Chędożenie występuje wszędzie, więc... nie zbłaźnij się!

kzarecka

2009-03-20

b322azen_160Panie i Panowie z wielką radością śpieszę rzec, iż największy błazen świata napisał kolejną książkę! Niech zatem Christopher Moore miast mnie Państwa o niej poinformuje: - Opowieść to sprośna a rubaszna, ohydne gwałty, morderstwa, okaleczenia, zdradę i klepanie po tyłku ukazująca. Wulgarności i bluźnierstw w księdze tej zawartych świat jeszcze nie widział, jako też podobnego nagromadzenia dziwnej gramatyki, bezokoliczników i okazjonalnej masturbacji. Drogi Czytelniku, gdyby cię to turbowało, księgę tę z dala omijać radzimy, chociaż chcemy Cię jeno zabawić, afrontu nie czyniąc. Jeśli przeto zabawę w podobnych księgach odnajdujesz, trafiłeś na historię zaiste doskonałą. Szeptem - "Błazen" od 25 marca w Empiku.

O książce - Christopher Moore kierował już ostrze swojego dowcipu na śmierć, zombie, samce alfa, anioły, kapłanki, a nawet Jezusa. Teraz zaś składa hołd jednej z najznaczniejszych postaci w historii kultury: Szekspirowi, ukazując w krzywym świetle najsłynniejszy dramat Król Lear. Tytułowy błazen to sierota, wychowany przez zakonnice. Został trefnisiem i zaufanym powiernikiem króla, który ma trzy piękne, a chwilami niebezpieczne córki. W zamku Leara na porządku dziennym są zdrady, intrygi i zabójstwa, a błazen i jego uczeń znajdują się w samym środku wydarzeń.

Fragment

Prywatny solar Kordelii znajdował się u szczytu wąskich, spiralnych schodów, gdzie światło wpadało tylko przez otwory strzelnicze. Wspinając się, usłyszałem chichot.

– Zatem nie mam żadnej wartości, jeśli nie jestem w ramionach i w łóżku jakiegoś pajaca z mieszkiem? – dobiegł mnie głos Kordelii.

– Wołałaś mnie – powiedziałem, wchodząc do pomieszczenia z mieszkiem w ręce.

Dwórki zachichotały. Młoda Lady Jane, która ma zaledwie trzynaście lat, krzyknęła na mój widok – bez wątpienia poruszona mą wyraźnie widoczną męskością, a może lekkimi klapsami w tyłek, które odebrała od Jonesa.

– Kieszonka! – Kordelia siedziała pośrodku kręgu dziewcząt. Włosy miała rozpuszczone, jasne loki sięgały talii. Była ubrana w prostą suknię z lawendowego lnu, tu i ówdzie ozdobioną koronkami. Wstała i podeszła do mnie. – Zaszczycasz nas, błaźnie. Usłyszałeś pogłoski o małych zwierzątkach, które można skrzywdzić, czy też liczyłeś, że znowu przypadkiem zaskoczysz mnie w kąpieli?

Przechyliłem głowę, ze skruchą dzwoniąc dzwoneczkami na czapce.

– Zabłądziłem, milady.

– Tuzin razy?

– Odnajdywanie drogi nie jest moją mocną stroną. Jeśli chcesz przewodnika, to po niego poślę, ale nie wiń mnie, gdyby twoja melancholia zatriumfowała i gdybyś utopiła się w strumyku. Twoje szlachetne damy płakałyby nad twymi bladymi, pięknymi zwłokami. Powiedziałyby: "Nie zagubiła się na mapie, bo pokładała ufność w przewodniku, lecz zagubiła się w sercu, nie chcąc błazna".

Damy dworu jęknęły. Pobłogosławiłbym je, gdybym nie był obrażony na Boga.

– Wyjdźcie, moje panie – powiedziała Kordelia. – Zostawcie mnie w spokoju z moim błaznem, żebym mogła obmyślić dla niego jakąś zemstę.

Damy czmychnęły z komnaty.

– Karę? – spytałem. – Za cóż to?

– Jeszcze nie wiem – odparła – ale zanim ją wymyślę, na pewno czymś na nią zasłużysz.

– Twoja wiara mnie zawstydza.

– Mnie zaś twoja skromność – odrzekła księżniczka. Uśmiechnęła się, nieco zbyt przebiegle jak na tak młodziutką pannę.

Kordelia jest ode mnie młodsza o niemal dziesięć lat (nie znam dokładnie własnego wieku), przeżyła siedemnaście wiosen i jako najmłodszą córkę króla zawsze traktowano ją tak, jakby była delikatna niczym dmuchane szkło. Ale choć słodka z niej istota, jej szczekanie przeraziłoby nawet wściekłego borsuka.

– Mam się rozebrać przed karą? – podsunąłem. – Może bicze? Albo picze? Wszystko jedno. Jestem chętny i pełen skruchy, pani.

– Wystarczy już tego, Kieszonko. Potrzebuję twojej rady, a przynajmniej współczucia. Moje siostry zjeżdżają do zamku.

– Niestety, już przybyły.

– A, właśnie, książęta Albanii i Kornwalii chcą cię zabić. Istny pech. Tak czy owak, zjawią się w zamku, podobnie jak Gloucester z synami. Wielkie nieba, oni też chcą cię zabić.

– To surowi krytycy – stwierdziłem.

– Przykre. I jest tu jeszcze tuzin innych szlachciców, a także hrabia Kentu. Kent nie chce cię zabić, prawda?

– Nic mi o tym nie wiadomo. Ale jest dopiero pora obiadu.

– Zaiste. A wiesz, po co wszyscy przybywają?

– Żeby zapędzić mnie w róg, jak szczura w beczce?

– Beczki nie mają rogów.

– Dużo zachodu, żeby zabić jednego małego, choćby i strasznie przystojnego, błazna.

– Nie chodzi o ciebie, durniu, tylko o mnie.

– Zabić ciebie to jeszcze mniej wysiłku. Ilu ich potrzeba, by skręcić twój chudy kark? Obawiam się nawet, że Śliniak pewnego dnia zrobi to przez przypadek. Nie widziałaś go?

– Śmierdzi. Odprawiłam go dziś rano. – Zamachała wściekle dłonią, by wrócić do rzeczy. – Ojciec wydaje mnie za mąż!

– Bzdura. Kto by cię chciał?

Christopher Moore "Błazen"; Wydawnictwo: Mag; Tłumaczenie: Jacek Drewnowski; Format: 135 x 205 mm; Liczba stron: 400; Okładka: twarda; ISBN: 978-83-7480-123-2

KaHa

Tagi: Christopher Moore, Błazen, książka, fragment,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany