Naszym prawem jest...

kzarecka

2008-12-29

naszym_prawem_jest_160Każdy, kto nie szydził z bałwana (przed czym ostrzegała Fabryka Słów)... Każdy, kto przetrwał krzyki, jęki, zawodzenie i wycie (przed czym Fabryka również ostrzegała), teraz będzie miał szansę poznać "Prawa i powinności". Będzie miał szansę na wyjątkowe zadanie, na szybsze tętno, urywany oddech. Będzie miał szansę na.. ryzrywkę wysokich lotów, bo jaki jest sposób na nudę, gdy żyje się na tym padole od dawien dawna i widziało się już wszystko? To, oczywiście, ratowanie świata. Karina Pjankowa już niebawem zabierze każdego chętnego w świat "czcigodnych wojowników, którzy... mogą dać ci w mordę".


O książce - Masz niezdobyty zamek w górach, tłumy uczniów, którzy z zachwytem czekają na każde twoje słowo, prawie niczym nieograniczoną moc… Gdybyż jeszcze to nie było takie nudne! Może czas zacząć wszystko od początku? Zupełnie klasycznie, od misji ocalenia świata.
Szczęśliwie, w okolicach zamku nawinęła się akurat drużyna, do której idzie się przyłączyć. Co z tego, że są tam jakieś elfy i paladyni a ty jesteś wrednym, paskudnym nekromantą? W końcu każdy ma prawo do odrobiny rozrywki. A jeśli idzie o świat... Tak czy siak, ktoś musi go uratować. Niestety, całą przyjemność zepsuć może fakt, że nijak nie wycofasz się już z awantury. Bo to twoja POWINNOŚĆ! Co? PRAWA? A jakie niby PRAWA ma ten, którego imię znaczy... "pierwszy".

Fragment

Oczy maga zabłysły stalą i, co dziwne przy jego żałosnym wyglądzie, śmiercią. Khilayia zrozumiała, że chyba jednak przesadziła z ekspresją wypowiedzi.
— Stanowczo sugeruję cofnąć wasze słowa, czcigodna — zimno i bardzo twardo powiedział Raywen, patrząc na nagle speszoną demonessę.
Wydawał się zupełnie spokojny, ale pobladła twarz i nienaturalny, dziki błysk szarych oczu w czarnej oprawie niezwykle długich rzęs przekonały dziewczynę, że raczej nie należy się z nim spierać... Dla własnego dobra.
— Ja... przepraszam — wykrztusiła wojowniczka, oblewając się purpurą, nie wiadomo, czy z oburzenia, czy z niezadowolenia.
— Przeprosiny przyjęte — oznajmił tak samo spokojnie Raywen i jego oczy powoli, acz nieuchronnie zmieniły kolor na zielony. — Nie zamierzam opowiadać ani o sobie, ani o moim pochodzeniu i musicie się z tym pogodzić — rzekł po przerwie trwającej jeden wdech.
Członkowie oddziału popatrzyli na siebie niespokojnie. Co z nim zrobić? Najwyżej zabić, bo przecież samsię nie odczepi. Niby cherlawy, ale od razu widać, że wyjątkowo uparty. Nekromanta spokojnie przyglądał się ich zmieszaniu, uśmiechając się drwiąco kącikami ust, niczym kot, który bezczelnie zjadł całą śmietanę, ale dobrze wie, że ujdzie mu to na sucho. Po niedawnej wściekłości nie pozostał nawet ślad.
— Nie odpowiada mi obecność w oddziale czarnego maga! Jako wierny wyznawca Po Trzykroć Jasnego Jednorożca nie chcę mieć nic wspólnego z podstępnym tworem Ciemności! — powiedział wyniośle Ayelleri, przełykając nie wiadomo skąd wziętego suchara i gniewnie łyskając oczami. — To niegodne Pierworodzonego!
Oczywiście, Raywen nie zdążył jeszcze żadnemu z nich wyrządzić krzywdy, ale mimo to nikt nie wątpił, że jest podłym i podstępnym typem, zdolnym do absolutnie każdego świństwa. O, jak to się uśmiechał paskudnie, zaraza!
— Popieram. — Khilayia skinęła głową. Wprawdzie Ayelleri był jej wstrętny, ale przynajmniej wiedziała, na co go stać, czego nie można powiedzieć o absolutnie nieprzewidywalnym nekromancie. — Jeśli przyłączy się do nas ktoś taki, mój klan zostanie zhańbiony! Dla leśnego demona nie ma straszniejszej rzeczy niż zhańbienie własnego klanu. To znacznie gorsze niż tortury, kaźń czy śmierć całej rodziny.
— Przyłączam się — powiedziała Ilne, dwupostaciowa, która wyraźnie nie była zachwycona takim kandydatem na współuczestnika kolejnej misji ratowania świata.— Mnie też się ten cherlak nie podoba! — warknął kategorycznie Gresz i na potwierdzenie swych słów chwycił za rękojeść jataganu.
— A mnie jest zupełnie wszystko jedno. — Wzruszył ramionami Kot, górski demon. Oczywiście jego imię brzmiało inaczej, ale ponieważ było zupełnie niewymawialne, wszyscy nazywali go po prostu Kotem. On sam nie protestował, wolał widocznie, żeby jego prawdziwego imienia nie kaleczyli różni tam... — Ale tradycje mojego plemienia nie dopuszczają stosunków z Ciemnymi.

Trudno byłoby znaleźć coś bardziej świętego dla górskiego demona niż tradycje i obyczaje.
— Źle ci, mały? — rozległ się niespodziewanie cichy, pełen współczucia głos Raywena, który w czasie narady oddziału podszedł do Laelena, młodszego elfa.
— Tak — odrzekł cicho Pierworodzony, z nieśmiałą nadzieją spoglądając w oczy nekromanty. Wszyscy obecni w osłupieniu popatrzyli na młodszego elfa.
— To nic, wkrótce przejdzie, obiecuję — zapewnił mag z tym samym ciepłym uśmiechem wiejskiego znachora rozmawiającego z chorym dzieckiem.
Elf uśmiechnął się w odpowiedzi — a przecież wszyscy w oddziale wiedzieli, że nikt nie jest w stanie skłonić Laelena do jakiejkolwiek reakcji na rozmówcę!
— Ile chłopiec miał lat? — mag zwrócił się do Ayelleriego suchym tonem zawodowego uzdrowiciela, tym
razem bez cienia drwiny.
— Chłopiec?! — Spiczastouchy aż podskoczył z oburzenia (hm, Khilayia też nie mogła się poszczycić zbyt okrągłym kształtem uszu). — Przecież on jest starszy od ciebie!
Raywen tylko parsknął.
— Ile miał lat, gdy spotkał smoka? — zapytał ze zniecierpliwieniem, nie reagując na uwagę Ayelleriego.
— Siedem — wyznał cicho starszy elf. — Więc to jednak był smok? To on ukradł mu duszę?
— Jego dusza jest akurat na swoim miejscu, możecie mi wierzyć. Smoki, do waszej wiadomości, zupełnie nie interesują się duszami. Tu jest coś innego, chociaż... — w głosie nekromanty na chwilę zadźwięczał smutek i ból, ale być może demonessie tylko się zdawało. — Rzecz w tym, że elfy są bardzo wrażliwe, a umysł dziecka waszej rasy przypomina wilgotną glinę, która może przyjąć każdy kształt. Smoki są za to silne, nie tylko fizycznie, ale i mentalnie... W czasie spotkania ze znacznie silniejszym umysłem chłopiec został po prostu naznaczony i teraz, sam nie zdając sobie z tego sprawy, szuka tamtego smoka. A ponieważ nie może go znaleźć, jego duszą zawładnęła tęsknota... Właśnie dlatego tak się zachowuje.
— Zatem, żeby mój brat wyzdrowiał, musimy odnaleźć tego smoka i zabić go?
Młodzian skrzywił się, jakby zabolał go ząb.
— Znaleźć — tak, zabić — nie. Twój brat na zawsze pozostanie naznaczony, tego już nikt nie zdoła zmienić,
czcigodny. Nawet smok nie jest w stanie tego zrobić. Chłopiec będzie normalny jedynie w pobliżu smoka, do którego umysłu został przywiązany. Starszy elf zbladł jak śnieg, popatrzył skonsternowany najpierw na brata, a potem na wyjątkowo poważnego nekromantę.
— Przecież smoki to takie tępe stworzenia!

Karina Pjankowa "Prawa i powinności"; Wydawnictwo: Fabryka Słów; Tłumaczenie: Ewa Skórska; Format: 125 x 195 mm; Liczba stron: 536; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7574-065-3

KaHa

Tagi: Karina Pjankowa, Prawa i powinności, książka, fragment, fabryka,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany