Chata – William Paul Young

kzarecka

2009-04-04

chata_160Bestseller numer jeden "New York Timesa". Ponad sześć milionów sprzedanych egzemplarzy. Nikomu nieznany William Paul Young. I powieść, która robi światową furorę. "Chata". U nas zostanie wydana dopiero 22 kwietnia. Jaka jest? O czym mówi? Co w niej takiego szczególnego? Czy Polaków również uwiedzie?




Hm… Najlepiej rozpocząć czytanie tej książki, gdy nic a nic się o niej nie wie. Ja przystąpiłam do lektury właśnie w ten sposób i… całe szczęście. Przyznaję, gdybym wiedziała, z czym mam do czynienia, być może nie sięgnęłabym po powieść. A jeśli już bym to robiła, to raczej ze sporą dawką niechęci. Dlaczego? Odpowiedź mieści w sobie dwa słowa - Paulo Coelho. Autor słynnego na wschodzie, zachodzi, północy i południu "Alchemika" w swoich książkach często odwoływał się do motywów religijnych. Wiara, wiara, wiara. Przy pierwszej książce jeszcze to zadziwia, przy drugiej jakoś trafia, przy kolejnych mdli. I choć zdaję sobie sprawę, że fani Coelho chcieliby mnie zakopać do połowy ciała na pustyni i pozostawić na pożarcie tamtejszej zwierzyny i ptactwa, takie jest moje osobiste odczucie. I niestety nic nie poradzę. Od dłuższego czasu książki Coelho omijam szerokim łukiem.

A teraz pojawił się Young, który na upamiętnienie swojego nawrócenia stworzył książkę o Bogu i wieczności, o tragedii, chęci zemsty i wybaczaniu. Czy powinna mnie odstraszyć? Pewnie tak. Jednak tak jak wspominałam – nie wiedziałam, co mnie czeka. Zaczęło się dość interesująco – mężczyzna wyjeżdża na kilka dni na camping. Zabiera ze sobą trójkę dzieci. Ostatniego dnia pobytu dwójka zaczyna się topić. Mack rusza na ratunek. Udaje się. Żyją. Niestety w tym samym czasie zostaje porwana najmłodsza córka. Porwana i brutalnie zamordowana. Ciała nie odnaleziono. Mack pogrąża się w Wielkim Smutku.

W tym momencie następuje druga, zupełnie inna od poprzedniczki, część powieści. Po kilku latach mężczyzna dostaje list od Boga, który prosi go o przybycie do chaty (miejsca, w którym została zamordowana dziewczynka). Zrozpaczony i wściekły rusza, by odnaleźć odpowiedzi na nękające jego duszę pytania. W ten oto sposób trafia na "weekend oczyszczenia". Rozmawia z Bogiem – murzynką, Jezusem – mało przystojnym cieślą, i Sarayu – Duchem Świętym pod postacią Azjatki. Rozpoczyna się terapia.

Dlaczego światem rządzi zło? Dlaczego ludzie umierają? Dlaczego cierpią? Dlaczego Bóg ich nie chroni? Dlaczego nie ostrzega? Dlaczego patrzy i nie działa? Dlaczego? Tego typu pytania nurtują Macka. I na tego typu pytania odpowiada mu Bóg. Gdyby ktoś przedstawił mi "Chatę" właśnie w ten sposób, z pewnością skrzywiłabym się i powiedziała: "I tu pies pogrzebany". Być może ludziom bardzo religijnym, taka zapowiedź przypadłaby do gustu (uwaga – religijność nie jest równa ślepocie i zniekształconemu patrzeniu na sprawy wiary! gdyby tak było, książka zostałaby spalona; Bóg nie dość, że częściowo występuje w niej jako kobieta, to jeszcze jako czarnoskóra). Mnie jednak – osobie, która często wątpi, "boże atrakcje" Younga wydawałyby się czytelniczą katorgą.

Ale… Ale nie są. Zdumiewające, ale nie są. Autor swojemu bohaterowi dał wiele cech, które mogłyby charakteryzować zdecydowaną część społeczeństwa. Społeczeństwa wątpiącego, zagubionego, odrzucającego wiarę. Przecież skoro Bóg istnieje, nie powinno być wojen. A są. Nie powinno być morderstw. A są. Nie powinno być rozmów na mszy o in vitro i polityce. A są. Nie powinno być księży wykorzystujących dzieci. A są. Young stworzył coś w rodzaju tłumaczenia z ichniego na nasze. Bóg nas kocha. Pozwolił na niezależność, a my, zamiast relacji z ludźmi, postanowiliśmy ich sobie podporządkować. Dla przykładu choćby dwa słowa: wyczekiwanie i oczekiwanie. Wyczekuję na ciebie… Oczekuję od ciebie… Sami widzicie różnicę. Kościół? Nie mury są ważne. Ważni są ludzie. Ważne są relacje, rozmowa. Chrześcijanin? Jaki chrześcijanin! Dziećmi bożymi są wszyscy, niezależnie od wyznania. Dziesięć przykazań, zasady? Nie ma żadnych zasad. Jest tylko zaufanie i miłość. Dlaczego Bóg nie karze morderców? Są dziećmi. Kocha je. Zbłądziły. Nie może przez to kochać mniej. Nie może wybrać: ty jesteś dobrym dzieckiem, więc ciebie kocham, ty jesteś złym, więc ciebie nie kocham. Nie może jednemu dać niebo, a drugiemu piekło. Musi ratować wszystkie. Wszystkie musi zbawić.

Dlaczego "Chata" jest takim fenomenem wydawniczym? Właśnie przez swoją prostotę. To nie jest książka, która sprawi, że poczujecie się złymi katolikami. To nie jest książka, która sprawi, że będziecie mieć wyrzuty sumienia. To jest książka, która przyniesie kolory, świeży wiatr, zieloną trawę, śmiech, zapach pieczonych ciastek i gorącej kawy. Czy przyniesie odpowiedzi na wasze pytania? Myślę, że na to musi sobie odpowiedzieć każdy sam. Najważniejsze, że Young nie wchodzi z butami do waszej duszy i nie poucza. Ukazał niezwykłego Boga. Ludzkiego Boga. Boga, który kocha wszystkich, ale… niektórych "szczególnie lubi". Boga, który wie wszystko, wie o tym, co dobre i o tym, co złe. Boga, który płacze nad losem dzieci, które Go odrzuciły i zbłądziły.

Płakałam przy "Chacie". Choć natychmiast informuję, że nie przy części, że sobie tak ją określę, religijnej. Autor umiejętnie połączył życie cielesne z życiem duchowym, życie ziemskie z tym poza naszym ciałem. A swojemu bohaterowi wyznaczył bardzo trudne zadanie. Żeby odrzucić Wielki Smutek, Mack musiał zaorać swoją duszę i zacząć o nią dbać. Musiał zaufać, otworzyć się na rozmowę i ludzi, przebaczyć (choć nie przestać być wściekłym) i kochać.

W posłowiu Young napisał: - Większość z nas ma swoje smutki, nieziszczone marzenia, złamane serca i straty, swoją własną "chatę". To prawda. I to jest właśnie sukces "Chaty". Egoistycznie – chcemy poczuć się dobrze. I jeszcze jedno: chcemy wiedzieć – dlaczego?

William Paul Young "Chata"; Wydawnictwo: Nowa Proza; Tłumaczenie: Anna Reszka; Format: 125 x 195 mm; Liczba stron: 300; ISBN: 978-83-7534-056-3

Katarzyna Zarecka

P.S. Young to nie Coelho. I chwała mu za to!

Tagi: William Paul Young, Chata, książka, recenzja, Coelho,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany