Czarna wdowa atakuje - Irena Matuszkiewicz

dgajda

2009-05-14

czarna_wdowa_160Irenę Matuszkiewicz kojarzę przede wszystkim z zabawną, lekkostrawną prozą kobiecą. Porzuciwszy pracę w redakcji regionalnego tygodnika, całkowicie oddała się pisarstwu. Lektura kilku jej powieści – między innymi debiutanckiej "Agencji złamanych serc" czy "Salonowego życia" – odsłania obraz pisarki zajmującej się literackim rzemiosłem czysto hobbistycznie. Jej wczesne powieści zalicza się do nurtu literatury niezaangażowanej, której zadaniem jest pokrzepienie serc dojrzałych kobiet.



Co prawda trudno powiedzieć, że Irena Matuszkiewicz tak, jak to zrobiła chociażby Katarzyna Grochola czy Małgorzata Kalicińska, wyznacza trendy w rodzimej prozie tego gatunku, ale z całą pewnością jej dorobek jest ważny. W 2006 roku, kiedy na rynku wydawniczym pojawia się jej pierwszy kryminał, autorka zdejmuje maskę polskiej Bridget Jones i sięga po nowe rozwiązania. "Seryjny narzeczony" odsłania kolejną kartę w dorobku Matuszkiewicz, wyznaczając nową jakość kryminału. Warto zaobserwować pewną prawidłowość, otóż za jej ciosem podąża wiele polskich prozaiczek – między innymi wspomniana przeze mnie Grochola, przechodząc od sielsko–romantycznego cyklu powieściowego "Żaby i anioły", zmierza ku krótkim formom zaprawionym kryminalną intrygą - "Przygryźć dżdżownicę", "Trzepot skrzydeł". Właśnie ukazuje się kolejna rzecz Matuszkiewicz, która utrzymana jest w podobnej stylistyce.

"Czarna wdowa atakuje" to kontynuacja wydanego dwa lata temu "Nie zabijać pająków". Steni Korzyńskiej w końcu udało się zrealizować marzenie o odrestaurowaniu pensjonatu i wespół z wychowującą samotnie dziecko Adą, postanowiły zorganizować w nim bal sylwestrowy. Swoją obecność zaanonsowali pracownicy polsko–francuskiej spółki OLPAKA. Kiedy do domu wczasowego zjeżdżają się pierwsi goście, nikt nie przeczuwa tragedii. Mieszko – syn Ady z wypiekami na twarzy przerzuca stronice albumu o Tutenchamonie, właścicielki czynią ostatnie przygotowania do podjęcia warszawskich turystów. Pierwszą niepokojącą informacją jest skarga dotycząca awarii elektryczności. Nikt nie przeczuwa, że egipskie (sic!) ciemności już niebawem będą głównym utrapieniem dla przeczesujących pobliski park komisarzy.... O nadzór nad bezpieczeństwem biesiadujących została poproszona – znana czytelnikom z "Nie zabijać..." - Róża Pająkowska. Emerytowana policjantka, "żona denata", z uwagą przygląda się "stołecznemu towarzystwu". Hucznie witany Nowy Rok stanie się momentem przełomowym dla całej powieści. Cytując Pająkowską - "mleko się rozlało", pojawia się pierwszy trup. Ofiarą nieznanego sprawcy pada zarozumiała Maria Cichacz, żona prezesa międzynarodowej firmy. Jakby tego było mało, po zaledwie kilku godzinach przepada Beata Justyńska – główna rywalka Marii, kochanka Cichacza. Kim jest więc podejrzany, skoro "kobieta z motywem" także została zamordowana? Czy niepozorna i schorowana lokatorka pensjonatu, która zaklina się, że wcale nie jest wdową, będzie główną oskarżoną? Być może "jurny chłop" - Tymoteusz Cichacz, w alkoholowym amoku pozbył się podwójnego kłopotu za jednym zamachem?

Matuszkiewicz zatrzymuje kadr na arcyciekawej społeczności, tworząc galerię sugestywnych i odmalowanych grubą kreską postaci. Mamy tutaj spokojną i będąca anielskim wcieleniem Stefcię, złośliwą i ciekawską Różę, gadatliwą Miłecką oraz trzymanego pod pantoflem Joanny Bartka. Mistrzostwo autorki "Nie zabijać pająków" polega na tym, że anachroniczną już tradycję dobrego pisania kryminałów, potrafiła wskrzesić w sposób poznawczo i artystycznie nowatorski, posługując się poetyką absurdu. Karykaturalność postaci, niecodzienne historie, w które wikłają się równie nieprzeciętni bohaterowie, sprawia, że "Czarna wdowa..." skrzy się humorem i zjadliwą ironią.

Książkę pomimo oczywistych konotacji z gatunkiem powieści kryminalnej, można łączyć także z prozą socjologiczną. Tematyka poruszona przez Matuszkiewicz jest doraźną reakcją na ważkie problemy współczesności, a jej bohaterowie są nosicielami pewnych charakterystycznych, acz niesztampowych polskich cech. To opowieść o naszej mentalności, narodowych przywarach, utrzymana w duchu groteskowego pamfletu na rodzime ułomności.

Czytając najnowszą rzecz Ireny Matuszkiewicz odkryłem pewną paralelę między "Czarną wdową" a najlepszą powieścią Joanny Chmielewskiej, czyli "Wszystko czerwone". Autorka "Seryjnego mordercy", podobnie jak pierwsza dama polskiego kryminału, zawęziła przedmiot swoich rozważań do grupy kilku bohaterów skupionych na niewielkiej przestrzeni. U Chmielewskiej akcja rozgrywa się w domu skandynawskiej przyjaciółki, natomiast u Matuszkiewicz w pensjonacie. W zasadzie próżno szukać informacji dotyczących innych miejsc. Wyjątek stanowi pobliski las, który znaczącą rolę odegrał w znanej czytelnikom powieści "Nie zabijać pająków". Oczywiście kolejnym stycznym elementem jest postać komisarza. Jąkający się bohater z "Wszystko czerwone" do złudzenia przypomina często karykaturalnego Dynę. Humor, cięty język i sarkastyczne wypowiedzi to elementy cechujące pisarstwo obu pań. Od razu widać, że Chmielewska i Matuszkiewicz maczały pióro w tym samym kałamarzu.

Najnowsza rzecz pisarki nie jest utworem o tematyce błahej, przelotnej, obojętnej. Pisarka w pewnym sensie posiłkuje się gatunkiem zarezerwowanym dla prozy, którą powszechnie określa się jako niezbyt wyrafinowaną. Matuszkiewicz odżegnała się od tego poglądu, a "Czarna wdowa atakuje" wyznacza nową jakość powieści z dreszczykiem - kryminał satyryczny.

Irena Matuszkiewicz "Czarna wdowa atakuje"; Wydawnictwo: W.A.B.; Format: 123 x 195 mm; Liczba stron: 288; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7414-576-3

Damian Gajda

Kup książkę

Tagi: Irena Matuszkiewicz, Czarna wdowa atakuje, Joanna Chmielewska,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany