"To rodzaj mesmeryzmu..."

kzarecka

2009-03-06

bogowie_i_anio322y_cambella_01Jeśli do tej pory nie zaopatrzyliście się w "Żelaznego Anioła", drugi tom z cyklu Kodeks Deepgate Alana Campbella, może przekona was do tego przedstawiany dziś fragment. Poznacie w nim pannę Green, bohaterkę, która odegra w powieści dość znaczącą rolę. Dowicie się również jak Dill i Rachel zostali złapani przez Spine. Pokrótce - poznacie początek, po którym chce się znać całą historię.



– Oto jak się tworzy demony – ciągnęła Greene. – To rodzaj mesmeryzmu, a są w Labiryncie istoty, które wykorzystują takie techniki, żeby nadać waszym duszom dowolną formę. – Dyskretnie zerknęła na kartkę przybitą do boku wozu. – Labirynt Krwi to stosowna nazwa – mówiła dalej przesadnie dramatycznym tonem – bo jego korytarze są wcieleniami żywych dusz. Martwi nie wędrują po Piekle; oni są cegłami i zaprawą, z których jest zbudowane. – Wstała z krzesła i wykonała kolejny teatralny gest. – Iril jest zarówno Labiryntem, jak i roztrzaskanym bogiem, który w nim mieszka. Podobnie, kiedy umarło to żałosne stworzenie, stało się na zawsze częścią Labiryntu, żywym, oddychającym, myślącym kawałkiem Piekła. – Przez chwilę obserwowała publiczność. – I co, widzieliście kiedyś taki pokaz?

Rachel przepchnęła się przez tłum i szybkim krokiem ruszyła z powrotem do tawerny. Wokół krążyło tylu agentów Spine, że wiele ryzykowała, biorąc udział w tego rodzaju publicznych spektaklach. Słowa Miny Greene rozbrzmiewały echem w jej głowie. "To rodzaj mesmeryzmu... Są w Labiryncie istoty, które wykorzystują takie techniki, żeby nadać waszym duszom dowolną formę". Czyżby młody anioł padł ofiarą tych niecnych mesmerycznych sztuczek? Co się właściwie z nim stało? Próbowała odpędzić od siebie ponure myśli, ale obraz płaczącego stworzenia na scenie pobudzał jej wyobraźnię. "Część Labiryntu – żywy, oddychający, myślący kawałek Piekła".

Spiesząc mrocznymi uliczkami, uskakiwała przed strumieniami cuchnącej brązowej wody wylewanej przez drzwi ceglanych domów i zastanawiała się, w jaki sposób demon Miny Greene w ogóle znalazł się w Deepgate. Zjawy i upiory od zawsze nawiedzały ciemne zaułki łańcuchowego miasta, ale to były eteryczne istoty, widziadła przyciągane przez niegdysiejszą przemoc i rozlaną krew. Natomiast ten zmiennokształtny miał ciało. Jeśli kobieta mówiła prawdę... Może ostatnie żniwo śmierci doprowadziło do większego i trwalszego pęknięcia między miastem a Labiryntem Krwi? Przecież zginęły dziesiątki tysięcy ludzi, kiedy Alexander Devon przyprowadził swoją monstrualną machinę pod bramy Deepgate. Rachel niezbyt obchodziło, co się stało z uszkodzonym miastem, ale kiedy ostatnio je widziała, wyglądało, jakby zaraz miało spaść w otchłań.

– Panno Hael!

Omal nie wpadła na Olirinda Meera, który wyskoczył z bocznej uliczki. Spocony i potargany, zatrzymał się raptownie, najwyraźniej zaskoczony jej obecnością.

– Co pani tutaj robi? – spytał tonem, w którym pobrzmiewała panika. – Już prawie ciemno. Dlaczego nie jest pani w swoim pokoju?

– Ciszej, Olirindzie, proszę. Musiałam wyjść. Miałam coś do załatwienia.

Właściciel gospody obejrzał się za siebie i wrócił spojrzeniem do Hael.

– Szybko – wyszeptał. – Musi pani natychmiast ze mną wrócić. Wszędzie jest pełno Spine.

– Nie możemy pozwolić, żeby nas razem widziano – rzuciła Rachel przez ramię, wymijając oberżystę. – Porozmawiamy później.

Zostawiwszy Meera oszołomionego na skrzyżowaniu, popędziła do tawerny. Kiedy weszła do pokoju, Dill siedział na skraju łóżka i wpatrywał się w swój miecz. Nawet nie tknął miski z zupą.

– Czuję się lepiej – powiedział. – Przepraszam, że byłem ostatnio... nieobecny.

– Wynosimy się stąd natychmiast – oznajmiła Rachel.

Anioł przyjął jej decyzję bez słowa protestu.

– Odkryłaś coś, kiedy cię nie było?

– Tylko to, że Olirind Meer jest podłym łajdakiem. Myślę, że właśnie nas zdradził. – Rachel otworzyła szafę i wyjęła z niej worek ze skórzaną zbroją i nożami. – Spotkałam go na ulicy. Wracał biegiem najprawdopodobniej z rezydencji Avulsiora i nie wyglądał na szczęśliwego, kiedy mnie zobaczył.

– Może przypadkiem był w tej części miasta w swoich sprawach, a kiedy cię zobaczył, zmartwił się, że ktoś cię zauważy.

– Już wcześniej nieraz mijaliśmy się na ulicy, a on dobrze wiedział, że powinien patrzeć w inną stronę. Pozwalał sobie jedynie na przelotne spojrzenie, żeby się nie narazić, gdybym została złapana. – Rozłożyła skórzaną kamizelkę i spodnie na łóżku, a potem otworzyła szufladę komody i zaczęła luzem wrzucać ubrania do pustego worka. – Ale tym razem nie sprawiał wrażenia przestraszonego, że ktoś nas razem zobaczy. Nawet zaproponował, że odprowadzi mnie do tawerny. – Rachel prychnęła. – Bardziej się martwił, że nie siedzę bezpiecznie w pokoju, gdzie mógłby...

Nagle umilkła i zaczęła nasłuchiwać, a następnie podbiegła do drzwi i przekręciła gałkę. Drzwi nawet nie drgnęły.

– Cholera! Ktoś tutaj przychodził, kiedy mnie nie było? Dill, widziałeś, żeby ktoś majstrował przy futrynie?

– Ja... – Anioł miał bezradną minę. – Nie wiem Spałem.

– Szykuj się do lotu. Wyruszamy natychmiast.

Ale gdy tylko Dill wstał z łóżka, sufit się zawalił, a na ich głowy posypał się pokruszony tynk. Coś ogromnego i metalowego przebiło dach i utknęło w deskach podłogowych. Przez chmurę pyłu Rachel dostrzegła łańcuch i giętką rurę wychodzącą z otworu w górze. Potem usłyszała cichy syk i zrozumiała, co się dzieje.

– Gaz – krzyknęła. – Wstrzymaj oddech.

Aeronauci z Deepgate nazywali je szperaczami. Wystrzeliwane ze sterowców wojennych ogromne żelazne harpuny skutecznie dostarczały toksyczne gazy do zamkniętych budynków. Użyto ich na pustyni, żeby wpuścić gaz wapienny do podziemnej sieci tuneli Heshette. Zabito w ten sposób tysiące nomadów bez konieczności lądowania choćby jednym sterowcem. Możliwe, że właśnie teraz wisiał nad nim taki statek i pompował niewidzialne opary do pokoju. Gaz wydostawał się przez otwory w trzonie, a kolce znajdujące się na całej jego długości można było dowolnie przesuwać, żeby zwiększyć precyzję działania pocisku. Pieczętowanie drzwi polegało na rozprowadzeniu na framudze roztworu chemicznego, który pienił się i pęczniał w kontakcie z katalizatorem w formie oparu.

Rachel przeklinała w duchu własną głupotę i łajdaka Meera za zdradę. Dlaczego mu zaufała? Dlaczego w ogóle komuś zaufała w tym przeklętym mieście? Spine wiedzieli, że usłyszałaby ich kroki w korytarzu, dlatego wykorzystali jej ostatnie wyjście, żeby przygotować zasadzkę. I przewidzieli, że będzie musiała uciekać przez okno. Przebicie się przez ściany albo podłogę trwałoby zbyt długo. Wstrzymując oddech, Rachel otworzyła okna i szybko uskoczyła w bok. Spodziewany grad bełtów nie zasypał pokoju. Na ulicy nie było żadnych Spine? Żadnych kusz wycelowanych w tawernę? Co to oznaczało? Jeszcze nie zaczerpnęła toksycznego powietrza, a już była oszołomiona i zdezorientowana. Czyżby Spine zastosowali truciznę działającą na rogówkę oka? Hael odwróciła się do Dilla, ale młody anioł już leżał na podłodze tuż obok syczącego metalowego pocisku.

Rachel przyciągnęła go bliżej okna, choć nie wiedziała, czy jej przyjaciel jeszcze żyje. Drugi atak na razie nie nastąpił, więc czepiała się nadziei, że świątynni asasyni postanowili wziąć ofiary żywcem. Anioł okazał się cięższy, niż przypuszczała. Zauważyła, jak bardzo urosły mu skrzydła i jaki szeroki ślad zostawiały na zakurzonej podłodze. Po tym wysiłku musiała go zostawić i wychylić się przez okno, żeby zaczerpnąć tchu. Do jej nozdrzy dotarł zapach gazu. Zakrztusiła się, ale nie rozpoznała toksyny. Coś nowego? Sądząc po skutkach, jakie wywołał jeden mały wdech, była to substancja silniejsza, niż Rachel się spodziewała. Przystań Sandport zakołysała się przed jej oczami – rój światełek na ciemnej rzece. Zobaczyła, że maszty się chwieją, a budynki zlewają w jeden w ostatnich czerwonych promieniach zachodzącego słońca. Gdzieś w górze huczał sterowiec. Lecieli wysoko, żebym nie usłyszała silników, pomyślała. I straciła przytomność.

Alan Campbell "Żelazny Anioł"; Wydawnictwo: Mag; Tłumaczenie: Anna Reszka; Format: 135 x 205 mm; Liczba stron: 348; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7480-120-1

"Żelazny Anioł" - recenzja

Tagi: Alan Cambell, Żelazny Anioł, Noc Blizn, recenzja, fragment,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany