Więzienie, psychiatryk, a może...?

kzarecka

2008-11-28

wi281zienie_psychiatryk__a_mo380e..._160Wydanie mojej książki w Polsce - to dla mnie zarazem zaszczyt i przyjemność. - takie słowa skierował do polskich czytelników tegoroczny noblista Jean-Marie Gustave Le Clézio. Dlaczego zaszczyt? Dlaczego przyjemność? Zaraz się tego dowiecie. Póki co idźmy dalej - w serii Biblioteki Babel PIW-u pojawił się "Protokół", jak tłumaczy wydawca: - Błyskotliwy debiut. Historia człowieka, który nie wie, czy wyszedł z wojska, czy z zakładu dla obłąkanych, została nagrodzona Prix Renaudot.



O książce - Adam Pollo zerwał związki ze światem, teraz pragnie za wszelką cenę ów świat odtworzyć. Z braku miłości wymyśla (?) Michele. Z braku namiętności utożsamia się z psem i odbywa pogoń za suką. Z braku wroga mianuje nim białego szczura i toczy morderczą walkę. Adam zaprzestał żyć, ale nie chce umierać, kataloguje więc przejawy istnienia. Oddalił się od ludzi, ale wciąż wokół nich krąży. Chce rozstrzygnąć wszystko i wszystko ustalić.
Dwudziestotrzyletni autor we wstępie do Protokołu wyznaje: "nie tracę nadziei, że uda mi się kiedyś napisać prawdziwą powieść".

Jean-Marie Gustave Le Clézio
(do polskich czytelników): - Wydanie mojej książki w Polsce - to dla mnie zarazem zaszczyt i przyjemność.
Zaszczyt, gdyż miejsce zajmowane przez Polską w historii i w kulturze Europy ze wszelkich względów zasługuje na podziw. Pisarze polscy, za przykładem Mickiewicza, potrafili być ludźmi czynu, oddając swe myśli i słowa w służbę kraju, artyści zaś - jak reżyser Munk - mają ową bezcenną zaletę, zasadniczą pokorę, która skłania ich do pełnienia służby i oddawania hoł­du. Wśród prób i cierpień Polacy umieli zachować i uszanować owo pojęcie ojczyzny, jedyne może, które nie dopuszcza, aby człowiek stał się "obcym". I także przyjemność, bo w Warszawie w przededniu wojny urodziła się moja żona, a jej to, podobnie jak wszystkim moim polskim przyjaciołom, szczególnie poświęcam ten przekład mojej książki.

Fragment
W pustym domu na wzgórzu było coś nowego. Spory szczur, nie czarny jak większość szczurów zamieszkujących ścieki, ale raczej biały, popielatobiały z różowym pyszczkiem, ogonem i łapkami i z dwojgiem świdrujących niebieskich oczu bez powiek, nadających mu pozór odwagi. Musiał tam być od dłuższego czasu, ale Adam nie zauważył jeszcze jego obecności. Adam wszedł do bawialni na pierwszym piętrze, gdzie pewnego razu leżał z Michele na stole bilardowym. Nie był tam od tej pory, w zasadzie dlatego że mu to nie wpadło do głowy; chyba że przez lenistwo, które nie pozwoliło mu się wspiąć po drewnianych schodkach prowadzących na piętro.
Potem przypomniał sobie bilard i pomyślał, że mógłby pograć parę godzin. Po to tam wrócił.
Otworzył okno i odepchnął okiennice, aby lepiej widzieć. Zaczął wszędzie szukać kul bilardowych; pomyślał, że właściciele schowali je w którymś z mebli, i nożem wyważył wszystkie szuflady. Ale ani w komodzie, ani w kredensie, ani w szafie, ani w stoliczku z cytrynowego drzewa nie było nic oprócz starych pism i kurzu.
Adam zwalił pisma na podłogę, aby je później przeczytać, po czym wrócił do bilardu; odkrył wówczas po prawej stronie mebla rodzaj szuflady zamkniętej na klucz, gdzie - jak można się było domyślić - kule musiały wpadać przez otwory w stole do gry. Adam nożem wydłubał otwór dookoła zamku; na wyważenie szuflady potrzebował dwudziestu minut. Wewnątrz znalazł istotnie tuzin kul z kości słoniowej, czerwonych i białych.
Wyjął kule i poukładał na suknie bilardu. Do gry brakowało mu jeszcze kija. Ale co do kijów, właściciele musieli je dobrze schować, może w innym pokoju; może nawet zabrali je Bóg wie dokąd.
Adam nagle poczuł się zmęczony szukaniem. Rozejrzał się wokoło siebie w nadziei, że znajdzie coś, co mogłoby zastąpić kije. Nie było nic prócz nóg fotela w stylu Louis XV; trzeba by je wyłamać, a w dodatku były wygięte i pozłocone, Adam zaś nie chciał brudzić sobie rąk. Wtedy mu się przypomniało, że widział w ogródku, znajdującym się przed willą, dwa czy trzy krzewy różane przywiązane do tyczek bambusowych, służących za podpórkę. Zeszedł na klomb, wyrwał jeden z krzaków i wyjął tyczkę.
Zanim poszedł na górę, ściął nożem jedną różę z krzaka; nie była duża, ale dobrze uformowana, dosyć okrągła, z bladożółtymi przyjemnie pachnącymi płatkami. Wstawił ją do pustej butelki po piwie, na podłodze pokoju, obok stosu koców. Potem, nawet na nią nie spojrzawszy, wrócił na piętro.
Przez kilka minut grał w bilard sam z sobą; celował kulami jednymi w drugie, nie bardzo zważając na kolory. Raz udało mu się za jednym zamachem zbić cztery kule. Ale poza tym jednym razem, co było raczej sprawą przypadku, musiał przyznać, że nie jest najmocniejszy. Albo nie trafiał w kule, w które celował, albo nie udawało mu się wcelować w odpowiednie miejsce: kij dotykał kościanej gałki trochę z boku, zamiast w sam środek, i kula toczyła się byle gdzie kręcąc się jak oszalała wokoło własnej osi. Ostatecznie Adam zrezygnował z gry w bilard; wziął kule i zaczął ciskać nimi o podłogę wprawiając się w grze w kręgle. Zauważmy, że w tym także nie przejawiał większej zręczności, ale kule, padając na podłogę, powodowały swego rodzaju łoskot i toczyły się tam i sam, tak że to było bardziej interesujące i dawało nawet jakąś satysfakcję.

Jean-Marie Gustave Le Clezio "Protokół"; Wydawnictwo: Państwowy Instytu Wydawniczy; Tłumaczenie: Anna Tatarkiewicz; Liczba stron: 236; Okłądka: twarda; ISBN: 978-83-06-03194-2

KaHa

Tagi: Le Clezio, Protokół, fragment, debiut, książka,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany