Chybiony Nobel literacki z 2008

mgierszewski

2009-05-14

gierszewski_160W drugiej połowie października ubiegłego roku musiałem przekimać jedną noc we Wrocławiu. Wybrałem Hotel Piast, bo blisko dworca. Jedynka na piątym piętrze, pojechałem windą. Hotel jest obskurny, pokój jeszcze gorszy. Na szczęście pościel czysta, wykrochmalona, pachniała świeżością. Jeden plus. Jedyny. Reszta szkoda gadać...




Umywalka jest w pokoju, z kranu kapie, goła żarówka nad lustrem przepalona, z szafy śmierdzi zdechłym szczurem, okno się nie domyka, chodnik leżący przy łóżku cały w piachu. Godzinę temu lub dwie wysiadłem z pociągu, który przywiózł mnie z Katowic. Nie wiedziałem, co począć z darowanym czasem. Wyszedłem, by kupić "Tygodnik Powszechny". Wróciłem, kładę się na łóżku, kartkuję. Zaczynam czytanie tak jak zawsze: od felietonu Wojtka Bonowicza, potem pan Jan Klata. A potem o Noblu literackim tekst Zofii Kozimor.

Jean-Marie Gustave Le Clézio. Francuz urodzony w 1940 roku w Nicei. Jejku, jejku. Dawno temu czytałem jedną jego książkę i pamiętam, że nawet mi się podobała. A teraz w tekście "Świat, który zmienił moje życie" czytam o tej książce tak: "Onitsza pokazuje tragiczny spadek po kolonialnej przeszłości Afryki, głodnych, wykorzenionych ludzi, poniżone, stłamszone kultury, przechowujące prawdziwą mądrość, której nikt nie pomylił z wiedzą". Hm, chyba czytałem inną książkę, bo sobie nic takiego nie przypominam. Bardzo się staram, przypomnieć sobie cokolwiek z tej książki, chociaż mały, malusieńki strzęp fabuły. Nic. Pusto. To źle świadczy. Źle świadczy o tej książce, czy o mnie? Wiem, mam dziury w pamięci, ale żeby aż takie?!

Ze wszystkich książek Le Clézio, które zostały, bądź zostaną wydane w Polsce, chciałbym przeczytać jedynie "Pustynię". Tylko dlatego, że byłem na wakacjach w Maroku, a książka w jakimś stopniu opowiada historię z Maroka. Mam "Pustynię" od grudnia ‘08, ale jej oczywiście jeszcze nie przeczytałem. Za to przeczytałem "Protokół" - pierwszą, wydaną w 1963 roku książkę Noblisty. Wszystko przez Szczepana, który pewnego popołudnia wpadł do mnie z "Protokołem" w ręku, a z ust wylatywało zdanie: "Musisz przeczytać. Tylko się nie zrażaj początkiem, bo nie jest dobry. Potem jest dobrze". Faktycznie, początek nie jest dobry. Środek też nie jest dobry. Końcówka również nie jest dobra.

Znaczy: książka jest zła. Może nie bardzo zła, ale zła. Zła, ponieważ jest byle jaka. Być może w latach ’60 ubiegłego wieku, była fenomenalnym odkryciem, była na wskroś nowatorska, wręcz olśniewająca i powalająca. Ponieważ eksperymenty formalne, w duchu "nouveau roman", wykonane na ciele powieści, a także eksperymenty stricte językowe, były arcyciekawe i atrakcyjne. Całość powieści jest ujęta w 18 części/rozdziałów, które rozpoczynając się od kolejnych liter alfabetu. Jest pisana raz w pierwszej, raz w trzeciej osobie. Raz jako dziennik, czasem jako list, innym razem jako przypowieść, a jeszcze innym jako wywiad. Zawiera kolażowe dodatkowe rekwizyty: komunikaty z radia, wycinki z gazet. Niektóre zdania są przekreślone, jakby wykreślone z głównej narracji. Niektóre nie mają zakończenia, są urwane, przeniesione. Wszystkie te i inne fikołki mnie wcale nie przekonują. Wolę fikołki Georgesa Pereca. Zresztą ciekawie wypada zestawienie "Rzeczy" Pereca z "Protokołem". Oczywiście, jak dla mnie, ta druga książka wypada bardzo, bardzo blado.

W pełni zgadzam się z Markiem Bińczykiem, który o Le Clézio powiedział: "Nie jest to jednak istotna literatura. Trudno o nią kruszyć kopie (…). To nie jest pisarz, który przejdzie do historii literatury". Niestety, wypada dodać. Może w tym roku Komisja Noblowska trafi lepiej? Życzę tego jej (i sobie).

Giera

Kup książki Le Clezio

Tagi: Le Clezio, Protokół, Onitsza, literacki Nobel,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany