Ostatni wykład – Randy Pausch

kzarecka

2008-11-27

ostatni_wyk322ad_randy_pausch_160Ze sporą ciekawością czekałam na tę książkę. Randy Pausch, "święty z Pittsburgha", profesor informatyki w Carnegie Mellon University, człowiek, który pracował dla Adobe, Google, Electronics Arts i Walt Disney Imagineering, jeden z pionierów programu Alice, zmarł pod koniec lipca tego roku. Zanim odszedł oczarował cały świat. Jak ta sztuczka mu się udała?





Pauscha, szczęśliwego ojca, męża, wykładowcę, dopadł rak. Diagnoza była porażająca – zostało mu od trzech do sześciu miesięcy życia. A później koniec. Czarna dziura. Pustka. Śmierć. Co w takich chwilach robi człowiek? Załamuje się – powiedziałaby większość (a może o owej większości pomyślałaby tak inna większość?). Myślę jednak, że jest nieco inaczej. Owszem, wyrok śmierci potrafi załamać. I to robi. Po szoku przychodzi jednak czas na życia. Paradoksalnie, ale tak. Na życie.
Pisałam jednak wyżej o sztuczce, więc powrócę do niej. Jak Randy’emu Pauschowi udało się zyskać sympatię takiego tłumu? Tłumu nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i na innych kontynentach? Naturalnością. Szczerością. Nic ponad to. Jeśli komuś wydaje się, że to mało, znowu jest w błędzie.

Ostatnie wykłady na uniwersytetach stały się w USA bardzo popularne. Profesorowie dostają temat do przemyślenia, stają przed gromadą studentów i wykładają im swoje argumenty dotyczące sformułowania "Co chciałbym przekazać, jaką wiedzę, jakie doświadczenie, gdyby miał to być mój ostatni wykład?". Taką propozycję dostał też profesor informatyki. Już wtedy wiedział, że umiera. Dla niego ostatni wykład miał być najprawdziwszym ostatnim wykładem. O czym mówić w takiej chwili? On wiedział – o marzeniach. To one nas kształtują. To konsekwentne dążenie do wyznaczonych celów, choćby tych, które wydają nam się nierealne, pokazuje naszą wielkość. Marzysz? Staraj się więc, by twoje marzenie stało się rzeczywistością. Jeśli czegoś pragniesz, zrób to. Znowu "wyświechtane" zdanie. Jednak ponownie prawdziwe. Tylko człowiek, który wierzy w swoje marzenia i swoją siłę, jest w stanie poruszyć świat. Wiedział o tym Pausch. Wiedział i to zrobił.

Młody profesor najpierw ukazał swoją siłę na wykładzie. I tłum oszalał. Nie tylko studenci. Film z wydarzenia trafił do Internetu. I nastąpiła "pauschomania". Każdy chciał zobaczyć faceta, który umiera, ale mówi o tym z lekkością, śmieje się, żartuje, opowiada anegdotki z własnego życia, przedstawia swoje marzenia i… robi pompki. Później przyszedł czas na książkę, która powstała przy ogromnej pomocy felietonisty Wall Street Journal – Jeffrey’a Zaslowa. Przygoda rozpoczęła się na nowo…
Dowiadujemy się, jakie dzieciństwo miał Randy, jak został wychowany, jakie przekazano mu wartości, na co pozwalano, czego zabraniano, jak ukazywano świat i ludzi. Później jego młodość, karierę zawodową, wreszcie wielką miłość, która sprezentowała mu nadzwyczajną żonę i trójkę ukochanych dzieci. Świat był piękny, kolorowy. Aż zaczął pożerać tę radość nowotwór. Pausch się nie poddał, wciąż walczył o to, by być rozradowanym Tygryskiem, a nie smutnym Kłapouchym. Zostało mu kilka miesięcy życia. Chciał je przeżyć, a nie umierać.

Zarówno na wykładzie, jak i w książce mówił o marzeniach. Tych małych, większych i największych. Nie każde się spełniło, o każde jednak na swój sposób walczył. Gdy przegrywał, wiedział jedno – zyskał doświadczenie, a doświadczenie to też pewien sposób osiągnięcia wygranej.
Dostaliśmy do ręki zbiór dobrych rad. Pieniądze, ciuchy, dobra materialne nie są najważniejsze (przykład – gdy podjechał pod dom siostry nowiutkim kabrioletem, by zabrać na wycieczkę jej dzieci, ta ostrzegła je, by wyczyściły buty i uważały, by nie zabrudzić auta; Pausch otworzył w tym momencie puszkę z colą i… wylał ją na siedzenie; chciał pokazać, że dzieci są dla niego ważniejsze niż samochód; w drodze powrotnej siostrzeniec zwymiotował – dzięki "akcji" wujka nie musiał się bać). Chodzi o to, by spełniać marzenia, wyciągać lekcje z tego, czego doświadczamy, umożliwiać spełnianie marzeń innym ludziom, gdy trzeba, poprosić, dobrze przeżyć swoje życie. Tak w skrócie można by powiedzieć o "Ostatnim wykładzie".

Ta książka wzrusza. Płakałam dwa razy. Ta książka rozbawia. Uśmiechałam się przy niej. Ta książka skłania do przemyśleć. Myślałam. Ta książka pokazuje nam, jak bardzo można być szczęśliwym. Czy jest przez to wszystko wyjątkowa? Nie. Przecież każdy z nas to wie. Każdy z nas ma jakąś piramidę priorytetów i nawet, jeśli omija jej znaczące części, wie, że one istnieją. Prawda jednak jest taka, że Randy Pausch nie wygłosił wykładu i nie stworzył tej książki dla nas. Zrobił to dla własnych dzieci. To jego spuścizna. Pamiątka. Pożegnanie. To im chciał pokazać, jaki jest. To im chciał przekazać, że warto marzyć. To one były jego motorem napędowym. A my? Jesteśmy tylko świadkami przekazywania tego wszystkiego.

W mediach dziennikarze zachwycali się Randy’m Pauschem. Również u nas. Twierdzili, że nam jeszcze daleko do takiego pojmowania śmierci, że nie potrafimy, mówić o niej w ten sposób… Bzdura! Chcecie przykładu? Proszę bardzo. Marcin Pawłowski, dziennikarz TVN-u, prowadzący "Fakty". Pamiętacie jeszcze tego człowieka? Pamiętacie jego walkę ze śmiercią? Jeśli myśleć o jednostkach, to dla mnie Pawłowski jest jeszcze potężniejszy niż Pausch. I cieszy mnie, ogromnie cieszy, gdy każdego roku, 20 listopada jego redakcyjni koledzy, o nim pamiętają. Był niesamowitym człowiekiem. I pokazał, że Polacy wiedzą, czym jest śmierć, potrafią o niej mówić i potrafią z nią walczyć.
Wracając jednak do "Ostatniego wykładu" – jeszcze jedną wielką szansę miał Randy Pausch. Wiedział, że umiera. Sam twierdził, że wielkim szczęściem jest, iż nie przejechał go samochód, bądź nie dostał ataku serca. Dostał wyrok śmierci. Dostał jednak i czas. Wiedział, jak go spożytkować. Ludzie, którzy odchodzą nagle, nie mogą się pożegnać, nie mogą przygotować na cierpienie swoich bliskich. Dziś ktoś zmarł. Informację otrzymałam godzinę temu. Ciężko mi, a jeszcze ciężej, gdy myślę o najbliższych tego cudownego człowieka. Jeszcze wczoraj było dobrze… I recenzję "Ostatniego wykładu" też miałam pisać wczoraj. Przełożyłam na dziś. A dziś niezwykle trudno formułować mi te słowa. To nie na pokaz… To nie na potrzeby "wzbogacenia" recenzji o wątek emocjonalny piszącego…
Śmierć jest okrutna. Zwłaszcza dla tych, którzy jeszcze pozostają. Żyjcie zatem pełnią życia. Żyjcie jak Randy Pausch. Spełniajcie marzenia. Bądźcie szczęśliwi. Gdy będzie goniła was śmierć, pamiętajcie o niej, ale pamiętajcie też, że jeszcze was nie dogoniła.

Randy Pausch, Jeffrey Zaslow "Ostatni wykład"; Wydawnictwo: Nowa Proza; 125 x 196 mm; Ilustracje: czarno-białe; Okładka: twarda; ISBN: 978-83-7534-052-5

Katarzyna Zarecka

Dla wszystkich bliskich Cudownego Człowieka…


Kup książkę w Pętli Czasu

Tagi: Randy Pausch, Ostatni wykład, książka, recenzja,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany