Rower - sprawca blizn?

kzarecka

2009-01-16

rower__sprawca_blizn_160Antonina Kozłowska zadebiutowała "Trzema połówkami jabłka", książką, o której wydawca pisał: - Jest jak kawa z przyjaciółką - wciąga, zaprząta myśli i sprawia, że zaczynamy myśleć, co zrobiłybyśmy na jej miejscu. Czy takie same uznanie zdobędzie "Czerwony rower"? To historia dorastania i dziewczęcej przyjaźni na śmierć i życie. Historia trzech kobiet, które może łączyć coś
znacznie bardziej potężnego niż wspomniana przyjaźń. Co? Tajemnica. Mroczna? Sprawdźcie.



O książce - Łączy je przyjaźń. A może tylko tajemnica z przeszłości i poczucie winy? Karolina – córka ubeka, dziennikarka. Beata – wnuczka bogatych dziadków, żona biznesmena. Gośka – córka badylarza, dziś szczęśliwa żona i matka. Znają się od czwartej klasy podstawówki, razem dorastały. Przeszłość je naznaczyła i wciąż rzuca cień na ich dorosłe życie. Kiedy ich dawny sekret może wyjść na jaw, wracają wspomnienia...

Historia niełatwej przyjaźni, pełnej konfliktów i rywalizacji. Opowieść o kobietach z poplątanymi życiorysami i bliznami, jakie zostawiło życie. Prawdziwa, ale i bolesna. Poruszająca.

Fragment

– Przestań, proszę, przestań. Ja nie chcę nawet słuchać o takich rzeczach! – Aneta zatkała uszy jak dziecko. Chude, wyrośnięte dziecko w bluzce w kwiatki, która zaszewkami miała markować istnienie biustu, i w spódnicy zsuwającej się z jej kościstych bioder i dlatego mocno ściągniętej starym, męskim paskiem.
Beata wyjęła trzonek od szczotki z ust i wybuchnęła śmiechem.
– Kiedyś będziesz musiała to zrobić, jeśli nie chcesz, żeby facet cię zostawił.
– Nie chcesz chyba powiedzieć, że ty i Mirek… – Karolina zawiesiła głos, wpatrując się z mieszaniną przerażenia i fascynacji w szczotkę połyskującą od śliny i szminki.
– Jeszcze nie, nie do końca, ale on chce. A ja chcę zobaczyć, jak to jest. No, co się tak gapicie? Ale z was ciotki-cnotki!
To jest przyjemne, nie tylko dla chłopaka. A zresztą co wy tam wiecie.
– Zaraz się wyrzygam, jak nie przestaniesz. A w ogóle to grzech, tak bez ślubu, nawet… nienaturalnie.
– Jasne, wszystko to grzech. Jak się dobrze zastanowić, to oddychanie też jest grzechem. – Beata zmrużyła niebieskie oczy i spojrzała na Karolinę. – Tobie to dobrze: nie jesteś ochrzczona, nie grzeszysz, mogłabyś zrobić laskę całej klasie, a i tak nie musisz się spowiadać co pięć minut i wymyślać listy durnych grzechów, żeby nie opowiadać księdzu o tym, co robisz z chłopakami. Dla księdza to nawet całowanie z językiem jest nienaturalne.
– No bo jest…
Karolina nic nie odpowiedziała. Przypomniała sobie pewien letni wieczór w kinie, kiedy nieznajomy chłopak wkładał jej język do ust. Pachniał papierosami i tanią wodą po goleniu. Zastanowiła się, czy to może sprawiać komukolwiek prawdziwą przyjemność. A może Beata udaje? Może dorośli na filmach udają, żeby tylko nie wyszła na jaw najgłębiej skrywana tajemnica, że nikomu to przyjemności nie sprawia, że jest to coś, co ludzie robią tylko po to, żeby inni nie uznali ich za ciotki-cnotki?
– Beatko! – dobiegł z dołu kobiecy głos. – Zejdź no tu na chwilę, dziecko!
– Zaczekajcie na mnie – powiedziała Beata i zbiegła po schodach.
Dziewczyny słyszały jej lekkie kroki, a potem więcej głosów dobiegających z dołu.
– A ty, całowałaś się już tak naprawdę?
Karolina prawie nie wierzyła, że to pytanie padło z ust jej bogobojnej, brzydkiej przyjaciółki.
– Noo – odpowiedziała.
– Jak było?
– Trochę dziwnie. Normalnie. Nie wiem.
Zaczerwieniła się. Zawsze ją to zdradzało, nie potrafiła nic ukryć ani skłamać. Rozzłościła się na palące policzki i uszy, zdradzające jej wahanie. Postanowiła pokryć je bezczelnością. Nic gorszego nie mogło już się wydarzyć, mogła przynajmniej zawstydzić jeszcze kogoś, zamiast zostać sama ze swoim rumieńcem na oczach zafascynowanej przyjaciółki.
– Nachyl się do mnie! – rozkazała. Nie tak miało być i nie miała czuć tego, co czuła. Tym razem nie było zapachu kiepskich papierosów, tylko jakiś tani dezodorant. I nie było w tym nic obrzydliwego, tym razem tylko określenie "dziwne" dawało się zastosować do sytuacji…
Ale Karolina nie myślała o żadnych określeniach, kiedy zbiegała po schodach, czerwona jak burak, prosto do przedpokoju całego w dębowej boazerii i lustrach.
– Muszę lecieć – rzuciła tylko w przelocie, wkładając kurtkę. Aneta zbiegła za nią, babcia Beaty patrzyła zdziwiona.
– Co się stało twoim koleżankom, dziecko? – zapytała, kręcąc głową z niedowierzaniem. Matka Beaty nawet nie odwróciła głowy, wpatrzona w "Teleexpress" na kolorowym ekranie.

Antonina Kozłowska "Czerwony rower"; Wydawnictwo: Otwarte; Format: 136 x 205 mm; Liczba stron: 240; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7515-021-6

KaHa

Tagi: Antonina Kozłowska, Czerowy rower, książka, fragment,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany