Nie oświadczaj się po pijaku

kzarecka

2008-12-03

nie_o347wiadczaj_si281_po_pijaku_160Nie oświadczaj. To kategorycznie zabronione. I co z tego, że ona jest prześliczna? Co z tego, że drugiej takiej możesz nie spotkać? Zadziałasz instynktownie, ale twój instynkt cię zdradzi. A zdradzi, bo nie będzie znał prawdy. Umkną mu fakty. Zatem ty - młody, ale i głupi, posłuchasz tego, co podpowiada instynkt, a może coś zupełnie innego, oświadczysz się ślicznotce, ona z rozbrajającą radością powie "Tak", a ty w gratisie od życia dostaniesz... teściową. Rafał Dębski przekonuje: - Serce teściowej skrywa tajemnicę tak piekielną, że utajnioną na 666 lat... A ty, głupi, chcesz ją poznać? Hm... Z drugiej strony - kto by nie chciał? "Serce teściowej" skrywa przecież opowiadania Dębskiego. Ach! Obowiązkowa lektura dla wszystkich!


O książce - Wyobrażasz sobie, jak byłoby pięknie, gdyby smoki nie istniały, wiedźmy nie były mściwe, demony nie stosowały kruczków prawnych a serca teściowych były szczere i czyste jak kryształ? Niestety! Gościńce pełne są seksualnych frustratów uganiających się konno i w rynsztunku w poszukiwaniu wież oraz ich dziewiczych lokatorek. Smoki są wielce uczone w piśmie, certyfikaty ukończenia akademii posiadają a jak wieść gminna głosi, jeden spod Krakowa - wyjątkowo przewrotny - zamiast owce pożerać z zyskiem je sprzedaje... Strzeż się więc i pod żadnym pozorem nie budź śpiącej królewny! Uważnie czytaj intercyzy. Przenigdy nie otwieraj tajemniczo zakorkowanych butelek i nigdy, ale to nigdy, nie oświadczaj się po pijaku nieznajomym ślicznotkom.

"Serce teściowej" mieści następujące opowiadania:
Dlaczego rycerz nie przeląkł się smoka, Wilczy dołek, czyli jak zostać smokiem, Fliegritterzy, Żmija na śpiąco, Serce teściowej, Kura, Demony starszyny Gawriłowa, Invidia, Cena spokoju, Festung Oels, Różaniec z bursztynu.

Fragment
Zaczęło się już w dniu ślubu, przed kościołem. Teściowa kategorycznie odmówiła wejścia do środka. Twarz miała spoconą, rysy wykrzywione, trzęsła się jak w febrze.
- Oj, jakby bies w mamusię wstąpił - zauważyłem niefrasobliwie. - Dzień zimny taki, a od mamusi żar bije niby z rozgrzanego pieca.
Wiem, wiem, nie jestem zbyt bystry. Nigdy nie byłem. Przecież nawet dziecko by się domyśliło, w czym rzecz, ale nie ja, oszołomiony w dodatku szczęściem i przepełniony życzliwością dla całego świata. Zdziwiłem się tylko przelotnie, że oczy teściowej zalśniły czerwono, a palce zakrzywiły się niczym krogulcze szpony.
Od tamtej pory co najmniej dwa razy w tygodniu budziłem się w świńskim korycie. O innych złośliwościach tej wiedźmy nawet nie chcę wspominać. Jak choćby o tym, że wszelkie okoliczne ptactwo z wielkim upodobaniem i bardzo pracowicie obsrywało mi głowę. Albo jak duszony w śmietanie szczupak użarł mnie znienacka w palec podczas kolacji. To wszystko drobnostki. Ale były i rzeczy znacznie poważniejsze.
Wystaw sobie, dobroczyńco mój, że nie mogłem spokojnie wypić niczego mocniejszego niż sok jabłkowy. A w moich okolicach, kto nie pije należycie, ten nie ma czego szukać w porządnym towarzystwie. Teściowa dla pognębienia mnie przyzwała osobnego demona. Niegodziwiec ten czuwał bezustannie i czyhał na najdrobniejszy przejaw chęci spożycia przeze mnie jakiegokolwiek napitku przyjemniejszego niż woda. Wyskakiwał wtedy spod ziemi, błyszcząc, grzmiąc i hucząc, odbierał trunek, by wypić go samemu. Gorzej jeszcze działo się, gdy sobie ów piekielny stwór podchmielił, albowiem zdarzało się, iż musiał interweniować kilkakrotnie, gdyż próbowałem mimo wszystko jednakowoż wlać w gardziel to czy tamto. Wówczas potrafił pozbawić wina, piwa i okowity także moich współbiesiadników. Alkoholik zawołany był z tego demona. Pijak i złodziej.
Nic zatem dziwnego, że nie byłem zbyt popularną postacią w swojej wsi, a przyjaciele odwrócili się całkiem ode mnie.
Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. I, jak zwykle w moim parszywym życiu, zaczęło się niewinnie. Więcej - zdawało się, że może być już tylko lepiej. Pewnego pięknego dnia żona przybiegła do domu z policzkami mokrymi od łez.
- Co za nieszczęście - krzyknęła od progu, po czym z łkaniem rzuciła się na łóżko.
Zmartwiałem. Cóż takiego mogło się wydarzyć? Minęło ładnych kilka chwil, zanim wydobyłem ze zrozpaczonej kobiety zrozumiałe słowa.
- Co za tragedia, mamusia jest w wielkim kłopocie!
No cóż, tarapaty teściowej są małymi, skrytymi, ale słodkimi radościami każdego zięcia. Nie powiedziałem jednak nic, słuchając pilnie, co też się takiego wydarzyło.
- Kapituła zakonu wytoczyła mamusi proces o nadużywanie czarów i działalność na szkodę zgromadzenia. Kara za to jest straszliwa! Najgorsza z możliwych, tak mi powiedziała mamusia...
Pokręciłem głową.
- A co takiego twoja matka przeskrobała?
- No wiesz? - Żona aż sapnęła z oburzenia. - Jak w ogóle możesz mówić o mamusi, że coś przeskrobała!
- Co więc zrobiła, że wytoczono jej proces?
- Nie wiem. - Znów ujrzałem fontanny łez tryskające z przepięknych chabrowych oczu.
Koniec końców okazało się, że jednak wie. Teściowa bez zezwolenia Rady Najwyższej oraz Kapituły Zakonu Niewiast Znających łyknęła pokątnie eliksiru młodości, co stanowi poważne wykroczenie przeciw regule. Ale to jeszcze nie wszystko. Mamusia mojej żony nigdy niczego nie robiła połowicznie... Przepraszam, czy mógłbyś bardziej uważać z tym ostrym narzędziem? Biorąc pod uwagę moje szczęście, wraz z pajęczyną możesz pozbawić mnie paru ważnych organów. O tak, spróbuj może ciąć nieco dalej.
Jak już mówiłem, teściowa niczego nie robiła połowicznie. Zawsze postępowała zgodnie z zasadą „jak kochać to na zabój, jak kraść, to miliony”. Nie dość, że wypiła nielegalnie ten eliksir, to na dobitkę - żeby mieć pewność, iż produkt jest najlepszego gatunku - uszczknęła go z prywatnych zapasów samej Mistrzyni Ziół, najbardziej wpływowej czarownicy w Radzie. A to już, według ich reguły, traktowane jest jak zbrodnia.
- Co jej właściwie grozi? - Próbowałem przebić się przez płacz żony.
Nie wiedziała. Ale na wyjaśnienie tej kwestii nie trzeba było długo czekać. Pojawiło się wraz z szanowną osobą teściowej. Ależ była wściekła! Kiedy na mnie spojrzała, zrobiło mi się gorąco w najdosłowniejszym znaczeniu tego słowa. Gdyby jeszcze chwilę zatrzymała na mnie wzrok, moja koszula z pewnością stanęłaby w płomieniach.
- Dobrze - warknęła, odwracając oczy. - Skoro tak musi być, to proszę!
Ledwo złapałem przedmiot, którym we mnie cisnęła. Była to ozdobna, pięknej roboty flaszeczka, wypełniona burą, bulgocącą cieczą.
- Co to jest? - spytałem, zdumiony.
- Co to jest, co to jest! - Przedrzeźniała mnie, a z jej oczu dosłownie sypały się snopy iskier. - To moja kara, ot co! Duch w butelce dla kochanego zięciunia! Przyjmujesz dar?!

Rafal Dębski "Serce teściowej"; Wydawnictwo: Fabryka Słów; Format: 125 x 195 mm; Liczba stron: 376; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7574-018-9

KaHa

Tagi: Rafal Dębski, Serce teściowej, fragment, ksiązka, opowiadanie,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany