Czarny Zakon, Lucyfer, Odessa - pokrótce: Wołoszański wraca

kzarecka

2008-12-15

wo322osza324ski_odessa_160Powieść Bogusława Wołoszańskiego to sensacja najwyższej próby. I chodzi nie tylko o wyrafinowaną intrygę, znakomicie skrojone postaci i dynamiczne dialogi, niczym z amerykańskiej superprodukcji filmowej. Kunszt autora polega na tym, że - tak jak u Forsytha czy Clancy'ego - czytelnik nie jest w stanie zorientować się, gdzie kończy się historia, a gdzie zaczyna fikcja (Artur Górski "Focus Historia"). Słowa dotyczą "Testamentu Odessy", kolejnej książki Bogusława Wołoszańskiego, która was uwiedzie i nie pozwoli o sobie zapomnieć. Wierzycie? Powinniście.




O książce - Tysiącletnia Trzecia Rzesza, podbijając świat, nie miała religii, która po zwycięstwie jednoczyłaby naród. Heinrich Himmler, dowódca "Czarnego Zakonu" SS, doskonale zdawał sobie sprawę, jak ogromna jest to wada nazizmu. Niespodziewanie poszukiwania, jakie od lat trzydziestych prowadzili archeolodzy z jego organizacji "Ahnenerbe", zakończyły się sukcesem. Znaleźli w Pirenejach ukryty tam od wieków skarb Świątyni Jerozolimskiej.

Plany Himmlera zaczęły się urzeczywistniać. Pierwszymi, którzy poznali bezwzględność nowej religii, byli mieszkańcy francuskiego miasteczka Oradour-sur-Glane, zniszczonego przez oddział dywizji "Das Reich", wiozący totem z Pirenejów do Wilczego Szańca. Tam miał zabłysnąć w chwili śmierci Adolfa Hitlera. Jednakże zamach w Wilczym Szańcu się nie udał. Himmler musiał zlikwidować zamachowców, zanim ujawniliby jego udział w spisku, odwołać swoje plany. Już nic nie mogło odwrócić biegu wojny.

Heinrich Himmler pozostawił po sobie testament, który stał się podstawą działania wielkiej organizacji esesmanów ODESSA. Dysponując gigantycznym majątkiem, grabionym w Europie przez wojenne lata, członkowie ODESSY przeniknęli do struktur państwowych, tajnych służb i instytucji finansowych najważniejszych państw świata. Stawali się coraz bliżsi zwycięstwa w nowej wojnie, którą miały wygrać nie dywizje pancerne i armie lotnicze, lecz finanse. Skarb Świątyni Jerozolimskiej ponownie miał odegrać decydującą rolę.


Powieść Bogusława Wołoszańskiego, mistrzowsko łączącego ogromną wiedzę o drugiej wojnie światowej ze znajomością mechanizmów współczesnego świata, wciąga nas w tajemnice władzy, której religia jest najważniejszym elementem. Wartka akcja, pełna zaskakujących zwrotów i niespodziewanych rozwiązań, rozgrywa się w czasie drugiej wojny światowej i w szczególnym roku 2001, gdy ODESSA ponownie sięga po władzę.

Czyżby jej nie zdobyła?

Fragment
Błyskawica przecięła niebo tak blisko, że siedzący obok kierowcy Rudolf Rahn wcisnął się w fotel, obawiając się, że następny piorun uderzy w samochód. Wydawało mu się, że w tej samej chwili usły­szał śmiech, ale nie odważył się odwrócić, żeby sprawdzić, czy się nie przesłyszał. Zawsze odczuwał lęk przed mężczyzną siedzącym na tylnej kanapie. I nie wynikał on ze świadomości, że był to najpo­tężniejszy urzędnik Trzeciej Rzeszy mający nieograniczoną władzę. W tym człowieku było coś diabolicznego, a Rahn, ilekroć stawał przed nim, zadawał sobie pytanie, co takiego wywołuje lęk i chęć podporządkowania się? Trójkątna twarz, wysoko podgolone włosy, okrągłe okulary w złotych drucianych oprawkach na wąsko osadzonych oczach – nic nie wskazywało na jego siłę. Tak jak budowa ciała, charakterystyczna dla ludzi spędzających większość życia za biurkiem i niechętnych fizycznemu wysiłkowi.

Znowu dobiegł go śmiech, po którym usłyszał słowa:
– To jakby Dziki Gon schodził na ziemię.
Dziki Gon, orszak boga Odyna. Dopiero teraz się odwrócił.
– Reichsführer, proszę tak nie mówić. Dziki Gon przynosi nie­szczęście. – Uśmiechnął się blado.
– Odyn prowadzący procesję duchów w dzień, który chrześcijanie uważają za swą największą świętość. Czyżby obawiał się pan tego,
Rahn?
Rahn wsunął wskazujący palec za kołnierzyk i przesunął kilka razy, jakby starając się go rozluźnić.
– Nie, oczywiście żartowałem – powiedział szybko, licząc, że Himmler straci ochotę do dalszej rozmowy na temat procesji z za­światów.
Kolejna błyskawica, która na dłuższą chwilę rozświetliła góry, przerwała ich rozmowę, ale Himmler nie milczał długo.
– Nie uważa pan, że jest coś niezwykłego w naszej wycieczce? –zapytał i nie czekając na odpowiedź, natychmiast dodał: – Czy prze­żył pan kiedyś burzę 25 grudnia?
– W istocie, zadziwiające.
To Himmler wybrał ten dzień na podróż do odległego Ussat, mia­steczka liczącego niespełna dwustu mieszkańców, zagubionego w Pi­renejach na południu Francji. O zmierzchu przyjechali do pobliskiego Tarascon-sur-Ariege wygodnym pociągiem "Steiermark" złożonym z sześciu wagonów, a tam przesiedli się do wielkiego mercedesa, sprowadzonego wcześniej w tym celu. Himmler nie chciał czekać do następnego dnia i zdecydował się na wycieczkę w góry pomimo za­padających ciemności.
Wąska droga biegnąca zboczem wzniesienia była pusta, co za­pewne należało zawdzięczać jakiemuś lokalnemu dowódcy SS, który dyskretnie zadbał o bezpieczeństwo Reichsführera i zakazał, aby kto­kolwiek z okolicznych mieszkańców pojawił się na trasie jego prze­jazdu.
Kolejna seria błyskawic zamieniła zmierzch w jasny dzień i sprawiła, że Rahn zaczynał rozpoznawać tereny, na których spędził tak wiele miesięcy.
– Za trzy kilometry będzie skrzyżowanie i tam proszę pojechać w prawo, na dół – powiedział do kierowcy.
Wybrał dłuższą drogę, ale dzięki temu mogli ominąć Ussat. I to nie ze względu na środki bezpieczeństwa podjęte dla ochrony Reichsführera i posterunki blokujące skrzyżowania. Nie chciał, aby co­kolwiek w najmniejszym stopniu zakłóciło tę najważniejszą chwilę w jego życiu, której poświęcił tak wiele lat poniewierki i poniżenia, a nawet śmierć.

Bogusław Wołoszański "Testament Odessy"; Wydawnictwo: Wołoszański Sp. z o.o.; Format: 160 x 225 mm; Liczba stron: 344; Okładka: twarda; ISBN: 978-83-89344-57-1

KaHa

Kup książkę w Pętli Czasu

Tagi: Bogusław Wołoszański, Testament Odessy, fragment, ss, odessa,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany