Mors, Pinky i ostatnia przesyłka – Dariusz Rekosz

kzarecka

2009-03-20

mors_pinky_160.Nie tak dawno czytelnicy mogli podziwiać książki skierowane do dzieci na poznańskich targach. Tego typu publikacje są dość specyficzne. Tu (nie zawsze, choć w większości) główną rolę nie odgrywa tylko słowo. Owe słowo musi dzielić się miejscem z ilustracjami, czy formą podania "dania" (okładka, format, czcionka). Jestem wielką zwolenniczką Targów Książki dla Dzieci i Młodzieży. Jestem wielką miłośniczką literatury dziecięcej. Stąd dzisiejsza recenzja książki "Mors, Pinky i ostatnia przesyłka".



Kiedy wydawnictwo Nasza Księgarnia po wypuszczeniu na rynek trzech pierwszych części serii, przystopowała, byłam zdziwiona. Dlaczego? Co było powodem? Niska sprzedaż? Jeśli tak, zdziwiona jestem jeszcze bardziej – przecież żeby dostać pierwszą część "Mors, Pinky i tajemnica dyrektora Fiszera", trzeba mieć nie lada szczęście. Fakt jest jednak faktem – NK nie śpieszyła się z wydaniem czwartej części. Dariusz Rekosz – autor, rozpoczął poszukiwania nowego wydawcy. Chętnych było wielu, jednak nie mogli sprostać jednemu wymaganiu – okładkę (twardą) nadal projektuje Bohdan Butenko. To podnosiło cenę wytworzenia książki. To było największą przeszkodą. A jednak Rekosz się nie poddał. Zdecydował - Morsy są z Butenko, albo Morsów nie ma wcale. Niewielu by tak postawiło sprawę i to właśnie jest największym sukcesem autora. Dopiął swego. Serią zainteresował się Prószyński. I tak nakładem wydawnictwa ukazała się czwarta część "Mors, Pinky i archiwum pułkownika Bergmana". I tak bardzo szybko po czwartej części na rynku ukazała się piąta – "Mors, Pinky i ostatnia przesyłka". I tak za jakiś czas ukaże się kolejna.

Czwarta część Morsów to kolejna propozycja kryminału dla dzieci. Bardzo dobra propozycja. Akcja książki obejmuje okres jednego dnia. Płynie zatem wartko. Dzieci nie mają czasu nudzić się przy publikacji, bo najzwyczajniej w świecie nie zdążą. Mors i Pinky tym razem muszą rozwiązać zagadkę przemytniczą, w którą wplątany jest sąsiad chłopca. Młodzi detektywi po raz kolejny udowodnią, że zło nie popłaca. Przy tym wszystkim bohaterowie są zwykłymi dzieciakami. Owszem, przydarzają im się dość niespotykane przygody, ale dzieci nie odbiegają od wizerunku ich rówieśników. Nie mają nadprzyrodzonej mocy, nie mają elektronicznych gadżetów z innego świata. To zwyczajni uczniowie. Ubierają się normalnie, rozmawiają normalnie. Gdy czyta się książkę, odnosi się wrażenie, że ktoś taki może siedzieć w szkolnej ławce z naszymi dziećmi.

Rekosz do fabuły wrzuca "zwyczajne życie". Jak choćby gra w piłkę, czy nauka. Choć muszę przyznać szczerze, że… się pogubiłam. Na samym początku powieści autor serwuje zagadkę matematyczną (ba, zagadkę! zwykłe równanie!), którą usiłują rozwiązać przyjaciele. No i się pogubiłam. Pogubiłam. Za, tu użyję sformułowania niekoniecznie przeznaczonego dla oczu i uszu dziecka, wielką cholerę świata nie mogłam zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi! Dzięki Bogu mam męża, który lepiej rozumuje zawiłości matematyczne niż ja. I pomyśleć, że to książka dla dzieci z podstawówki…

Wracając do tematu – Leszek i Ala wpadają w tarapaty. Zostają porwani przez szajkę zajmującą się przemytem. I oczywiście to największy błąd gangsterów. Ich tajemnica zostaje odgadnięta, a oni sami trafiają do więzienia. I to wszystko – raz jeszcze podkreślę – za pomocą trzeźwego rozumowania. Mors i Pinky znowu wygrywają. Zwykłe dzieci, które choć są bohaterami, nie są niezwykłymi heroes. Boją się, płaczą, mają chwile słabości. I może właśnie dlatego są takie prawdziwe, tak bardzo nam bliskie.

Kolejna rzecz – okładka. Jak już wspominałam w wykonaniu Bohdana Butenko. I chwała Dariuszowi Rekoszowi za ten upór! Że Butenko jest mistrzem każdy wie, ale żeby zrobić tak piękną okładkę?! Zdecydowanie najlepsza z całej serii. Format książki – dobry. Czcionka – bardzo dobra. Nie za mała, nie męczy oczu i nie wystawia na próbę cierpliwości (kiedy przerzucę kartkę na następną stronę?) dziecka. Czegoś należałoby się czepić, więc się czepiam – pierwsze strony, ilustracje Leszka i Alicji, i… błąd. Czarno na białmy razi wyraz "Pinki". Hm… I to tyle z czepiania.

Nowe Morsy są świetnym kryminałem dla dzieci (to najważniejsze). Proste, ciekawe, intrygujące. Gdy byłam mała na bibliotecznych półkach wyszukiwałam podobne kryminały. Teraz z radością i uznaniem czytam Morsy Rekosza.

Dariusz Rekosz "Mors, Pinky i ostatnia przesyłka"; Wydawnictwo: Prószyński; Format: 140 x 184 mm; Liczba stron: 136; Okładka: twarda; ISBN: 978-83-7648-014-5

Katarzyna Zarecka


Masz ospę? Czytaj "Młodego Technika" - fragment najnowszych Morsów

Tagi: Dariusz Rekosz, Mors Pinky i ostatnia przesyłka, fragment,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany