Weneckie tajemnice

kzarecka

2008-11-28

weneckie_tajemnice_160Donna Leon przejeździła cały świat, aż wreszcie zdecydowała się osiedlić we Włoszech. Gdy napisała pierwszą książkę, schowała tekst do szuflady. Całe szczęscie, że postanowiła wysłać go jednak na konkurs. A gdzie? A do... Japonii. Zdobyła pierwszą nagrodę, podpisała kontrakt na kolejne powieści. I tak szesnaście lat temu do życia został powołany komisarz Guido Brunetti. U nas właśnie ukazała się kolejna książka z serii z Brunettim - "Fałszywy dowód". Czy brutalne morderstwa mają związek z siedmioma grzechami głównymi?



O książce - Po odnalezieniu ciała brutalnie zamordowanej starszej kobiety, policja uznaje za podejrzaną jej rumuńską gospodynię, która uciekła z pokaźną sumą pieniędzy. Ale kiedy i Rumunkę spotyka śmierć podczas próby wymknięcia się otaczającym ją kordonom policji, a jednocześnie okazuje się, że jej pieniądze nie pochodziły z kradzieży, komisarz Guido Brunetti postanawia – nieoficjalnie – osobiście zająć się sprawą. Wraz z żoną Paolą rozważa właśnie pojmowanie siedmiu grzechów głównych we współczesnym społeczeństwie i zaczyna mieć poważne wątpliwości, czy motywem zamordowania owej staruszki był grzech chciwości…
Rozwikłanie tej zagadki zmusi go do zagłębienia się w kręte korytarze miejskich urzędów, w czym nieocenioną pomoc okażą mu sekretarka, signorina Elettra, oraz wierny inspektor Vianello.


Fragment
Scarpa zwrócił się do Brunettiego, mówiąc równie obo­jętnym głosem:

— Na następnej taśmie słychać, jak Gismondi autentycz­
nie grozi, że ją zabije.
Co mówi?
"Jeśli jej nie powstrzymacie, to pójdę tam i ją zabiję".
Chciałbym tego posłuchać — powiedział Brunetti.
Porucznik wsunął następną kasetę do odtwarzacza, prze­
winął ją do połowy, przez chwilę szukał właściwego miej­sca i puścił. Rzeczywiście wiernie przytoczył słowa signory Gismondi i Brunettiego aż przeszły ciarki, gdy usłyszał jej gniewny, balansujący na granicy histerii głos.
- "Jeśli jej nie powstrzymacie, to pójdę tam i ją zabiję".

To, że dzwoniła o trzeciej trzydzieści nad ranem i że był
to już jej czwarty telefon na policję tej nocy, zdaniem Bru­nettiego wyraźnie wskazywało, że w jej głosie przebijał gniew, a nie wyrachowanie, jednak sędzia mógłby to oce­nić inaczej.
Ma też na koncie używanie przemocy — rzucił Scar­pa mimochodem. — Kiedy się to połączy z tymi pogróżka­mi, to uzyskamy solidne podstawy do tego, żeby ją ponow­nie przesłuchać w sprawie jej poczynań tamtego ranka.
O jakiej przemocy pan mówi? — spytał Brunetti.
Osiem lat temu, kiedy była jeszcze mężatką, zaatako­wała swojego męża i groziła, że go zabije.
Jak go zaatakowała?
Z raportu policji wynika, że chlusnęła na niego wrząt­kiem.
Co jeszcze jest w tym raporcie?
Mam go u siebie w pokoju, w razie gdyby zechciał pan przeczytać.
Co jeszcze tam jest, Scarpa?
Porucznik spojrzał zdziwiony, odruchowo odsuwając się o krok.

Byli w kuchni, pokłócili się i ona chlusnęła na niego wrzątkiem.
Miał poważne obrażenia?
Niezbyt. Woda wyładowała na jego butach i spodniach.
Wniósł oskarżenie?
On nie, commissario. Sporządzono raport, ale z oskar­żenia się wycofano.
Nagle Brunetti nabrał podejrzeń.

On nie? To kto wycofał się z oskarżenia?
To mało istotne, commissario.
No kto? — spytał Brunetti głosem tak napiętym, że zabrzmiało to jak szczeknięcie.
Ona — odparł Scarpa po pauzie, którą starał się prze­dłużyć, jak tylko się da.
O co miałaby go oskarżyć?
Komisarz obserwował Scarpę, zastanawiającego się, czy nie powołać się znów na raport, i zauważył moment, w któ­
rym porucznik odstąpił od tego zamiaru.
O napaść.
Jakiego rodzaju?
Złamał jej nadgarstek, a przynajmniej tak twierdziła.
Czekał, aż Scarpa rozwinie wątek, lecz na próżno.

Chlusnęła na niego garnkiem wrzątku, mając złama­ny nadgarstek? — spytał.

Porucznik, jakby te słowa do niego nie dotarły, odparł:

Jakakolwiek była przyczyna, mamy tu do czynienia z użyciem przemocy.

Komisarz odwrócił się i wyszedł z laboratorium.

Ruszył do swojego biura, czując, jak niewyrażony gniew
rozsadza mu pierś i powoduje łomotanie serca. Zdał sobie sprawę, że Scarpa chciał wszystko tak ukartować, żeby ścią
gnąć podejrzenie na signorę Gismondi, i choć robił to topornie — wyraźnie do tego dążył. Brunetti nie rozumiał tylko dlaczego. Scarpa nic nie mogł zyskać na tworzeniu pozorów, że to signora Gismondi jest morderczynią.

Donna Leon "Fałszywy trop"; Wydawnictwo: Noir sur Blanc; Tłumaczenie: Anna Brzezińska; Format: 120 x 170 mm; Liczba stron: 304; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7392-276-1

KaHa

Tagi: Donna Leon, Fałszywy trop, fragment, książka, Wenecja,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany