualny obciach był mi obojętny. Moja Mama pisze właśnie kolejną książkę kucharską, ale odmówiłam współpracy. Poza tym coraz mniej chętnie gotuję, więc nie mam już chyba odpowiednich kwalifikacji.

Dość ciekawą publikacją były "Sekrety". Myślała Pani o kontynuacji, książce, która, powiedzmy, tym razem sięgałaby latami "w dół i górę" (złapać jakąś dwudziestolatkę, sześćdziesięciolatkę itd.)? Może wyszłoby jeszcze ciekawiej?

Pewnie byłoby ciekawiej, tylko skąd wziąć taką piszącą dwudziestolatkę?

Miała Pani styczność z filmem. Przyznaję – wiadomość o Annie Kwapińskiej była dla mnie zaskoczeniem. Chciałaby Pani powrócić do tego świata, czy był to przelotny romans i drugi raz do tej samej wody nie ma Pani ochoty już wchodzić?

To był epizod, o którym już sama zapomniałam. Dawno temu studiowałam na ASP i myślałam wtedy o kostiumologii, ale skończyłam w reklamie. Po latach nadarzyła się okazja, a nawet dwie, bo projektowałam też kostiumy do sztuki teatralnej. Oba zlecenia dostałam po czystej znajomości, bo reżyserem był Ojciec, ale w sumie oznaczało to tylko większy stres i konieczność udowodnienia, że ma się jeszcze jakieś kwalifikacje poza byciem "Córeczką”". Na wszelki wypadek schowałam się pod moim primo voto, ale jak widać była to słaba kryjówka :-)

I na koniec – zna Pani kobiety, które bez najmniejszego problemu mogłyby się wcielić w Dorotę – bohaterkę książki?

Znam dużo takich Dorot i pewnie swego czasu po trochu nią bywałam, choć nigdy tak naiwną i zdesperowaną. W każdym razie wszystkim sfrustrowanym Dorotom życzę, żeby zamieniły się wkrótce w spełnioną Ankę!

"Jak dobrze wyjść za mąż po czterdziestce - recenzja książki Anny Klary Majewskiej

Tagi: Anna Klara Majewska, Jak dobrze wyjść za mąż po czterdziestce, wywiad, recenzja,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany